E-sport

To już 10 lat Intel Extreme Masters! E-Sport nigdy wcześniej nie był tak popularny

Tomasz Popielarczyk
To już 10 lat Intel Extreme Masters! E-Sport nigdy wcześniej nie był tak popularny
17

To był mój trzeci IEM w życiu. Każdego roku wyjeżdżam z Katowic z workiem nowych doświadczeń i niesamowitych przeżyć. Nie inaczej było i tym razem.

Tegoroczny finał był wyjątkowy, bo obchodziliśmy zarazem 10-lecie Intel Extreme Masters. Finały z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością i przyciągają coraz większą liczbę gości. Oficjalnych danych jeszcze nie znamy, ale podczas porannej konferencji w niedzielę pojawiły się wzmianki o przekroczeniu ubiegłorocznego wyniku (104 tys. osób). To było widać i czuć na każdym kroku. Katowicki spodek staje się już po prostu trochę za mały wobec takiej dynamiki wzrostu.

Historia IEM sięga 2006 roku - to wtedy podczas targów CeBIT w Hannowerze odbyła się pierwsza impreza tego typu. Po sześciu latach przeniesiono ją do Katowic. W sumie dotąd w finałach Intel Extreme Masters ponad tysiąc graczy walczył o nagrody o łącznej wartości przekraczającej 4,6 mln dolarów. Nie tylko oczywiście w Katowicach, bo rozgrywki IEM gościły w sumie w 25 miastach. Obecnie oprócz Polski impreza odbywa się również w San Jose, gdzie jednak ma zdecydowanie mniejszą skalę.

IEM upływa pod znakiem trzech tytułów: Counterstrike'a, League of Legends oraz StarCrafta II. Oczywiście nie zawsze tak było - swego czasu na turnieju pojawiał się np. Warcraft III. Aktualnie wizytówką turnieju jest popularny LoL, który jednocześnie przyczynia się do rosnącej w niesamowitym tempie popularności gatunku MOBA. Nie oznacza to jednak, że tutaj znajdują się największe pieniądze. Rekordową nagrodę w ósmej edycji zgarnął bowiem grający w StarCrafta II Kim „sOs” Yoo Jin. Za zwycięstwo otrzymał w sumie 100 tys. dolarów.

Widać czarno na białym zatem, że za rosnącą popularnością e-sportu idą też coraz większe pieniądze. Producenci sprzętu gamingowego oraz komputerów przeznaczają ogromne pieniądze na sponsoring drużyn e-sportowych. Jest to dla nich jednym z najważniejszych instrumentów promocji i trudno się dziwić, bo e-sportowcy są coraz częściej autorytetami i idolami młodych ludzi. A fani prędzej wybiorą sprzęt, na którym gra ich ulubieniec niż jakikolwiek inny. To tylko jeden z wielu przykładów. E-sport przyciąga bowiem też coraz poważniejsze media głównego nurtu. W tym roku były z nami serwisy, telewizje, gazety, które przez 365 dni w roku mówią o zwykłym sporcie. Na ten jeden weekend (zapewne nie tylko, ale ten jest najważniejszy) obiektem ich zainteresowania stają się rozgrywki w CS-a, LoL-a i Starcrafta. To niesamowite.

Tegoroczny IEM był zauważalnie większy, o czym jednak świadczą nie tylko dłuższe kolejki przed katowickim spodkiem. Organizatorzy z roku na rok powiększają strefę demo, gdzie pojawia się coraz więcej wystawców. Każde stoisko to dziesiątki komputerów, na których każdy chętny mógł pograć po sieci z innymi. Organizowano miniturnieje, konkursy, prezentowano niesamowity sprzęt, a także sprzedawano produkty po okazyjnych cenach. To niestety szło w parze z ogromnym chaosem i nieładem. Po kilkunastu minutach w tym zgiełku marzyło się o minucie ciszy. To też odbijało się na organizowanych turniejach na dwóch umieszczonych w tej samej hali scenach - odgłosy krzyczącego pod stoiskami tłumu czasami zagłuszały komentatorów.

Nowością w tym roku była natomiast strefa free-to-play. Była to wielka hala, gdzie każdy zainteresowany mógł pograć w League of Legends, Counterstrike'a i inne tytuły. Tutaj również zorganizowano turnieje dla mediów, co było bardzo przyjemną odskocznią od pracy. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo strefa przyciągała tłumy. Jednocześnie panował tutaj większy spokój i ład, dzięki czemu grało się o wiele przyjemniej.

Jeśli chodzi o same rozgrywki, te nie zawiodły. Finał CS:GO przedłużył się do późnych godzin nocnych. Tu rozczarowała organizacja, bo w pewnym momencie przestano wpuszczać gości do Spodka (przepisy? Godziny otwarcia? Nie mam pojęcia...). Mistrzostwo drugi raz z rzędu zgarnęło Fnatic. Dla odmiany finał w LoL-a, który miał być głównym wydarzeniem imprezy skończył się niesamowicie szybko. SKT zdominowało rozgrywki - pod sam koniec grający przeciw nim Fnatic (nie mylcie z Fnatic grającym w CS-a) po prostu się poddali. Ja marzyłem o tym, żeby zobaczyć kobiece finały w CS:GO. Niestety się nie udało. Zamiast tego byłem świadkiem niesamowitej akcji zorganizowanej przez Intela we współpracy z Acerem. Trzech profesjonalnych zawodników z Team Astralis grało przeciwko piątce ochotników z widowni. Jeżeli amatorzy by zwyciężyli, otrzymaliby nowiutkie gamingowe laptopy Acer Predator. Żeby ułatwić im zadanie, w pierwszej rundzie grał jeden profesjonalny zawodnik, a w drugiej dwóch. Jak łatwo się domyślić, to wystarczyło, aby pozbawić ochotników wszelkich złudzeń.

Intel Extreme Masters 2016 wypadło naprawdę dobrze. Wracam do domu z ogromną chęcią, by w końcu się przełamać i zacząć grać w CS:GO lub wrócić do StarCrafta. Jednocześnie jestem też pełen niepokoju - jeżeli za rok impreza znowu urośnie, to czy katowicki obiekt to wytrzyma?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu