Myślę że nie przesadzę ani trochę rozpoczynając ten tekst od stwierdzenia, że słuchawki dla wielu z nas są sprzętem bez którego nie wyobrażają sobie już codzienności. Jedni wybierają nauszne, inni douszne, jeszcze inni dokanałowe — ale jeżeli, podobnie jak ja, korzystacie z tego sprzętu kilkanaście-kilkadziesiąt godzin w tygodniu, to prawdopodobnie macie cały zestaw wytycznych które musi spełniać urządzenie. Airy True Wireless firmy Teufel to jeszcze jeden przedstawiciel bezprzewodowych słuchawek sprzedawanych w etui. Douszne słuchawki z maleńkim etui na stałe wpisały się już w krajobraz współczesnej elektroniki. W jakiej formie zaproponowała je firma od lat specjalizująca się w dobrej klasy sprzęcie audio?
Recenzja: Teufel Airy True Wireless. Bezprzewodowe słuchawki legendarnej firmy
Teufel Airy True Wireless: pierwsze wrażenie
Eko pudełko (szary karton), w środku instrukcja, kabel do ładowania i etui ze słuchawkami. Szczerze? Nie spodziewałem się w 2020 znaleźć słuchawek w takiej cenie które wciąż korzystają z będącego na wymarciu złącza micro USB. To pierwsza lampka ostrzegawcza, tym bardziej, że urządzenie było rozładowane i nim je uruchomiłem musiałem chociaż na kilka minut podłączyć je do prądu. Jako że Kindle'a ładuję raz na kilka tygodni — ten kabel już dawno wypadł z mojego stałego repertuaru, sprawdziłem jeszcze czy nie da rady załatwić tego wygodniej — tj. indukcyjnie. Zgodnie z oczekiwaniami: nie dało się.
Teufel to marka rozpoznawalna przede wszystkim wśród ludzi siedzących chociaż kapkę głębiej w temacie audio. Ich logo jest... uroczo proste i oldschoolowe — a nazwa, jak to słusznie skwitował redakcyjny kolega, łatwa do pomylenia z producentem patelni. Ocena wyglądu to kwestia, jak zwykle, mocno subiektywna. Dla mnie słuchawki (podobnie jak i samo etui) wyglądają... po prostu w porządku. Ale znajomi którzy widzieli u mnie słuchawki Teufel Airy True Wireless za każdym razem pytali czy to jakiś nowy hit z Aliexpress. Jako że te pytania padły z kilku stron, pomyślałem że matowy plastik i logo w starym stylu niezbyt trafiają we współczesne gusta. I w oczach wielu prezentują się nieco gorzej niż błyszczące pudełka AirPodsów czy FreeBuds od Huawei.
Teufel Airy True Wireless: kiedy już udało mi się je podłączyć...
Z technologią Bluetooth mamy bardzo trudną relację. Z jednej strony — nie lubimy się (z wzajemnością), z drugiej — nie potrafię bez niej żyć, bo wszystko jest lepsze niż kable (i, w 2020, dla wielu dodatkowe przejściówki). To nie był żaden chlubny wyjątek — hurtowo podłączałem sprzęt do iPhone'a, iPada oraz Macbooka Pro — trzech urządzeń, na których w kolejnych dniach testowałem słuchawki. I jak zwykle nie obyło się bez niespodzianek. Ale kiedy udało się uporać z formalnościami — można było nareszcie włożyć je do ucha. Standardowe gumki w średnim rozmiarze idealnie leżały mi w uszach — odpaliłem więc ulubioną playlistę i wybrałem się na spacer.
Szybko okazało się, że gumki jednak nie są tak idealne jak mi się w pierwszej chwili wydawało, po kilku minutach zaczęły mnie uwierać — i mimowolnie dotykałem uszu poprawiając ich pozycje w uchu, jednocześnie aktywując któryś z gestów. A tych słuchawki oferują całą gamę — poza regulacją głośności są wszystkie najważniejsze sztuczki, jakie tylko przychodzą mi na myśl. Pełną ściągawkę możecie podejrzeć niżej:
Minęła dłuższa chwila nim przywykłem do tamtejszych gestów, a zmuszony byłem przywyknąć. Słuchawki nie mają (jeszcze?) dedykowanej aplikacji, także można zapomnieć o wprowadzeniu domyślnych ustawień i dodatkowej konfiguracji. Szkoda.
Wspomniałem też o tym, że co rusz poprawiałem słuchawki — wymieniłem więc gumki na te mniejsze. I, niestety, te leżały jeszcze gorzej — największe w zestawie były dla mnie kompletnie nieakceptowalne. Wszystkie jednak miały wspólny mianownik — po kilku minutach zaczęły mnie boleć uszy. Przyznam że to pierwszy model słuchawek dokanałowych (i dousznych w ogóle) z którymi mam taką sytuację. Bo choć na co dzień moimi głównymi słuchawkami są te od Huawei, to regularnie korzystam też z dokanałowych, bez przewodowych, a-jays — gdzie analogicznych problemów nigdy nie uświadczyłem. Na plus — zdecydowanie waga słuchawek. Zarówno etui, jak i same earbudsy, są wyjątkowo lekkie.
Teufel Airy True Wireless: o dźwięk tu przecież chodzi
Wybierając słuchawki za kilkaset złotych oczekujemy jakości. I pod tym względem Teufel Airy True Wireless prawdopodobnie okażą się naprawdę satysfakcjonujące — skacząc między gatunkami byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony brzmieniem każdego z nich. Popowe szlagiery brzmiały naprawdę czysto, basy w elektronice były wyraźne i przyjemne, ale sprzęt świetnie odnajduje się także w rockowych brzmieniach. Nie oczekujcie jednak że będą to najmocniejsze basy i najczyściejsze góry — to sprzęt uniwersalny, douszny, bezprzewodowy — warto mieć to na uwadze. Ale ta jego uniwersalność i wyważenie dźwięków sprawia, że mają szansę spodobać się także tym bardziej wymagającym użytkownikom.
Dużo czasu w słuchawkach spędzam z podcastami — i tutaj również bez zarzutów, jest czysto i wyraźnie. Choć wiadomo — sporo zależy od jakości samego nagrania, a z tymi bywa różnie. W przypadku oglądania wideo — także trudno znaleźć mi powody do narzekań. Synchronizacja nie jest idealna, ale jest na tyle sprawna, że można komfortowo oglądać filmy, seriale czy losowe materiały z YouTube.
Jeżeli rozważacie zakup Airy True Wireless od Teufel z myślą o rozmowach telefonicznych, tutaj tak kolorowo już nie jest. Z odsłuchem rozmów telefonicznych problemów nie ma żadnych, ale po kilku przeprowadzonych rozmowach — zarówno tych grupowych, jak i prywatnych, trudno mi powiedzieć to samo o kwestii wbudowanych mikrofonów. O ile w domu działały średnio — ale poprawnie i moi rozmówcy specjalnie nie narzekali, o tyle podczas spaceru nawet najmniejszy wiatr i dodatkowe dźwięki dookoła właściwie uniemożliwiały komfortowe prowadzenie dialogu. Co rusz słyszałem prośbę o to, by powtórzyć co mówiłem — coś, co nie zdarza we FreeBudsach.
Na plus: mimo braku ANC, słuchawki sprawdziły się w głośniejszych środowiskach. Wspomniane pchełki Huawei nie dają rady z podcastami w warszawskim metrze — szum jest na tyle duży, że skutecznie zagłusza dźwięki słuchawek. Tutaj widać przewagę dokanałowych słuchawek, które w takiej sytuacji radzą sobie znacznie lepiej.
Teufel Airy True Wireless: czy warto je kupić?
Należę do grona, któremu wygląd Teufel naprawdę się podoba — a ich 25 godzin działania przy pełnym etui (w tym około 5h na jednym ładowaniu) robi na mnie wrażenie. Kiedy dodamy do tego wysoką jakość dźwięku, wsparcie dla Bluetooth 5.0 z AAC i lekką konstrukcję otrzymujemy naprawdę solidny pakiet. Pakiet który da się lubić — ale jest ze mną wyjątkowo niekompatybilny. Nieważne które gumki wybieram, zawsze mnie uwierają. A szkoda, bo wydają się być idealnym sprzętem do ćwiczeń (spełniają normę IPX5), a przy tym są lekkie i nie trzeba pamiętać o ich częstym ładowaniu. Chociaż tutaj przydałyby się poprawki, bo micro USB w 2020 aż nie przystoi. Mimo wszystko to kawał solidnego sprzętu. Standardowa cena producenta to 649 zł — ale w oficjalnym sklepie czeka kod zniżkowy o wartości 200 zł. Myślę, że w takiej cenie jak najbardziej warto.
Plusy:
- wysoka jakość dźwięku;
- lekkie;
- IPX5;
- długi czas działania na jednym ładowaniu (samych słuchawek oraz etui).
Minusy:
- ładowanie (micro USB, brak ładowania indukcyjnego);
- mikrofon nadający się do użytku tylko w cichym środowisku;
- brak aplikacji pozwalającej wprowadzić zmiany w gestach;
- subiektywnie — niewygodne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu