Audio

Wyniosą Ci wszystkie meble z domu, a Ty nie usłyszysz… Recenzja Sony WH-1000XM6

Tomasz Popielarczyk
Wyniosą Ci wszystkie meble z domu, a Ty nie usłyszysz… Recenzja Sony WH-1000XM6
Reklama

Najnowsza generacja topowych słuchawek Sony to ewolucja, na którą czekało mnóstwo osób. Producent wycofał się z nietrafionych decyzji i dokonał usprawnień, które sprawiają, że pod pewnymi względami (pewnie się domyślacie, jakimi) WH-1000XM6 zostawiają konkurencję jeszcze dalej w tyle.

Jeżeli miałbym wskazać słuchawki z najlepszym ANC, bez wahania powiedziałbym od razu – „te Soniacze z dziwną nazwą, ale na końcu jest chyba XM i numerek”. Pewnie wielu z Was po prostu przytaknie, bo na przestrzeni minionych lat ta seria headsetów Sony stała się marką samą w sobie, ulubionym akcesorium każdego fana ciszy i jednym z najczęściej widywanych gadżetów na pokładach samolotów.

Reklama


WH-1000XM6 debiutują na rynku aż 3 lata po premierze dość kontrowersyjnych „piątek”. Producent zrezygnował wówczas z opcji składania pałąka. W dalszym ciągu nie mieliśmy też wymiennych nauszników. Niektórym brakowało też wodoodporności. Czy szósta generacja przyniosła odpowiedź na te dolegliwości?

Nowy pałąk i nie tylko

Tradycyjnie w pudełku ze słuchawkami otrzymujemy kabelek USB do ładowania, kabelek minijack oraz eleganckie etui. Ku mojemu zaskoczeniu ma ono nietypowe, magnetyczne zamknięcie, które zastąpiło tradycyjny suwak. Czy to lepiej? Na pierwszy rzut oka nie widzę większej różnicy w wygodzie – trudno mi natomiast  ocenić trwałość nowego rozwiązania.


Konstrukcja pałąka w nowych WH-1000XM6 została zauważalnie zmodernizowana względem poprzedniej generacji. W dalszym ciągu pokrywa go wegańska skóra, ale jest teraz szerszy. Sony wróciło też do mechanizmu składania słuchawek. Dzięki temu i samo etui ma mniejsze wymiary niż wcześniej. Mechanizm wykonano z aluminium, więc powinien raczej być trwały i niezawodny.


Muszle wykonano z matowego tworzywa sztucznego – lekko jakby gumowanego. Minimalistyczny design jest raczej typowy dla tej serii. Od zewnętrznej strony mamy do dyspozycji bardzo czuły panel dotykowy (na prawej z nich), a na krawędziach przyciski, złącza i maskownice mikrofonów.

Reklama


Port USB-C z diodą LED umieszczono na prawej słuchawce. Na lewej mamy złącze 3,5 mm minijack oraz dwa przyciski. Duży, lekko wgłębiony okrągły służy do włączania, wyłączania i parowania headsetu. Obok ma dedykowaną diodę LED. Nieco dalej mamy cienki, podłużny guziczek do przełączania trybu ANC – za jego pomocą możemy szybko przejść w tryb rozmowy, a dwukrotne wciśnięcie pozwala wyciszyć mikrofon.

Reklama

Nauszniki mają typowy kształt i są względnie duże oraz pojemne, co powinno pozytywnie wpłynąć na komfort podczas długotrwałego użytkowania. W każdym razie ja po kilkugodzinnych sesjach nie odczuwałem większego dyskomfortu.


Konstrukcja jest względnie solidna – oczywiście producent musiał pójść na kompromisy, żeby nie przesadzić z wagą headsetu. Nie mamy zatem tutaj wszędzie metalu. Mimo wszystko mam wrażenie, że słuchawki raczej powinny przetrwać trudy codzienności (co oczywiście w przypadku każdego użytkownika będzie oznaczało co innego).

Te słuchawki są władcami ciszy

Sercem Sony WH-1000XM6 są zupełnie nowe 30-milimetrowe przetworniki o paśmie przenoszenia 20 Hz – 40 kHz. Nowością w projekcie jest kopułka z kompozytu włókna węglowego o wysokiej sztywności, które ma korzystnie wpływać na klarowność i subtelność brzmienia.

Słuchawki wspierają Hi-Res audio, za co odpowiada jak zwykle kodek LDAC. Wspiera go autorski system DSEE Extreme, wykorzystujący AI, do interpolacji muzyki cyfrowej, przywracając wysokie dźwięki tracone przy kompresji. Zaimplementowano też tutaj software’ową symulację dźwięku przestrzennego ze śledzeniem położenia głowy - 360 Reality Audio – co ma być szczególnie odczuwalne podczas oglądania filmów (360 Reality Audio for Cinema).

Reklama

Sony chwali się, że do stworzenia nowych słuchawek zaangażowano światowej klasy inżynierów masteringu z trzech znanych studiów: Sterling Sound, Battery Studios, Coast Mastering. Współpracowali oni z popularnymi artystami, jak Ed Sheeran czy Rihanna. Jakie są tego efekty?


Cóż, z całą pewnością to najlepiej brzmią WH-1000XM spośród wszystkich generacji. Brzmienie wydaje się zdecydowanie bardziej zbalansowane, choć w dalszym ciągu trzon stanowią tutaj tony niskie, które dość wyraźnie dominują nad resztą skali. To też sprawia, że góra bywa momentami przytłumiona i w niektórych utworach – szczególnie gitarowych musiałem ratować się korektorem, żeby ją lepiej wyeksponować.

Generalnie dźwięk jest bardzo klarowny i szczegółowy, choć nie nazwałbym go raczej topowym w tej kategorii. Słyszałem bowiem headsety takich marek jak Bathys czy Beyerdynamic, które w podobnej półce cenowej oferowały nieco większą klarowność i wyważenie. WH-1000XM6 zdecydowanie zaskarbią sobie jednak sympatę fanów bassów, bo potrafią solidnie łupnąć i nie trzeba ich do tego specjalnie zachęcać.

Show skrada tutaj jednak inny aspekt – chodzi oczywiście o ANC. Mamy tutaj aż 12 mikrofonów, a także nowy procesor redukcji hałasu QN3 HD. Ma on działać aż 7-krotnie szybciej niż w przypadku poprzedniej generacji, analizując bez przerwy nasze otoczenie i optymalizując redukcję pod kątem hałasu wokół. I muszę przyznać, że działa to obłędnie, zapewniając po prostu grobową ciszę w niemal każdych warunkach. Jasne, w dalszym ciągu potrafią się do nas przebić jakieś mocniejsze dźwięki, jak rozmowy tuż obok czy uderzenia młotka za ścianą - ale wystarczy cicha muzyka i nawet one się rozmywają. Jeżeli dotąd Sony górowało w tym aspekcie nad konkurencją to teraz mam wrażenie, że odlecieli im o lata świetlne. Minus? Brak możliwości regulacji natężenia ANC - to algorytmy decydują za nas, co nie zawsze będzie mile widziane.

Pewnych ulepszeń doczekały się również mikrofony odpowiedzialne za rozmowę. I tu zdecydowanie czuć poprawę, choć idealnie nie jest. W większości scenariuszy nasz rozmówca słyszy nas doskonale i algorytm świetnie odcina odgłosy otoczenia. Bywały jednak sytuacje blisko ruchliwej ulicy czy w dużych pomieszczeniach z echem, gdzie ta funkcja trochę wariowała. Ostra redukcja odbijała się też trochę na klarowności. Być może to kwestia aktualizacji sprzętowej.

Ciągle średnio funkcjonuje również tryb speak-to-chat, w którym po wykryciu naszego głosu słuchawki automatycznie przełączają się w tryb ambientowy i wstrzymują odtwarzanie. W wielu sytuacjach algorytm błędnie interpretował rozmowę – w jedną lub w drugą stronę.


Aplikacja do obsługi headsetu jest naszpikowana funkcjami - co w sumie odzwierciedla dość mocno możliwości XM6. Znajdziemy tutaj informacje o aktualnie używanym kodeku, a także opcje sterowania ANC, trybem słuchania i oczywiście equalizerem. Z poziomu apki możemy też dostosować działania adaptacyjnej kontroli dźwięku oraz dostosować zachowanie słuchawek po założeniu - mogą one bowiem automatycznie rozpoczynać odtwarzanie. Mamy tutaj również kilka predefiniowanych scen zaprojektowanych pod kątem chodzenia, biegania czy treningów na siłowni. Niestety w dalszym ciągu nie ma języka polskiego, co w sumie dość mocno rozczarowuje.

Bateria pozwala na ok. 28-29 godzin pracy (Sony deklaruje 30) z aktywnym ANC, co jest zdecydowanie wystarczającym wynikiem (choć nie ma tutaj żadnej poprawy względem poprzedniej generacji). Nie zabrakło też szybkiego ładowania – i to jakiego, bo zaledwie 3 minuty pod kablem dają nam 3 godziny dodatkowego słuchania. Co ciekawe, słuchawki działają również podczas ładowania – to duży plus, bo nic tak nie irytuje jak rozładowujące się słuchawki w samym środku pracy czy podczas długiego lotu samolotem. W tym aspekcie trudno do czegokolwiek się przyczepić.

Legenda trwa…

Sony WH-1000XM6 to właściwie pod każdym względem lepsze słuchawki od poprzedniej generacji. Producent wysłuchał użytkowników, wracając do składanego pałąka. Mocno poprawiono też ergonomię i wreszcie zastosowano wymienne pady, co powinno znacząco wydłużyć żywotność produktu (wstyd trochę, że potrzeba było do tego aż 6 generacji…).

Jednak największym atutem tych słuchawek jak zwykle jest ANC. Zastosowanie aż 12 mikrofonów czyni cuda, sprawiając, że WH-1000XM6 zapewniają wręcz ciszę absolutną. Trudno mi wskazać jakiekolwiek słuchawki, które byłyby w tym aspekcie tak dobre.


Jeżeli chodzi o brzmienie – cóż, tu trochę po staremu. Z jednej strony na pewno widać spory postęp, bo headset gra dużo lepiej niż kiedykolwiek. W międzyczasie jednak konkurencja też poszła do przodu, więc pewnie znajdziemy na rynku bezprzewodowe headsety o lepszej charakterystyce i klarowności. A przynajmniej ja byłbym w stanie wymienić kilka takowych.

Nie zmienia to jednak faktu, że WH-1000XM6 podtrzymują legendę tej serii, robiąc właściwie wszystko lepiej niż poprzedni model. Tym samym trudno ich nie polecić każdemu posiadaczowi starszych generacji oraz wszystkim tym, którzy szukają najlepszego ANC na rynku.

Sony WH-1000XM6
plusy
  • Eleganckie etui na zamek magnetyczny
  • Wysoka ergonomia i powrót do składanego pałąka
  • Duża poprawa, jeżeli chodzi o brzmienie
  • Rewelacyjny ANC
  • Świetny czas pracy na baterii
minusy
  • Dalej nie ma normy wodoszczelności IP ani możliwości zdjęcia nauszników
  • W brzmieniu dominują basy (co nie dla każdego będzie wadą)
  • Tryb rozmów i Speak to Chat wymagają nieco poprawek

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama