Wiecie co jest wkurzające podczas tworzenia treści na YouTube? Konieczność użerania się z tak zwanymi „claimami”, czyli roszczeniami właścicieli dotyc...
Szykują się zmiany w polityce YouTuba. Serwis zawalczy po stronie autorów, którzy rzekomo naruszyli prawa autorskie
Wiecie co jest wkurzające podczas tworzenia treści na YouTube? Konieczność użerania się z tak zwanymi „claimami”, czyli roszczeniami właścicieli dotyczącymi wykorzystania ich materiałów.
Mieliśmy niedawno na AntywebTV nieprzyjemną sytuację. Automat YouTbe badający wykorzystanie cudzych materiałów znalazł na jednym z odcinków mojego vloga (Niezgrany) zwiastun gry. Nic nowego, cały program opiera się na pokazywaniu fragmentów zwiastunów i fragmentów rozgrywki z gier. To krótkie kawałki oficjalnych zajawek lub let’s play’ów znalezionych w sieci (a czasem naszych). Wszystkie materiały mają podane źródła w opisie naszego filmu, na obrazie naniesiona jest nazwa kanału, z którego nagranie pochodzi. Mimo tego jeden z odcinków Niezgranego dostał „claima”. Nie pierwszy i nie ostatni raz, biorę to pod uwagę zawsze, kiedy korzystamy z materiałów promocyjnych czy filmów ze źródeł zewnętrznych. Nie mamy włączonych reklam i monetyzacji, teoretycznie więc nie ma dla nas żadnych konsekwencji. W tym jednak przypadku film został zablokowany na całym świecie - tak po prostu.
Po kilku dniach moje odwołanie zostało rozpatrzone pozytywnie i film powrócił na nasz kanał. Ale najadłem się nerwów - szczególnie, że zwiastun był oficjalny, podpisany w dwóch miejscach i trwał kilkanaście sekund. Cały vlog natomiast blisko 10 minut. Gdyby wiedział, że tak potoczy się los tego odcinka, owego zwiastuna bym tam nie umieścił, nie stanowił bowiem aż tak ważnego fragmentu.
Podejrzewam jednak, że na YouTube jest cała masa twórców, którzy z takimi problemami borykają się częściej i nie bardzo wiedzą co mają robić, kiedy ich film zostaje zablokowany, a odwołania w serwisie nie pomagają. Nie mówię tu oczywiście o sytuacjach, kiedy materiały są po prostu „jumane”. Chodzi o filmy, które stanowią jakiś fragment całego autorskiego materiału, opatrzone są komentarzem YouTubera i stanowią na dobrą sprawę świetną promocję materiału źródłowego. I teraz uwaga.
YouTube sfinansuje prawne potyczki dotyczące takich materiałów.
Mega zaskoczenie. Niestety nie dotyczy to wszystkich, a jedynie czterech kanałów. Odbije się to jednak echem na całym serwisie i powinno poprawić sytuację youtubowych twórców. Bo tak naprawdę za takie sytuacje ciężko zwalać winę na algorytm Google. On donosi właścicielom materiałów o naruszeniach i to do nich należy decyzja co z tym fantem zrobić. W naszym przypadku była to jakaś agencja odpowiedzialna za ochronę zwiastuna jednej z gier.
Takim zachowaniem Google daje sygnał firmom odpowiedzialnym za wspomniane wyżej decyzje. Dlatego jest więcej niż pewne, że w pozytywny sposób wpłynie to również na twórców materiałów na YouTube. A może któregoś dnia algorytm YouTube doczeka się zmiany, dzięki której wszystkim autorom materiałów będzie żyło się lepiej, a bezsensowne informacje o naruszaniu praw autorskich staną się już tylko złym wspomnieniem. Ale żeby było jasne - jak ktoś bezczelnie kradnie czyjąś pracę, wszelkie konsekwencje powinny mieć miejsce. Chociaż z drugiej strony na Facebooku jakoś nikt nie robi z tego wielkiego halo. Ukradzione to ukradzione - ważne, że nabija serwisowi wyświetlenia.
grafika: YouTube logo on the front view Apple MacBook Pro screen w serwisie Shutterstock, grafika 2
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu