Microsoft już od ponad roku świętuje obecność Windows 10 na rynku systemów operacyjnych na świecie. Premiera oprogramowania była całkiem udana, choć nie można stwierdzić, by "dziesiątka" była takim sukcesem, jakiego życzyłby sobie Microsoft. Plan miliarda maszyn z tym systemem na pokładzie nie wypali - to już wiemy. Ale mimo wszystko, Windows 10 należy nazwać solidną odsłoną okienek, choć niekoniecznie jest ona bezproblemowa.
Niezwykle kontrowersyjnym posunięciem giganta było zabranie użytkownikom kontroli nad aktualizacjami. Co prawda, biznesowi klienci Microsoftu i posiadacze wersji Pro mają możliwość co najmniej odroczenia uaktualnień, natomiast typowi użytkownicy domowi z tego skorzystać nie mogą. Z jednej strony Microsoft chce dbać o to, by każdy użytkownik, który z Windows korzysta, miał zawsze aktualne oprogramowanie, a to ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa. Jednak trzeba dodać, że Windows działa na wieku konfiguracjach sprzętowych i niektóre aktualizacje w połączeniu z pewnymi sprzętami, mogą po prostu sporo zepsuć. Tak właśnie się stało wraz z uaktualnieniem z zeszłego tygodnia, które zwyczajnie psuło systemy, wprowadzając je w niekończący się ciąg ponownych uruchomień.
Microsoft już pracuje nad tą sprawą i ma w najbliższym czasie poprawić uaktualnienie. Na szczęście, ten problem nie dotyka zbyt wielu maszyn i obecnie nie wiadomo do końca, jakie okoliczności sprawiają, iż komputery wpadają w stan niekończących się ponownych uruchomień. (chociaż prawdopodobnie to efekt zaprowadzenia aplikacji Win32 do Sklepu) Jednak warto wspomnieć o tym, co może powodować taki stan rzeczy już w trakcie developmentu. Jak zapewne wiecie, każda aktualizacja dla Windows 10 najpierw jest testowana przez Insiderów. Ci, którzy znajdują się w tym programie bardzo lubią korzystać z kompilacji testowych na maszynach wirtualnych. I z tym jest problem, bo tego typu testy dają tylko pogląd na "ogólne" działanie systemu.
Oprogramowanie, które musi zwyczajnie dobrze funkcjonować na każdej możliwej konfiguracji (a takich maszyn jest około pół miliarda) dobrze by było przetestować na sporej grupie, aby mieć pogląd na to, co aktualizacja może zepsuć. Jest to nierealne, bo nawet sam Microsoft przestrzega Insiderów przez instalowaniem Windows 10 na "produkcyjnych" pecetach, stąd bardzo często ląduje on na maszynach wirtualnych.
Jest to zatem patowa wręcz sytuacja dla samego Microsoftu, który chociażby z powodów wizerunkowych powinien utrzymać obecną politykę dotyczącą aktualizacji. Jednak, powoduje ona pewne problemy w przypadku niektórych maszyn z "egzotycznym" czasami sprzętem. Sterowników dla urządzeń zgodnych z Windows jest niesamowicie wiele, a system podczas jego rozwoju powinien być zgodny z każdym z nich, aby utrzymać kompatybilność dla całego okresu "życia" danej maszyny. Wymuszenie instalacji kolejnych uaktualnień dla Windows jest zatem niesamowicie problematyczne, bo konsument nigdy nie będzie pewien, czy wraz z kolejną paczką usprawnień system się zwyczajnie nie posypie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu