Tesla

Tesla stworzy system energetyczny dla 3,4 mln osób?

Maciej Sikorski
Tesla stworzy system energetyczny dla 3,4 mln osób?
5

Mieszkańcy Karaibów przeżywają bardzo trudne chwile: huragany spustoszyły wyspy, zniszczyły znaczną część infrastruktury, pozbawiły ludzi dostępu do wody oraz elektryczności. W dramatycznej sytuacji znaleźli się m.in. Portorykańczycy. Apelują o pomoc do amerykańskich władz (to terytorium zależne od USA) i mają nadzieję na szybkie podjęcie działań na dużą skalę. Możliwe, że w sukurs przyjdą im nie tylko urzędnicy i służby ze Stanów Zjednoczonych, ale też amerykańskie firmy - jedną z nich będzie Tesla, która może się podjąć odbudowy systemu energetycznego wyspy. To byłoby olbrzymie wyzwanie.

Tesla ponownie w centrum uwagi. I znowu przyczyniła się do tego aktywność Elona Muska w mediach społecznościowych. Otrzymał pytanie, odpowiedział, lawina ruszyła. Zacznijmy jednak od początku.

Portoryko zostało spustoszone przez huragany, wyspa zamieszkana przez kilka milionów osób zaległa w ciemności: infrastruktura energetyczna praktycznie przestała istnieć. Nie ma światła, nie działają lodówki, klimatyzatory, trudno naładować telefony. To oczywiście problem "domowy" - jest też ten szerszy, bo normalnie nie mogą funkcjonować służby bezpieczeństwa, urzędy, szpitale. Chaos. Problem starają się opanować np. strażacy z agregatami, ale to nie wystarcza. Stało się przy tym jasne, że odtworzenie sieci energetycznej potrwać może nawet miesiące. Tesla postanowiła pomóc i zaczęła wysyłać do Portoryko akumulatory Powerwall. Na wyspę wybrali się także instalatorzy, którzy mają sprawić, by społeczność zaczęła szybko korzystać z tych baterii. To jednak kropla w morzu potrzeb.

Tesla ponownie w centrum uwagi. I znowu przyczyniła się do tego aktywność Elona Muska w mediach społecznościowych. Otrzymał pytanie, odpowiedział, lawina ruszyła. Zacznijmy jednak od początku.

Portoryko zostało spustoszone przez huragany, wyspa zamieszkana przez kilka milionów osób zaległa w ciemności: infrastruktura energetyczna praktycznie przestała istnieć. Nie ma światła, nie działają lodówki, klimatyzatory, trudno naładować telefony. To oczywiście problem "domowy" - jest też ten szerszy, bo normalnie nie mogą funkcjonować służby bezpieczeństwa, urzędy, szpitale. Chaos. Problem starają się opanować np. strażacy z agregatami, ale to nie wystarcza. Stało się przy tym jasne, że odtworzenie sieci energetycznej potrwać może nawet miesiące. Tesla postanowiła pomóc i zaczęła wysyłać do Portoryko akumulatory Powerwall. Na wyspę wybrali się także instalatorzy, którzy mają sprawić, by społeczność zaczęła szybko korzystać z tych baterii. To jednak kropla w morzu potrzeb.

Niedługo później pojawił się jednak tweet, w którym padło pytanie o to, czy Elon Musk może pomóc i stworzyć w Portoryko niezależny system energetyczny. Szef Tesli odpowietrzał, że to jest wykonalne, bo jego korporacja robiła już takie rzeczy na mniejszych wyspach - chodzi po prostu o zwiększenie skali. Oczywiście ewentualne działanie wymagałoby inicjatywy ze strony polityków, biznesu i lokalnej społeczności. Nie trzeba było długo czekać, by do rozmowy włączył się gubernator Portoryko, który zaproponował rozmowę na ten temat i wręcz sprowokował Muska do działania. Uderzenie w ego miliardera - sprytne posunięcie.

Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić. Czym innym jest stworzenie instalacji samowystarczalnej dla wyspy zamieszkanej przez 70 tysięcy osób, a czym innym przypadek Portoryko, którego społeczność przekracza 3,4 mln osób. To wielkie wyzwanie logistyczne, techniczne i przede wszystkim finansowe. Tu pieniądze musiałyby popłynąć szerokim strumieniem z Waszyngtonu (ewentualnie od innych państw, które chciałyby wesprzeć wyspę). Gdyby jednak rozmowy doprowadziły do jakiegoś porozumienia i projekt doczekałby się przynajmniej częściowej realizacji...

To mogłoby przebić słynny już zakład o czas stworzenia potężnego akumulatora dla regionu w Australii. Tam praca wre, instalacja o planowanych parametrach 100MW/129MWh ma być już gotowa w połowie. Jeśli Tesla zdoła ukończyć inwestycję przed czasem (a to wydaje się bardzo prawdopodobne), pewnie zrobi się spory szum, firma będzie mogła liczyć na kolejne zlecenia tego typu. Działania w Portoryko byłyby jednak znacznie większą kampanią marketingową i poligonem doświadczalnym zarazem. Ktoś stwierdzi, że to czysty marketing, podobny do zwiększenia pojemności akumulatorów w samochodach, gdy huragan uderzył w USA. W jakimś stopniu jest to pewnie prawda. Ale na tym przecież polega robienie biznesu.

Niedługo później pojawił się jednak tweet, w którym padło pytanie o to, czy Elon Musk może pomóc i stworzyć w Portoryko niezależny system energetyczny. Szef Tesli odpowietrzał, że to jest wykonalne, bo jego korporacja robiła już takie rzeczy na mniejszych wyspach - chodzi po prostu o zwiększenie skali. Oczywiście ewentualne działanie wymagałoby inicjatywy ze strony polityków, biznesu i lokalnej społeczności. Nie trzeba było długo czekać, by do rozmowy włączył się gubernator Portoryko, który zaproponował rozmowę na ten temat i wręcz sprowokował Muska do działania. Uderzenie w ego miliardera - sprytne posunięcie.

Tesla ponownie w centrum uwagi. I znowu przyczyniła się do tego aktywność Elona Muska w mediach społecznościowych. Otrzymał pytanie, odpowiedział, lawina ruszyła. Zacznijmy jednak od początku.

Portoryko zostało spustoszone przez huragany, wyspa zamieszkana przez kilka milionów osób zaległa w ciemności: infrastruktura energetyczna praktycznie przestała istnieć. Nie ma światła, nie działają lodówki, klimatyzatory, trudno naładować telefony. To oczywiście problem "domowy" - jest też ten szerszy, bo normalnie nie mogą funkcjonować służby bezpieczeństwa, urzędy, szpitale. Chaos. Problem starają się opanować np. strażacy z agregatami, ale to nie wystarcza. Stało się przy tym jasne, że odtworzenie sieci energetycznej potrwać może nawet miesiące. Tesla postanowiła pomóc i zaczęła wysyłać do Portoryko akumulatory Powerwall. Na wyspę wybrali się także instalatorzy, którzy mają sprawić, by społeczność zaczęła szybko korzystać z tych baterii. To jednak kropla w morzu potrzeb.

Niedługo później pojawił się jednak tweet, w którym padło pytanie o to, czy Elon Musk może pomóc i stworzyć w Portoryko niezależny system energetyczny. Szef Tesli odpowietrzał, że to jest wykonalne, bo jego korporacja robiła już takie rzeczy na mniejszych wyspach - chodzi po prostu o zwiększenie skali. Oczywiście ewentualne działanie wymagałoby inicjatywy ze strony polityków, biznesu i lokalnej społeczności. Nie trzeba było długo czekać, by do rozmowy włączył się gubernator Portoryko, który zaproponował rozmowę na ten temat i wręcz sprowokował Muska do działania. Uderzenie w ego miliardera - sprytne posunięcie.

Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić. Czym innym jest stworzenie instalacji samowystarczalnej dla wyspy zamieszkanej przez 70 tysięcy osób, a czym innym przypadek Portoryko, którego społeczność przekracza 3,4 mln osób. To wielkie wyzwanie logistyczne, techniczne i przede wszystkim finansowe. Tu pieniądze musiałyby popłynąć szerokim strumieniem z Waszyngtonu (ewentualnie od innych państw, które chciałyby wesprzeć wyspę). Gdyby jednak rozmowy doprowadziły do jakiegoś porozumienia i projekt doczekałby się przynajmniej częściowej realizacji...

To mogłoby przebić słynny już zakład o czas stworzenia potężnego akumulatora dla regionu w Australii. Tam praca wre, instalacja o planowanych parametrach 100MW/129MWh ma być już gotowa w połowie. Jeśli Tesla zdoła ukończyć inwestycję przed czasem (a to wydaje się bardzo prawdopodobne), pewnie zrobi się spory szum, firma będzie mogła liczyć na kolejne zlecenia tego typu. Działania w Portoryko byłyby jednak znacznie większą kampanią marketingową i poligonem doświadczalnym zarazem. Ktoś stwierdzi, że to czysty marketing, podobny do zwiększenia pojemności akumulatorów w samochodach, gdy huragan uderzył w USA. W jakimś stopniu jest to pewnie prawda. Ale na tym przecież polega robienie biznesu.

Tesla ponownie w centrum uwagi. I znowu przyczyniła się do tego aktywność Elona Muska w mediach społecznościowych. Otrzymał pytanie, odpowiedział, lawina ruszyła. Zacznijmy jednak od początku.

Portoryko zostało spustoszone przez huragany, wyspa zamieszkana przez kilka milionów osób zaległa w ciemności: infrastruktura energetyczna praktycznie przestała istnieć. Nie ma światła, nie działają lodówki, klimatyzatory, trudno naładować telefony. To oczywiście problem "domowy" - jest też ten szerszy, bo normalnie nie mogą funkcjonować służby bezpieczeństwa, urzędy, szpitale. Chaos. Problem starają się opanować np. strażacy z agregatami, ale to nie wystarcza. Stało się przy tym jasne, że odtworzenie sieci energetycznej potrwać może nawet miesiące. Tesla postanowiła pomóc i zaczęła wysyłać do Portoryko akumulatory Powerwall. Na wyspę wybrali się także instalatorzy, którzy mają sprawić, by społeczność zaczęła szybko korzystać z tych baterii. To jednak kropla w morzu potrzeb.

Niedługo później pojawił się jednak tweet, w którym padło pytanie o to, czy Elon Musk może pomóc i stworzyć w Portoryko niezależny system energetyczny. Szef Tesli odpowietrzał, że to jest wykonalne, bo jego korporacja robiła już takie rzeczy na mniejszych wyspach - chodzi po prostu o zwiększenie skali. Oczywiście ewentualne działanie wymagałoby inicjatywy ze strony polityków, biznesu i lokalnej społeczności. Nie trzeba było długo czekać, by do rozmowy włączył się gubernator Portoryko, który zaproponował rozmowę na ten temat i wręcz sprowokował Muska do działania. Uderzenie w ego miliardera - sprytne posunięcie.

Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić. Czym innym jest stworzenie instalacji samowystarczalnej dla wyspy zamieszkanej przez 70 tysięcy osób, a czym innym przypadek Portoryko, którego społeczność przekracza 3,4 mln osób. To wielkie wyzwanie logistyczne, techniczne i przede wszystkim finansowe. Tu pieniądze musiałyby popłynąć szerokim strumieniem z Waszyngtonu (ewentualnie od innych państw, które chciałyby wesprzeć wyspę). Gdyby jednak rozmowy doprowadziły do jakiegoś porozumienia i projekt doczekałby się przynajmniej częściowej realizacji...

To mogłoby przebić słynny już zakład o czas stworzenia potężnego akumulatora dla regionu w Australii. Tam praca wre, instalacja o planowanych parametrach 100MW/129MWh ma być już gotowa w połowie. Jeśli Tesla zdoła ukończyć inwestycję przed czasem (a to wydaje się bardzo prawdopodobne), pewnie zrobi się spory szum, firma będzie mogła liczyć na kolejne zlecenia tego typu. Działania w Portoryko byłyby jednak znacznie większą kampanią marketingową i poligonem doświadczalnym zarazem. Ktoś stwierdzi, że to czysty marketing, podobny do zwiększenia pojemności akumulatorów w samochodach, gdy huragan uderzył w USA. W jakimś stopniu jest to pewnie prawda. Ale na tym przecież polega robienie biznesu.

Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić. Czym innym jest stworzenie instalacji samowystarczalnej dla wyspy zamieszkanej przez 70 tysięcy osób, a czym innym przypadek Portoryko, którego społeczność przekracza 3,4 mln osób. To wielkie wyzwanie logistyczne, techniczne i przede wszystkim finansowe. Tu pieniądze musiałyby popłynąć szerokim strumieniem z Waszyngtonu (ewentualnie od innych państw, które chciałyby wesprzeć wyspę). Gdyby jednak rozmowy doprowadziły do jakiegoś porozumienia i projekt doczekałby się przynajmniej częściowej realizacji...

To mogłoby przebić słynny już zakład o czas stworzenia potężnego akumulatora dla regionu w Australii. Tam praca wre, instalacja o planowanych parametrach 100MW/129MWh ma być już gotowa w połowie. Jeśli Tesla zdoła ukończyć inwestycję przed czasem (a to wydaje się bardzo prawdopodobne), pewnie zrobi się spory szum, firma będzie mogła liczyć na kolejne zlecenia tego typu. Działania w Portoryko byłyby jednak znacznie większą kampanią marketingową i poligonem doświadczalnym zarazem. Ktoś stwierdzi, że to czysty marketing, podobny do zwiększenia pojemności akumulatorów w samochodach, gdy huragan uderzył w USA. W jakimś stopniu jest to pewnie prawda. Ale na tym przecież polega robienie biznesu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu