Raz jeszcze chciałbym powrócić do tematu konfliktu z Apple i ich niesławnych 30% które inkasują od transakcji. Przepychanki z Epic Games trwają i trwać będą jeszcze chwilę — sprawa trafia do sądu, który ma to ostatecznie rozstrzygnąć. Ale dziś chciałbym zachęcić do dyskusji na temat tego na których platformach warto ten procent akceptować, a na których nie. Bo albo Apple ma pecha, albo krajobraz rynku gier może się zmienić nie do poznania.
Wydawcy powinni bojkotować stawki i politykę konsol czy Apple wystarczy? [dyskusja]
Czym konsole różnią się od ekosystemu Apple?
Od kilku dni zastanawiam się czym tak naprawdę ekosystem konsol różni się od tego, co oferuje Apple. Ich producenci (niezależnie czy mówimy o Nintendo, Sony czy Microsofcie) poświęcili czas i pieniądze na produkcje zarówno samego sprzętu, kontrolerów, jak i systemu. Zarówno PlayStation 4, Switch jak i Xbox są zamknięte — mają jeden sklep i muszą oddawać procent od transakcji. Dokładne stawki nie są znane (wiemy tylko że Microsoft Store to 30% i 15% dla subskrypcji nie związanych z grami), ale nieoficjalnie mówi się że zarówno w PlayStation Store jak i eShopie twórcy / wydawcy muszą liczyć się z... 30% prowizji, czyli dokładnie jak na iOS. Oczywiście nie jestem pierwszym który ma podobne refleksje, takie pytanie do Tima Sweeneya — prezesa Epic Games — już padło. I nawet na nie odpowiedział na Twitterze:
I jakoś tak... no nie do końca potrafię to usprawiedliwić i traktować jego odpowiedź z powagą. Owszem — powszechnie wiadomo że na początku życia konsol wielu producentów do nich dokłada (chociaż Nintendo od lat rozgrywa to tak, że zarabia od wejścia) — ale po jakimś czasie nie jest to już prawdą. Dlatego też to co napisał Sweeney jest dla mnie kuriozalne — by nie powiedzieć, że bez sensu. Zabrakło mi tylko argumentu, że konsole są dużo tańsze niż smartfony. Ale myślę że przy dłuższej dyskusji, pomiędzy wielokrotnym czepianiem się Apple (okazjonalnie — także i Google) udałoby się dojść do momentu, w którym takie i inne tłumaczenia też by doszły do zestawu.
Moje zdanie na temat Epic Games i całej tej akcji znacie. Nie uważam by 30% Apple było czymś dobrym — jest standardem, o którego zmianę może faktycznie warto jest walczyć. Coraz więcej mediów chce sprzeciwić się gigantowi z Cupertino. Ale o ile tutaj pełna zgoda, albo przynajmniej niech te stawki będą zmienne w zależności od progów przychodów generowanych przez dany tytuł, o tyle ze zmuszaniem ich do otwarcia się na inne sklepy — kompletnie nie. Bo sam porównuję iOS właśnie do konsol, gdzie nikt nie burzy się ani o stawki, ani o to że próżno tam szukać alternatywnych sklepów. To coś, co zbudowali od zera: zarówno pod względem podzespołów jak i systemu, więc mają prawo zarządzać jak chcą. No i wciąż dla mnie Epic Games są po prostu mało wiarygodni — bo przecież na Androidzie stawki nie różniły się czy gra w Google Play była czy nie. A poza tym warto przypomnieć sobie inne wyskoki Sweeneya, jak choćby te z 2016 roku kiedy wrogiem publicznym numer jeden był dla niego Microsoft. Twierdził wtedy, że zmiany w Windowsie (a dokładniej: Universal Windows Platform) dążą do tego, by zabić Steam. Ten sam Steam, o którym od czasu startu Epic Games Store mówi że to najgorsze co może być. Podwójne standardy?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu