Felietony

To już rok mojego uzależnienia

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

24 maja ubiegłego roku na półkach sklepowych pojawiło się Overwatch, strzelanka od Blizzarda. Z jednej strony magia produkcji tego studia, z drugiej wszyscy mieli obawy - bo to gatunek, w którym producenci byli nowicjuszami. Overwatch okazał się hitem, a dla mnie tytułem, który wciąga i sprawia masę frajdy do dziś.

Pamiętacie mój ubiegłoroczny film o Overwatch? Mówiłem w nim, że jestem uzależniony od tej produkcji. „Przejdzie ci po miesiącu lub dwóch” - mówiliście. Nie przeszło, nawet wczoraj zaliczyłem ze znajomymi dwa mecze. Oczywiście gra Blizzarda nie jest jedynym tytułem, z którym przez ostatni rok spędzałem czas, ale dawno - naprawdę bardzo dawno żadna gra nie przyciągnęła mnie do ekranu na tak długo, wykradając z życia setki godzin.

Reklama

Wydarzenie rocznicowe

Blizzard lubi wszelkiej maści rocznice, o czym przypomniał nam niedawno w związku z urodzinami pierwszego Diablo (niestety dodatek do D3 okazał się rozczarowaniem). Planuje też coś dla Overwatch, co w sumie wpisze się w tradycję uruchamiania okazjonalnych wydarzeń w grze. Co dostaniemy na pierwsze urodziny gry?

Po pierwsze darmowy weekend z Overwatch, który potrwa od 26 do 29 maja. Przez ten czas udostępnione za darmo zostanie wszystko - bohaterowie, mapy i tryby. Jeśli po darmowym weekendzie zdecydujecie się kupić Overwatch, gra zapamięta wszystko, co osiągnęliście podczas testów.

We wtorek 23 maja wydana zostanie ponadto Overwatch: Game of the Year Edition - na PC, X1 i PS4. Zawierać będzie ona 10 skrzynek z łupami, skórki bohaterów Overwatch (klasyczne), Smugę do Heroes of the Storm, zwierzaka Mały Winston do World of Warcraft, skrzydła Łaski w Diablo III, portret w Starcraft II oraz rewers do Hearthstone. Jak widzicie więc, Blizzard ponownie miesza swoje gry, dając w jednej coś związanego z drugą. Mi się ten pomysł podoba, ostatnio zdobyłem tak specjalną skórkę dla D.Vy. Co nie zmienia faktu, że dodatki są trochę…eh…biedne.

No dobrze, zacząłem ten felieton od stwierdzenia, że Overwatch wciągnął mnie jak żadna inna gra. To najprawdziwsza prawda, choć nie tylko gra jest tego zasługą/winą. Overwatch to produkcja przeznaczona dla wielu graczy i nie chodzi mi wcale o to, że nie ma trybu kampanii. Granie w ten tytuł samemu, bez fajnej, zgranej ekipy znajomych trochę mija się z celem. Bez odpowiedniej komunikacji szanse na wygraną są duża mniejsze. A tytuł ten nie ocenia nas (mecze rankingowe), ale całą ekipę. Możecie być więc świetni, mieć zagranie meczu, największą liczbę eliminacji, same złote medale - a i tak ranking spadnie, bo drużyna jako drużyna nie była w stanie wygrać meczu.

Jednocześnie jeśli Was to stresuje, Blizzard przygotował tryb zręcznościowy, gdzie pojęcie rangi nie istnieje. Tu po prostu nabijamy poziomy doświadczenia i to zdecydowanie najprzyjemniejsza część Overwatch. Tytuł ten wynagradza nawet za drobiazgi, a to zachęca do dalszej zabawy i pozwala poczuć się jak osoba, która naprawdę nieźle ogarnia o co tu chodzi. Przykład? Nie ma czegoś takiego jak klasyczne kille, są eliminacje. A żeby zaliczyć eliminację nie trzeba wcale być katem przeciwnika. Działa to trochę jak asysty w innych FPS-ach, często więc eliminacja oznacza jedynie otagowanie wroga własną bronią, gdy znajomy z drużyny przyczynił się do jego zgonu. Słabe? Niekoniecznie, zawsze będziecie „na plusie”, a i tak gra wymaga treningu, jest tu więc dużo więcej zachęty niż w większości innych gier. Innymi słowy - próg wejścia do Overwatch ustawiono bardzo nisko, jednocześnie odpowiednie opanowanie bohaterów, map, trybów, a przede wszystkim swojej roli w drużynie to przynajmniej kilkadziesiąt godzin grania.

Magia Blizzarda

Powtarzam to jak mantrę, ale Overwatch jest doskonały przykładem na to, że istnieje „magia Blizzarda”. Spójrzcie na którąkolwiek z produkcji tego studia i powiedzcie, że jest słaba. Nie da się. Każda z ich gier gromadzi wokół siebie masę graczy, praktycznie każda stała się na swój sposób kultowa. I nie inaczej jest z Overwatch, który wcale nie miał łatwo w świecie FPS-ów. Wydawało się, że karty są tu już rozdane, a przy okazji wraz z premierą gry, na rynku pojawił się bezpośredni konkurent celujący w podobną grupę odbiorców (choć sama gra była inna). Chodzi o Battleborn, które praktycznie przepadło, a szanse przecież miało do Overwatch podobne. No cóż, to tylko pokazuje jak mocnym tytułem jest OW.

Wszystkiego najlepszego

Sam jestem trochę zaskoczony czasem spędzonym z Overwatch. Jest to dla mnie gra w pewien sposób wyjątkowa i choć nie jestem wymiataczem (ale bądźmy szczerzy, to wina całej ekipy ;P), zabawa w sieci sprawia mi tu przyjemność. Dużą większą niż u konkurencji. Dlatego życzę wszystkim graczom wszystkiego najlepszego i oby Blizzard wspierał swoją produkcję tak dobrze również w drugim roku jej żywota.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama