Felietony

Podobno MP3 właśnie umarły. Dla mnie jednak to stało się dawno temu

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

59

MP3 to chyba najpopularniejszy format pliku związany z muzyką. Czas jednak powoli o nim zapomnieć, media donoszą bowiem, że właśnie umarł. Sęk w tym, że on umiera od dawna, a dla mnie stał się wspomnieniem już kilka lat temu.

Mam to w empetrójkach i na empetrójce

Nie wiem jak traktowany był ten format za granicą, ale w Polsce „empertrójka” była oczywistym słowem jeśli mówiło się o muzyce. „Mam to w empertrójkach” brzmiało tak samo naturalnie, jak mam to na płycie czy mam to na kasecie. Duża w tym na pewno rola łatwej do zapamiętania, chwytliwej nazwy oraz oczywiście popularności tego formatu. Nazwa przyjęła się na tyle mocno, że tak samo mówiliśmy na odtwarzacze MP3. Bo tak było szybciej i wygodniej.

MP3 właśnie umarło

Świat obiegła informacja, jakoby format MP3 właśnie umarł, przegrywając z innym formatem - AA.C Mniej więcej tego typu nagłówki były najpopularniejsze. Już pominę, że czytałem je kilka lat temu i treść samym wpisów była raczej podobna. Ten chwytający za serce temat bardzo dobrze podsumował Piotr Gontarczyk z PC Labu i jeśli chcecie wyjaśnienia, o co dokładnie chodzi w całej tej śmierci MP3 i czy format faktycznie umarł, poświęćcie tych kilka chwil na lekturę. Wkleję fragment żeby Was zachęcić:

Zacznijmy od tego, że Fraunhofer nie podjął decyzji o zakończeniu wsparcia w ubiegłym miesiącu. Format MP3 od początku chroniony jest szeregiem patentów, które sukcesywnie wygasają, zgodnie z prawem, a nie czyjąś decyzją. Warto zauważyć, że w Unii Europejskiej format MP3 nie jest chroniony patentami już od 2012 roku. Dotyczy to podstawowych rozwiązań obejmujących zarówno kodowanie, jak i dekodowanie strumieni audio. Wbrew temu co podają niektóre serwisy, w kwietniu Fraunhofer nie podjął żadnej decyzji w związku z formatem. 16 dnia ubiegłego miesiąca po prostu wygasł ostatni patent Fraunhofera, chroniący MP3 w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Fraunhofer 23 kwietnia poinformował o tym, że program licencjonowania, prowadzony przez firmę Technicolor, został zamknięty. Całkowicie komiczne jest to, że Fraunhofer swoją informację przekazał 23 kwietnia, a sztuczną aferę, bardzo mocno naciąganą, kolejni publicyści z branży IT robią.... w połowie maja.

Ja od siebie dodam natomiast, że z tego co pamiętam śmierć jakiegokolwiek formatu można ogłosić dopiero gry ludzie przestaną z niego korzystać. A czy korzystają?

Ja już nie korzystam z MP3

Powiem Wam jak to było ze mną i MP3-ójkami, nie sądzę jednak by ta historia była inna niż Wasze. Korzystałem, używałem, był czas kiedy to właśnie playlisty z MP3 (w Winampie, potem w Foobarze) stały się głównym źródłem muzyki. Pamiętam też swoje pierwsze rippy, kiedy to postanowiłem zgrać wszystkie posiadane CD Metalliki i zrobić z nich kolekcję MP3. Tak, nic nie wartą kolekcję MP3, bowiem jaką wartość miała zbierana w ten sposób muzyka? Zerową. Dlaczego? No powiedzmy sobie szczerze - MP3 w naszym kraju kojarzy się przede wszystkim z pirackim dostępem do muzyki, czyli pobieraniem utworów i płyt z sieci z naruszeniem praw autorskich. Krzywdzące dla formatu, który choć powstał w latach 80. ubiegłego wieku, w naszym kraju zaczynał się popularyzować dopiero pod koniec lat 90. Na tyle, że na tak zwanym „stadionie” można było w tym formacie kupować pełne dyskografie zespołów czy solowych artystów.

Tak, jak wspomniałem wcześniej, MP3 było dla mnie formatem, w który konwertowałem muzykę z płyt - potem wrzucałem pliki do małego odtwarzacza lub telefonu, kiedy faktycznie słuchanie muzyki z takiego urządzenia stało się wygodne. Discman wylądował gdzieś w szufladzie, płyty wciąż stawiam na półce - i wciąż zdarza mi się rippować kupione krążki, gdy tych nie ma na przykład w Spotify. Następnie wrzucam je do aplikacji i korzystam z utworzonego samodzielnie albumu już wewnątrz usługi. Choć przyznaję, że MP3 zamieniłem na AAC.

Pamiętam natomiast, że kiedyś słabsza jakość oznaczała możliwość wrzucenia na odtwarzacz więcej muzyki i trzeba było iść na kompromis, a sam proces konwersji też nie był błyskawiczny. Na odtwarzaczu miałem tylko co, co tam wrzuciłem, o dostępie do bazy Spotify nikt z nas nawet nie marzył. No dobrze, gdzieś tam z tyłu głowy pewnie i marzyłem - ale na przykład dostęp do tej samej bazy w poziomu telewizora na przykład ze Smart TV, to już coś, czego chyba nigdy się nie spodziewałem.  Ale tak, w pewnym sensie tęsknię - i za MP3, i za Winampem, o którym kiedyś już pisałem. To były fajne, inne czasy. Czy lepsze? Nie, ale zawsze będę je ciepło wspominał.

Czy tęsknię za MP3? Trochę tak, a trochę nie. To, podobni jak na przykład Gadu Gadu, wiele wspomnień - dla mnie ważniejszych, bo związanych z muzyką. Do samego formatu, jak i czasów można mieć sentyment i doskonale to rozumiem. Ale tęsknić za niegdysiejszym dostępem do muzyki, gdy dziś za kilkanaście złotych mogę przeglądać do woli, w pełni legalnie opasłą bazę utworów i albumów? Po prostu włączam i odtwarzam muzykę z usługi streamingującej - wygodniej już się nie da.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

mp3Winamp