Zamiast soli... widelec. Tak, widelec - to on ma zastąpić solniczkę (i jej zawartość), sprawić, że potrawy nabiorą przyjemnego smaku, a organizm nie ucierpi w wyniku zbyt dużego spożycia soli. Gdybym coś takiego przeczytał dziesięć lat temu, stwierdziłbym, że to jakieś żarty, ewentualnie skok na kasę. A dzisiaj? Dzisiaj stwierdzam, że twórcy pewnie nie żartują, że coś jest na rzeczy i ktoś prawdopodobnie spróbuje na tym zarobić.
Alternatywa dla soli? Widelec rażący prądem. I to nie jest żart
Widelec wie o mnie więcej niż rodzina
Jakiś czas temu przyszło mi do głowy, że za kilkanaście lat będę pewnie mógł wypowiedzieć zdanie umieszczone w śródtytule. Cześć z Was zdaje sobie sprawę z tego, że w świecie, w którym wszystko musi być "smart", sztućce nie są objęte technologicznym wykluczeniem - one także będą podlegać (r)ewolucji. Przykład oglądałem podczas targów CES w roku 2015, potem przybywało doniesień o takich zabawach (ale wypada zaznaczyć, że pomysł jest starszy - inteligentny widelec "wypłynął" już kilka lat temu). Ktoś stwierdzi, że do widelca można oczywiście wpakować elektronikę, połączyć go ze smartfonem, stworzyć odpowiednią aplikację, ale zada pytanie: po co to robić?
Twórcy, od których oczekuje się wyjaśnień, przekonują, że to dobre dla naszego zdrowia, dla naszej diety. Posługując się inteligentnym widelcem, można określić, co się jadło i w jakich ilościach, jak szybko. Wartościowe i dokładne dane zdobyte w prosty sposób. Dzisiaj jest to raczej poza naszym zasięgiem, ale za 10-15 lat? Jestem w stanie wyobrazić sobie, że dietetycy będą zalecać stosowanie takich sztućców, że wprowadzą je szkolne stołówki, skuszą się na nie fani zdrowego trybu życia. A po kilku miesiącach używania sprzęt naprawdę dobrze będzie znał swojego użytkownika. Przynajmniej w kwestii nawyków żywieniowych...
Zamiast soli... elektryczny wstrząs
Gadżet z targów w Las Vegas przypomniał mi się dzisiaj, gdy czytałem o widelcu zastępującym solniczkę. Na taki pomysł wpadli naukowcy z Uniwersytetu Tokijskiego. Prototyp powstał w ramach projektu No Salt Restaurant i podobno... działa. Sztuciec posiada baterię i jest w stanie stymulować język impulsami elektrycznymi. Taki impuls oszukuje receptory ulokowane na języku i człowiek ma wrażenie, że spożywa coś, co miało kontakt z solą. W rzeczywistości jest wolne od tego produktu. W teorii i wilk syty i owca cała.
Napisałem "w teorii", ponieważ, nie wiem, na ile twórcom udało się osiągnąć zamierzony cel, ale jednocześnie zastanawiam się, czy jeśli rozwiązanie jest skuteczne, to trafi pod strzechy? Wierzę, że ktoś chciałby na tym zarobić, jestem skłonny uwierzyć, że przy odpowiednim marketingu ludzie traktowaliby język prądem. A może nie byłaby potrzebna szalona kampania reklamowa i sprzęt sprzedałby się sam? Raz, że zdrowo, dwa, że nie pozbywamy się z kuchni ważnego składnika dań. A przynajmniej jego smaku. Obie kwestie dyskusyjne, ale kto by się nad tym zastanawiał, wiedząc, że można starą solniczkę zastąpić takim sztućcem? Zamiast soli elektryczny prztyczek w buzi...
Będzie wesoło, oj będzie
Możliwe, że skończy się na żartach z widelca zamiast soli, możliwe, że tak będzie z wieloma gadżetami z naszego otoczenia, które teraz są przerabiane na inteligentne lub przynajmniej nowoczesne. Ludzie nie dadzą się namówić na smart/podrasowane szczoteczki do zębów, talerze, czapki, długopisy, patelnie, mydelniczki, chodniczki czy doniczki. Zwłaszcza w miejscach, gdzie rozwój technologiczny dociera później, gdzie zmiany nie są nagłe. Nie należy wykluczać, ze za jakiś czas startupy wyprztykają się z pomysłów i moda na inteligentne przedmioty minie.
Wypada jednak wziąć pod uwagę także drugi scenariusz: startupy nie odpuszczą, a ludzie będą to kupować. Z ciekawości, dla zabawy, by pochwalić się znajomym. gdy rozpocznie się festiwal tych smart gadżetów w prawdziwym życiu, zrobi się wesoło.
Źródło grafik: pexels.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu