Technologie

Technologia tropienia zwierząt (i drzew)

Maciej Gorczyński
Technologia tropienia zwierząt (i drzew)
0

Technologia sięga coraz głębiej w świat zwierząt i daje niesłychane możliwości. W Wielkiej Brytanii trwają poszukiwania piewika gałązkowca, reprezentującego jeden z trzech gatunków europejskich cykad.

Sprawa jest niełatwa, ponieważ nikt go nie widział o kilku lat, a styl życia tego pluskwiaka sprawy nie ułatwia: w postaci larwy pozostaje 8 lat pod ziemią, w postaci dorosłej na powierzchni ziemi przeżywa miesiąc. Można go zidentyfikować po świszczącym dźwięku, ale słyszą go tylko dzieci, jest poza zakresem słuchu dorosłych. Sprawą zainteresował się Alex Rogers z Oxfordu, który zaprojektował niewielkie urządzenie AudioMoth, oparte na prostym procesorze, bateriach paluszkach i przede wszystkim smartfonowym mikrofonie, bardzo skutecznym, jak się okazało, w wykrywaniu cykady. Cykady były tylko początkiem, ponieważ w tej chwili około 30 tysięcy tych urządzeń na całym świecie zbiera dźwięki zwierząt, nasłuchując m. in. dyszenie afrykańskich drapieżników, co ma dać informację o tym, jak radzą sobie z globalnym ociepleniem. Zastosowanie podobnych technologii do monitorowania ruchów zwierząt wydaje się dziś oczywiste, ale kolejne pomysły i tak zaskakują – jak ten by nagrywać trzeszczenie raf koralowych, które przywołuje ryby. Istotne, że urządzenia zbudowane na bazie smartfonów są tanie i lekkie – zwierzę może zostać wyposażone bez zagrożenia dla jego zdrowia. Najczęściej używane ważą ok. 15 gramów, trwają prace nad zaprojektowaniem jednogramowych, które będą monitorować mniejsze zwierzęta.

Po kliknięciu kropki na mapie movebank.org dowiadujemy się, gdzie dokładnie teraz znajduje się zwierzę. Po zrobieniu kilku prób na obszarze Polski okazuje się, że kropki oznaczają najczęściej położenie bociana białego, ale jest też mewa kaspijska, łabędź niemy, bocian czarny i inne – śledzone cały czas przez satelitę. W ramach projektu ICARUS („International Cooperation for Animal Research Using Space”), prowadzonego przez Max Planck Institute of Animal Behavior oraz University of Konstanz (www.icarus.mpg.de), przedstawicielom różnych gatunków zwierząt na całym świecie przyczepiono już ponad 5000 znaczników o wadze 5 gram, które określają położenie z dokładnością do kilku metrów, oraz parametry otoczenia, takie jak wilgotność, ciśnienie, temperatura. Chodzi o zebranie danych o przemieszczaniu się zwierząt, danych pożytecznych w badaniu i ochronie środowiska. W opisie projektu podkreśla się, że w ten sposób powstanie również wiedza o przemieszczaniu się patogenów, czyli wirusów i bakterii zwierzęcych, które mogą zakażać ludzi. Stąd zainteresowanie ptakami, zwłaszcza morskimi i migrującymi, które mogą przenosić patogeny na duże odległości. Jak przypominają związani z projektem badacze, nie tylko ebola czy HIV, ale również grypa źródłowo pochodzi od zwierząt. Wydaje się, że dość trudno zarazić się od mewy, ale niestety łańcuch jest zwykle pośredni, tzn. najpierw ptaki, potem zwierzęta gospodarcze, dalej domowe – w całym tym procesie następuje adaptacja bakterii do nowych warunków i ostatniego w łańcuchu człowieka. Za pomocą nadajników GPS umieszczonych na ptakach odtworzono m. in. sposób rozprzestrzeniania się azjatyckiego wirusa H5N1 w latach 2005-2010. Okazało się, że południowoazjatyckie farmy, na których w tych latach pojawił się wirus, leżą na trasie gęsi tybetańskiej i kaczki norowej (pojawia się też na polskim wybrzeżu), które prawdopodobnie przetransportowały H5N1 z Tybetu i Bangladeszu. Zarażenie zwierząt domowych nastąpiło na polach ryżowych, na których ptaki migrujące chętnie siadają i na które w Azji wypuszcza się drób hodowlany. Więc również bociany są do zbadania, ale też – sprawa najbardziej problematyczna i gorąca dzisiaj – nietoperze, o których specjaliści z ICARUSa mówią, że ciągle jest mało danych i wiarygodnej wiedzy.

Najtrudniejsza jest zdalna obserwacja puszcz i lasów, rzecz którą tradycyjnie od lat robi się za pomocą satelitów. Okazuje się, że obrazy nie są dostatecznie dokładne. Ostatnie badania wykazały, że tylko 40 procent lasów świata pozostaje w niezmienionym stanie, pozostałe obszary są w różny sposób zdegradowane, ponieważ częstą metodą nielegalnego wykorzystywania obszarów chronionych jest zastępowanie naturalnego drzewostanu roślinami przynoszącymi korzyści ekonomiczne – tego z góry nie widać. Dlatego amerykańskie The Global Airborne Observatory (www.gao.aso.edu) przeczesuje lasy za pomocą lidarów umieszczonych na samolotach, które dają szczegółowy trójwymiarowy, identyfikujący gatunek, obraz drzew.

Uporządkowanie danych z kamer, mikrofonów, geolokalizatorów wymaga ogromnych mocy obliczeniowych, których użyczają Google i Microsoft. „Wildlife Insights”, projekt, w którym współpracują największe organizacje ochrony przyrody, z pomocą technologicznych gigantów tworzy wspólną dla całej planety mapę mobilności i życia zwierząt opartą na danych z blisko 17 tysięcy kamer rozmieszczonych w 44 krajach. Algorytmy analizują dane, wykonując nieproste zadanie usuwania wszystkich obrazów, na których nie znajdują się zwierzęta. TrailGuard, kamera stworzona przez amerykański Resolve (www.resolve.ngo), idzie jeszcze dalej, identyfikując obiekty na zdjęciu od razu (a nie w chmurze), dzięki czemu można w ciągu kilku minut zareagować na pojawienie się kłusowników na terenie parku przyrodniczego (co już działa w Afryce). Zasięg działań Resolve jest imponujący: od projektowania najbardziej skutecznego przepływu dóbr i środków pomocy przy katastrofach klimatycznych po zrównoważone środowiskowo, czyli nieszkodliwe dla populacji łososia, wydobywanie złota na Alasce. W tym ostatnim zadaniu partnerami Resolve są Tiffany i Apple, producenci, których łączy niemałe zapotrzebowanie na złoto.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu