Microsoft

Znikające nagrania z YouTube z Windowsem w roli głównej. Sprawa już wyjaśniona

Konrad Kozłowski
Znikające nagrania z YouTube z Windowsem w roli głównej. Sprawa już wyjaśniona
11

Choć Google już od dłuższego czasu surowiej podchodzi do kwestii praw autorskich nagrań udostępnianych na YouTube, to nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach firma przymyka oko i pozwala nam oglądać materiały, które są niezgodne z regulaminem. Czasem jednak dochodzi do przesadnej...

Choć Google już od dłuższego czasu surowiej podchodzi do kwestii praw autorskich nagrań udostępnianych na YouTube, to nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach firma przymyka oko i pozwala nam oglądać materiały, które są niezgodne z regulaminem. Czasem jednak dochodzi do przesadnej ostrożności i zaczynają znikać klipy, które nie powinny.

Wczorajszego wieczora w serwisie GeekWire pojawił się artykuł zwracający uwagę na sytuację, w której wielu użytkowników umieszczających na YouTube swoje nagrania zawierające screencasty z systemów Windows zostają usunięte. Powodem jest złamanie regulaminu, a dokładnie punktu odnoszącego się do praw autorskich. "Akcja" trafiła także w bardziej znanych autorów, a na Twitterze ruszyła lawina tweetów z hashtagiem #Microstopped, oczywiście pełnych nierzychylnych Microsoftowi słów.

Choć Google już od dłuższego czasu surowiej podchodzi do kwestii praw autorskich nagrań udostępnianych na YouTube, to nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach firma przymyka oko i pozwala nam oglądać materiały, które są niezgodne z regulaminem. Czasem jednak dochodzi do przesadnej ostrożności i zaczynają znikać klipy, które nie powinny.

Wczorajszego wieczora w serwisie GeekWire pojawił się artykuł zwracający uwagę na sytuację, w której wielu użytkowników umieszczających na YouTube swoje nagrania zawierające screencasty z systemów Windows zostają usunięte. Powodem jest złamanie regulaminu, a dokładnie punktu odnoszącego się do praw autorskich. "Akcja" trafiła także w bardziej znanych autorów, a na Twitterze ruszyła lawina tweetów z hashtagiem #Microstopped, oczywiście pełnych nierzychylnych Microsoftowi słów.

Użytkownicy byli zdumieni faktem takiej wrogości Microsoftu, ponieważ wiele nagrań opisywało nowości w kolejnych wydaniach Windowsa i tłumaczyły jak z nich skorzystać. W pewnym sensie ci ludzie "odwalali" kawał dobrej roboty, wyręczając Microsoft. Niedługo po opublikowaniu tekstu na GeekWire, redakcja otrzymała wiadomość od Micosoftu z pełnymi wyjaśnieniami. I wtedy sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała.

While we are still investigating the recent YouTube takedown notices, it appears some of these videos were inadvertently targeted for removal because there were stolen product keys embedded in the comments section of the videos. Our intention was not to target legitimate YouTube content and we are sorry for the impact this has had. We have already taken steps to reinstate legitimate video content and are working towards a better solution to targeting stolen IP while respecting legitimate content.

Głównym powodem oflagowania, czyli oznaczenia klipów jako niezgodne z regulaminem, były treści zamieszczane w komentarzach. Wśród nich można było znaleźć klucze umożliwiające aktywowanie systemu lub linki prowadzące do programowania rozwiązującego ten sam "problem". Nagrania zostały jednak automatycznie poblokowane, a ich autorzy otrzymali ostrzeżenia. Całe to zamieszanie najbardziej czkawką odbiło się więc właśnie autorom, dla których publikowanie kolejnych klipów to forma zarobku. W niezbyt dobrym świetle pokazało się też Google, blokując te nagrania "z automatu".

Niezbędny był w tym wszystkim czynnik ludzki, który potrafiłby zweryfikować zastrzeżenia nadesłane przez Microsoft. Wiele z filmików przywrócono z powrotem, ale niesmak pozostał. Nie chcę ganić Microsoftu za przesadną ostrożność, ponieważ dobrze wiemy jak wiele kopii systemów tej firmy nie zostało nabytych legalnie. Istotne też jest to, że firma potrafiła przeprosić wszystkich poszkodowanych. Skrytykowałbym Google, które oddając w ręce algrytmów przyszłość wielu wartościowych nagrań, może działać przeciwko sobie. Niektórzy postanowili już zakończyć swoją przygodę i nie kontynuować publikowania nagrań na swoich kanałach.

Grafika.

Choć Google już od dłuższego czasu surowiej podchodzi do kwestii praw autorskich nagrań udostępnianych na YouTube, to nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach firma przymyka oko i pozwala nam oglądać materiały, które są niezgodne z regulaminem. Czasem jednak dochodzi do przesadnej ostrożności i zaczynają znikać klipy, które nie powinny.

Wczorajszego wieczora w serwisie GeekWire pojawił się artykuł zwracający uwagę na sytuację, w której wielu użytkowników umieszczających na YouTube swoje nagrania zawierające screencasty z systemów Windows zostają usunięte. Powodem jest złamanie regulaminu, a dokładnie punktu odnoszącego się do praw autorskich. "Akcja" trafiła także w bardziej znanych autorów, a na Twitterze ruszyła lawina tweetów z hashtagiem #Microstopped, oczywiście pełnych nierzychylnych Microsoftowi słów.

Użytkownicy byli zdumieni faktem takiej wrogości Microsoftu, ponieważ wiele nagrań opisywało nowości w kolejnych wydaniach Windowsa i tłumaczyły jak z nich skorzystać. W pewnym sensie ci ludzie "odwalali" kawał dobrej roboty, wyręczając Microsoft. Niedługo po opublikowaniu tekstu na GeekWire, redakcja otrzymała wiadomość od Micosoftu z pełnymi wyjaśnieniami. I wtedy sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała.

While we are still investigating the recent YouTube takedown notices, it appears some of these videos were inadvertently targeted for removal because there were stolen product keys embedded in the comments section of the videos. Our intention was not to target legitimate YouTube content and we are sorry for the impact this has had. We have already taken steps to reinstate legitimate video content and are working towards a better solution to targeting stolen IP while respecting legitimate content.

Głównym powodem oflagowania, czyli oznaczenia klipów jako niezgodne z regulaminem, były treści zamieszczane w komentarzach. Wśród nich można było znaleźć klucze umożliwiające aktywowanie systemu lub linki prowadzące do programowania rozwiązującego ten sam "problem". Nagrania zostały jednak automatycznie poblokowane, a ich autorzy otrzymali ostrzeżenia. Całe to zamieszanie najbardziej czkawką odbiło się więc właśnie autorom, dla których publikowanie kolejnych klipów to forma zarobku. W niezbyt dobrym świetle pokazało się też Google, blokując te nagrania "z automatu".

Niezbędny był w tym wszystkim czynnik ludzki, który potrafiłby zweryfikować zastrzeżenia nadesłane przez Microsoft. Wiele z filmików przywrócono z powrotem, ale niesmak pozostał. Nie chcę ganić Microsoftu za przesadną ostrożność, ponieważ dobrze wiemy jak wiele kopii systemów tej firmy nie zostało nabytych legalnie. Istotne też jest to, że firma potrafiła przeprosić wszystkich poszkodowanych. Skrytykowałbym Google, które oddając w ręce algrytmów przyszłość wielu wartościowych nagrań, może działać przeciwko sobie. Niektórzy postanowili już zakończyć swoją przygodę i nie kontynuować publikowania nagrań na swoich kanałach.

Grafika.

Choć Google już od dłuższego czasu surowiej podchodzi do kwestii praw autorskich nagrań udostępnianych na YouTube, to nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach firma przymyka oko i pozwala nam oglądać materiały, które są niezgodne z regulaminem. Czasem jednak dochodzi do przesadnej ostrożności i zaczynają znikać klipy, które nie powinny.

Wczorajszego wieczora w serwisie GeekWire pojawił się artykuł zwracający uwagę na sytuację, w której wielu użytkowników umieszczających na YouTube swoje nagrania zawierające screencasty z systemów Windows zostają usunięte. Powodem jest złamanie regulaminu, a dokładnie punktu odnoszącego się do praw autorskich. "Akcja" trafiła także w bardziej znanych autorów, a na Twitterze ruszyła lawina tweetów z hashtagiem #Microstopped, oczywiście pełnych nierzychylnych Microsoftowi słów.

Użytkownicy byli zdumieni faktem takiej wrogości Microsoftu, ponieważ wiele nagrań opisywało nowości w kolejnych wydaniach Windowsa i tłumaczyły jak z nich skorzystać. W pewnym sensie ci ludzie "odwalali" kawał dobrej roboty, wyręczając Microsoft. Niedługo po opublikowaniu tekstu na GeekWire, redakcja otrzymała wiadomość od Micosoftu z pełnymi wyjaśnieniami. I wtedy sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała.

While we are still investigating the recent YouTube takedown notices, it appears some of these videos were inadvertently targeted for removal because there were stolen product keys embedded in the comments section of the videos. Our intention was not to target legitimate YouTube content and we are sorry for the impact this has had. We have already taken steps to reinstate legitimate video content and are working towards a better solution to targeting stolen IP while respecting legitimate content.

Głównym powodem oflagowania, czyli oznaczenia klipów jako niezgodne z regulaminem, były treści zamieszczane w komentarzach. Wśród nich można było znaleźć klucze umożliwiające aktywowanie systemu lub linki prowadzące do programowania rozwiązującego ten sam "problem". Nagrania zostały jednak automatycznie poblokowane, a ich autorzy otrzymali ostrzeżenia. Całe to zamieszanie najbardziej czkawką odbiło się więc właśnie autorom, dla których publikowanie kolejnych klipów to forma zarobku. W niezbyt dobrym świetle pokazało się też Google, blokując te nagrania "z automatu".

Niezbędny był w tym wszystkim czynnik ludzki, który potrafiłby zweryfikować zastrzeżenia nadesłane przez Microsoft. Wiele z filmików przywrócono z powrotem, ale niesmak pozostał. Nie chcę ganić Microsoftu za przesadną ostrożność, ponieważ dobrze wiemy jak wiele kopii systemów tej firmy nie zostało nabytych legalnie. Istotne też jest to, że firma potrafiła przeprosić wszystkich poszkodowanych. Skrytykowałbym Google, które oddając w ręce algrytmów przyszłość wielu wartościowych nagrań, może działać przeciwko sobie. Niektórzy postanowili już zakończyć swoją przygodę i nie kontynuować publikowania nagrań na swoich kanałach.

Grafika.

Użytkownicy byli zdumieni faktem takiej wrogości Microsoftu, ponieważ wiele nagrań opisywało nowości w kolejnych wydaniach Windowsa i tłumaczyły jak z nich skorzystać. W pewnym sensie ci ludzie "odwalali" kawał dobrej roboty, wyręczając Microsoft. Niedługo po opublikowaniu tekstu na GeekWire, redakcja otrzymała wiadomość od Micosoftu z pełnymi wyjaśnieniami. I wtedy sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała.

While we are still investigating the recent YouTube takedown notices, it appears some of these videos were inadvertently targeted for removal because there were stolen product keys embedded in the comments section of the videos. Our intention was not to target legitimate YouTube content and we are sorry for the impact this has had. We have already taken steps to reinstate legitimate video content and are working towards a better solution to targeting stolen IP while respecting legitimate content.

Głównym powodem oflagowania, czyli oznaczenia klipów jako niezgodne z regulaminem, były treści zamieszczane w komentarzach. Wśród nich można było znaleźć klucze umożliwiające aktywowanie systemu lub linki prowadzące do programowania rozwiązującego ten sam "problem". Nagrania zostały jednak automatycznie poblokowane, a ich autorzy otrzymali ostrzeżenia. Całe to zamieszanie najbardziej czkawką odbiło się więc właśnie autorom, dla których publikowanie kolejnych klipów to forma zarobku. W niezbyt dobrym świetle pokazało się też Google, blokując te nagrania "z automatu".

Niezbędny był w tym wszystkim czynnik ludzki, który potrafiłby zweryfikować zastrzeżenia nadesłane przez Microsoft. Wiele z filmików przywrócono z powrotem, ale niesmak pozostał. Nie chcę ganić Microsoftu za przesadną ostrożność, ponieważ dobrze wiemy jak wiele kopii systemów tej firmy nie zostało nabytych legalnie. Istotne też jest to, że firma potrafiła przeprosić wszystkich poszkodowanych. Skrytykowałbym Google, które oddając w ręce algrytmów przyszłość wielu wartościowych nagrań, może działać przeciwko sobie. Niektórzy postanowili już zakończyć swoją przygodę i nie kontynuować publikowania nagrań na swoich kanałach.

Grafika.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu