Stacja nazywa się News24. A jej jutrzejszy debiut jest o tyle ciekawy, że odbywa się w zasadzie wbrew wszystkim rynkowym tendencjom.
Rusza nowy kanał informacyjny. To ktoś jeszcze szuka informacji w telewizji?
Gdy jakiś czas temu przeczytałem pierwszą informację o nowo tworzącej się stacji, ogarnęło mnie mocne zdziwienie. Jeszcze jedna? Czy budowanie od podstaw telewizji informacyjnej na rynku który podzielili między siebie najwięksi gracze, ma jakąkolwiek szansę powodzenia?
Żeby nie było. Życzę jej właścicielom i wszystkim zatrudnionym w niej osobom samych sukcesów. Niech słupki oglądalności rosną jak na drożdżach, a reklamodawcy walą drzwiami i oknami.
Tyle, że patrząc na historię, jestem nieco sceptyczny.
Ludzie z doświadczeniem
Kto stoi za projektem? Właścicielem jest firma Astro, producent m.in. Familiady. Jeśli ktoś już nie kojarzy – kultowej dzięki sucharom Karola Strasburgera. Z kolei głównym udziałowcem Astro jest Ryszard Krajewski. Człowiek z doświadczeniem – twórca i prezes świętej pamięci Superstacji. Kupił ją Polsat, a po przerobieniu wielu pomysłów – zamknął. I w jej miejsce uruchomił Wydarzenia 24.
Wracając zaś do News24. Jutro zaczyna się emisja techniczna, od połowy lutego ma się pojawić w ofercie nadawców kablowych i satelitarnych. Start był już przekładany, pierwszą datą był wrzesień ubiegłego roku, cały czas trwały poszukiwania inwestora który ostatecznie znalazł się w listopadzie. W projekt jest zaangażowanych 60 osób.
Jaki jest na niego pomysł? Ma to być kanał newsowy który ma być platformą dla samorządów. Czyli, jak rozumiem, dominować w nim mają sprawy lokalne. – Będą informacje z regionów, a także z zagranicy i ze sportu – mówiła portalowi wirtualnemedia.pl pod koniec listopada Karolina Szymańska, dyrektor stacji. – Kanał będzie obiektywny, będzie dużo faktów – dodawała.
Wysokie nasycenie rynku
Tak więc od jutra na naszym rynku będzie… 10 kanałów informacyjnych. Jak to wygląda w innych krajach? W Niemczech są trzy, w Wielkiej Brytanii, najbardziej rozwiniętym rynku telewizyjnym w Europie, również trzy. Pod względem ilości stacji informacyjnych przed nami jest tylko Ukraina, gdzie jeszcze niedawno było ich aż 15. A generalna tendencja w Europie jest wprost przeciwna do tego, co dzieje się w Polsce. Czyli kanały raczej są zamykane a nie otwierane.
Dlaczego tak jest? W końcu ciekawe czasy w jakich żyjemy i w których sporo się dzieje, powinny sprzyjać rozwojowi tego typu stacji. Bo przecież nie jest tak, że ludzie nagle przestali się interesować tym, co dzieje się na świecie. Interesują się, zwłaszcza teraz, ba, interesują się tym co dzieje się w kraju, w ich mieście, dzielnicy, na ich ulicy.
Dla niektórych czas się zatrzymał
Na przestrzeni ostatnich lat dramatycznie zmieniły się jednak kanały dotarcia. Napisanie, że wszystko przeorał Internet jest zwykłym truizmem. Ale trzeba to napisać, bo widać do wielu osób tego typu komunikaty nie dochodzą.
Pytanie za sto punktów – kiedy ostatnio kupiliście w kiosku gazetę? Ja – nie pamiętam. Spora część naszych czytelników z pewnością nie zrobiła tego nigdy. Bo czy jest w nich coś takiego, czego nie można znaleźć w sieci? Otóż nie ma. Same gazety nie wiedzą co ze sobą robić. Przenosić się do Internetu (przykład Wprost), zamykać treści za paywallem, czy puszczać wszystko za darmo? Teraz najczęściej próbują wybierać to drugie rozwiązanie, ale przekonanie ludzi do płacenia za treści jest delikatnie rzecz ujmując „karkołomne”. A na pewno wymaga czasu, samozaparcia, inwestycji i to nie tylko w produkt ale i w edukację. Bo wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że treści w Internecie powinny być za darmo.
Do tego prasa jest w szczególnie trudnej sytuacji, bo w Polsce wszystko jest świeże. Na zachodzie niektóre tytuły funkcjonują od 100 lat, a ich finansowa poduszka jest ogromna. A i tak czasem nie starcza. U nas nowe otwarcie nastąpiło po 1989 roku. I ich rezerwy są niewspółmiernie mniejsze. O ile są w ogóle. Do gazet wciąż mam sentyment, ale nie mam już złudzeń – wiele lat temu – na przełomie wieków, Życie Warszawy sprzedawało się w nakładzie 100 tys. egzemplarzy. Dziś już go nie ma.
Czy telewizje pod względem oglądalności mają lepiej? Ok., zobaczymy może jakiś ciekawy film, wydarzenie sportowe, albo program rozrywkowy. Ale po najświeższe wiadomości sięgniemy raczej do komórki i internetu. Dlatego oglądalność kanałów informacyjnych spada i to niezależnie, czy mówimy o TVN, TVP czy Polsacie. Zjazd jest równy, wynosi mniej więcej 600, 700 tys. osób rok do roku, przy oglądalności oscylującej w granicach 3 mln.
Newsy z sąsiedniej wioski
Wróćmy do tego od czego zaczęliśmy, czyli nowej telewizji informacyjnej News24. Z założenia – opierającej się na njusach „lokalnych” a nie ogólnopolskich i ogólnoświatowych. Mieszkam w Warszawie. Bardzo lubię trójmiasto. Ale czy chciałbym oglądać informacje o podwyżce cen w tamtejszych strefach płatnego parkowania? I w drugą stronę. Czy mieszkańca Białegostoku zaciekawi awaria centralnego ogrzewania na Chomiczówce? Bo tym są właśnie dla mnie sprawy lokalne. Czyli to, co ma wg. słów dyrektor stacji przyciągnąć do niej widzów. Koncepcja nieco karkołomna.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wspomniałem. Polityka. I odpuszczam sobie kwestie biznesowych powiązań władzy i nadawców. Chodzi mi o to, czy w społeczeństwie tak silnie spolaryzowanym i zacietrzewionym w politycznym sporze znajdą się widzowie chętni oglądać rzeczy „letnie”. Okładanie się polityków pałkami ku uciesze gawiedzi to coś, co przyciąga. Tu ma tego nie być. Osobiście pochwalam, ale biznesowo – jakoś tego nie widzę.
Jeżeli się mylę, to za rok z przyjemnością opiszę sukces telewizji News24. I wszystko grzecznie odszczekam. Ale myślę, że rynkowa tendencja będzie wręcz odwrotna – do łączenia, zamykania i oszczędzania. A nie otwierania i rozwijania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu