Felietony

Jak telefon za mniej niż 100 złotych może być lepszy od smartfona pod względem jakości rozmów?

Albert Lewandowski
Jak telefon za mniej niż 100 złotych może być lepszy od smartfona pod względem jakości rozmów?
31

Możliwość przeprowadzania dyskusji z drugą osobą, niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy od siebie oddaleni, to bezcenna sprawa. Pierwsza rozmowa telefoniczna miała miejsce 10 marca 1876 roku, kiedy to Alexandrowi Bellowi w końcu udało się ją przeprowadzić. Od tego przełomowego wydarzenia minęło ponad 140 lat i trudno sobie wyobrazić, aby połączenia głosowe miały zniknąć. Jednak mimo ich znaczenia, wielu producentów nie kładzie nacisku na ich jakość w swoich telefonach. Czy można to sensownie wytłumaczyć?

Halo, halo

Od kilku lat zajmuję się testowaniem smartfonów i miałem już do czynienia z pokaźną ich liczbą. Jednak w przypadku urządzeń mobilnych liczy się coś więcej niż wysokiej jakości wyświetlacz, wydajne podzespoły, świetne aparaty, piękny wygląd czy doskonale spasowana obudowa. Chodzi tu dokładniej o zaplecze komunikacyjne. Na papierze wszystkie modele wyglądają podobnie do siebie, wspierając dokładnie te same technologię, jednak to, jak prezentuje się w rzeczywistości, to już inna sprawa.

Szczególnie w przypadku tańszych konstrukcji pojawiał się irytujący problem. Było to szczególnie negatywne zaskoczenie, kiedy to telefon działał bez zastrzeżeń i wzbudzał pozytywne wrażenie do chwili odbycia pierwszej rozmowy telefonicznej. Wówczas rozpoczynało się najgorsze. Pierwsza sprawa to głośnik, który nie tylko zniekształcał głos rozmówcy, ale również odtwarzał tak cicho dźwięk, że trzeba było wytężyć maksymalnie słuch, aby cokolwiek usłyszeć.

Brak sygnału

Kolejną wadliwą częścią okazywał się być mikrofon. Z nim zdarzały się różne komplikacje – albo sprawiał, że brzmiałem, jakbym był pod wodą, albo też miał problem z zarejestrowaniem dźwięku, co skutkowało dziwnymi przerwami w rozmowie. Tego typu wady dotyczyły w przeszłości wielu urządzeń z niskiej i średniej półki, pochodzących od mało znanych producentów. Teraz na szczęście zdarza się to znacznie rzadziej, ale wciąż można natknąć się na telefony, które ani trochę nie nadają się do przeprowadzania rozmów.

O ile tamte część, tj. głośnik i mikrofon, dopracowano już w lwiej części smartfonów, o tyle pozostaje jeszcze jeden element układanki - antena. W przypadku metalowych sprzętów muszą pojawić się specjalne, plastikowe osłony czy też wykonane z innego materiału, nie zakłócającego nadawania i odbierania sygnału. Niektórzy tak jakby o tym zapominali. Skutkiem tego jest telefon, który ma problem z zasięgiem, a jego właściciel musi męczyć się z poszukiwaniem sygnału, co trudno zaakceptować.

Afery z anteną w tle

Najsłynniejszym przypadkiem problemów z anteną pozostaje słynne #AntennaGate. Steve Jobs na specjalnej konferencji prasowej w 2010 roku musiał wytłumaczyć użytkownikom iPhone 4, w jaki sposób mają go trzymać, aby nie stracili sygnału. To pokazuje, że cały proces konstrukcyjny pozostaje bardzo wymagający, jeżeli ktoś w aluminiowym unibody chce umieścić anteny. Nic dziwnego, że mali gracze nie zawsze sobie z tym radzą, skoro potentat również zaliczył z tym wpadkę.

Producenci starają się również zapewnić przy jak najmniejszej mocy sygnału, możliwie jak najlepszy zasięg. Antena to wymagający komponent nie tylko ze względu na jej czułość, ale również jej zapotrzebowanie na energię oraz byciem źródłem promieniowania. Warto pamiętać, że każdy sprzedawany telefonu musi spełnić rygorystyczne normy. Z tego względu firma musi znaleźć złoty środek, jeżeli chodzi o jej ustawienie. Musi nie tylko przekładać się na wysoką jakość rozmów, ale także nie mieć zbyt dużego apetytu na energię.

Wymagający sektor

Smartfon stanowią rozwinięcie telefonu, dlatego też koniecznie muszą oferować odpowiednią jakość rozmów. Niestety, nie zawsze się to udaje. Szczerze pisząc, kupiłem również Nokię 105 Dual SIM, która służy mi przede wszystkim do przeprowadzania połączeń i pomijając stosunkowo cichy głośnik, sprawdza się do tego lepiej od wielu smartfonów, nawet tych kosztujących ponad 1000 złotych. Dziwię się, że producenci nie kładą większego nacisku na ten elementu. Pokazuje to jednak, że my, klienci, również nie zwracamy na to szczególnej uwagi i nie wywieramy nacisku na firmy, aby się bardziej przykładały. Mimo wszystko aparaty z bajerami czy nowszy, szybszy, dwudziestordzeniowy procesor lepiej się sprzedadzą w materiałach reklamowych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu