Ciekawostki technologiczne

Tally to niepozorna maszyna, ale może odebrać ludziom sporo miejsc pracy

Maciej Sikorski
Tally to niepozorna maszyna, ale może odebrać ludziom sporo miejsc pracy
Reklama

Każdego dnia czytam o maszynach, które mogą odebrać nam pracę. Oglądam zdjęcia i filmy prezentujące ich działanie, obserwuję dyskusje dotyczące tego, ...

Każdego dnia czytam o maszynach, które mogą odebrać nam pracę. Oglądam zdjęcia i filmy prezentujące ich działanie, obserwuję dyskusje dotyczące tego, czy grozi nam katastrofa wynikająca z faktu, że większość ludzi będzie bezrobotna. Obie strony mają mocne argumenty i chociaż bliżej mi do stwierdzenia, że ludzie przepłyną od jednych zawodów do innych, to zdaję sobie sprawę z tego, iż część pracowników może przeżyć szok i nastąpi to już wkrótce. Zastanawiałem się nad tym wczoraj wieczorem oglądając krótkie wideo prezentujące robota o nazwie Tally.

Reklama

Zacznę od tego, że rynek nowych technologii to nieskończone możliwości. Pojawiają się tu firmy tworzące produkty, które, chociaż mają sens, to w pierwszej chwili wywołują zdziwienie. Tak jest z Tally: większość ludzi nie pomyślałaby nie tylko o stworzeniu takiej maszyny, ale nawet o jej zaistnieniu w naszej przestrzeni. Pojawił się jednak ktoś, kto wpadł na ten pomysł, zaczął go realizować i teraz przechodzi do kolejnego etapu. Tam, gdzie jedni nie widzieli żadnego tematu, drudzy chcą zrobić biznes. Owszem, nie jest to zjawisko właściwe jedynie dla IT, lecz na tym polu staje się dzisiaj najbardziej widoczne.

Przejdźmy do robota. Jakie jest jego zadanie? Sprawdzanie oferty sklepu. Maszyna działa autonomicznie, wyposażono ją m.in. w sensory, dzięki którym może przemieszczać się między regałami (omijając klientów) i doglądać ich zawartości. Tally powinien wychwycić czego brakuje, co się kończy, co zostało źle ułożone, gdzie brakuje cen. Dane przesyłane są do chmury, właściciel sklepu może w czasie rzeczywistym doglądać dostępności towarów. Dzięki temu szybko uzupełni braki i zwiększy sprzedaż. Mechanizm jest prosty: nie ma towaru, nie ma sprzedaży. A co za tym idzie, także zysków. W większej skali owe braki przekładają się ponoć na grube miliardy dolarów strat. Mówimy zatem o rozwiązaniu, które może bardzo szybko przyciągnąć uwagę przedsiebiorców.

Ktoś stwierdzi: ok, dostępność towarów sprawdza maszyna, ale równie dobrze może to robić pracownik - przejdzie się po sklepie i sprawdzi, czego brakuje. To prawda. Rozwińmy jednak wątek: czy pracownik będzie się przemieszczał po sklepie przez cały czas? I czy rzeczywiście jest on potrzebny pracodawcy? Wystarczy, że w testach i wyliczeniach wyjdzie, że taka maszyna eliminuje etat czy dwa w sklepie wielkopowierzchniowym i podejrzewam, że szybko pojawią się chętni na jej zakup. Albo wynajęcie - przecież model biznesowy może i tak wyglądać. Odległa przyszłość? Nie sądzę, testy maszyn w sklepach już trwają.


Na początku robot będzie pewnie wzbudzał zainteresowanie, wywoła zdziwienie u klientów i pracowników, ale to szybko minie, ludzie przestaną zwracać uwagę na maszynę. Podobnie może być w szklarniach, fabrykach albo w sadach, gdzie pojawią się roboty tego typu. Każda zastąpi jakiegoś pracownika, może nawet całą grupę. I będą doglądać. A w ślad za nimi ruszą roboty wykonujące inne czynności - jeśli Tally poinformuje magazyn, że nie ma szamponu na półce X, to jego "kuzyn" ruszy z odsieczą, szybko uzupełni braki. Podobne urządzenia działają już w centrach logistycznych Amazona, dlaczego nie miałyby się pojawić w Walmarcie?


Trzeba być świadomym tego, że rynek pracy będzie ulegał coraz większym przeobrażeniom, a część zawodów po prostu zniknie. Na razie nie ma sensu mówić o tragedii, katastrofie, która wpędzi nas w globalne bezrobocie, ale tematu nie można bagatelizować. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i firm czy nawet państwa. Potem znowu może się okazać, że nikt nie spodziewał się takich rzeczy. Niczym hiszpańskiej inkwizycji, jak mawiali klasycy...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama