Autorem tekstu jest Dawid Zaraziński. Internetowe problemy krajów zachodniej cywilizacji przypominają mi czasem w jak rozpieszczonym kręgu cywiliza...
Autorem tekstu jest Dawid Zaraziński.
Internetowe problemy krajów zachodniej cywilizacji przypominają mi czasem w jak rozpieszczonym kręgu cywilizacyjnym żyjemy. Instagram może sprzedawać twoje marne zdjęcia? Obawiasz się o swego Kindle’a, bo los czytników e-booków jest przesądzony? Są miejsca, w których internauci mają prawdziwe problemy. Na przykład Iran.
Jak mówił kilka miesięcy Reza Taghipour, były minister ds. technologii informacyjnych i komunikacyjnych Iranu, internet promuje przestępczość, podziały i ateizm. A celem rządu jest walka z tymi plagami. Stąd sukcesywne odcinanie Irańczyków od globalnej sieci.
We wrześniu władze Iranu ogłosiły plany stworzenia własnego internetu. Już teraz Irańczycy nie mają dostępu m.in. do Facebooka, Twittera, zagranicznych dostawców usług pocztowych, filtrowane są wyniki wyszukiwania w Google. Łącznie w Iranie zablokowanych jest ok. 5 mln stron. Jeśli władze spełnią obietnicę, w marcu kraj zostanie całkowicie zamknięty w wewnętrznej sieci internetowej. Pojawią się twory takie jak Mehr.ir, islamski klon YouTube.
Bardziej świadomi Irańczycy robią co mogą by nie dać się zamknąć w cyfrowym więzieniu. Stąd duża popularność rozwiązań VPN, które pozwalają korzystać z „zachodniego” internetu.
Co ciekawe, blokadą Facebooka nie przejmuje się ajatollach Ali Chamenei, irański przywódca duchowy. W serwisie pojawił się jego oficjalny fanpage. W zaledwie kilka dni zdobył ponad 16 tys. fanów. Nieźle jak na fanatyka, który zapowiada zniszczenie Izraela czy wieszczy nadejście wojny oznaczającej koniec świata. Duchowny jest obecny także na Twitterze i Instagramie – prawdziwy rekin mediów społecznościowych.
Według organizacji Freedom House, Iran znajduje się na na samym dole listy krajów praktykujących wolność w internecie. Warto o tym pamiętać pomiędzy nałożeniem kolejnego filtra na zdjęcie kawy ze Starbucksa. Po antyrządowych zamieszkach z 2009 r., podczas których Facebook był podstawowym narzędziem komunikacji, „wolność internetu” ma w Iranie bardzo wymierne, praktyczne znaczenie.
Myślę, że Iran powinien nas obchodzić. Jasne, jest daleko, co nam do tego? Co jednak z tych naszych walk o „wolność w internecie”, SOPA, PIPA i inne bzdury? Potrafimy patrzeć trochę dalej niż czubek naszego nosa? Mamy pewność, że za jakiś czas podobnych zapędów regulacyjnych nie będą miały bliższe nam kraje?
zdjęcie: Ali Chamenei u boku poprzednika, ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, twórcy republiki islamskiej w Iranie, źródło.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu