Rynek smartfonów cały czas się rozwija, choć nie wszystkie zmiany są zrozumiałe. Bo odświeżanie ekranu na poziomie 160 Hz w normalnym flagowcu wygląda trochę jak usilne próby ustalenia trendu, który nie ma większego sensu.
Kto by pomyślał, że Redmi będzie tak bardzo starało się być w czymś pierwsze
O tym, że chińskie smartfony zaczęły kreować trendy i popychać rynek mobile do przodu wiemy już nie od dziś. Wystarczy spojrzeć na Huawei, który swego czasu nieźle namieszał w segmencie mobilnej fotografii. Chińskie firmy to również superszybie ładowanie, którego próżno szukać u konkurencji. Owszem, szybkie uzupełnianie energii w smartfonie mają już praktycznie wszyscy, ale to wciąż wartości dużo niższe niż te prezentowane przez Xiaomi czy Oppo.
Wygląda na to, że Realme zamierza umieścić w tegorocznych flagowcach ekrany z odświeżaniem 160 Hz. Fajnie, tylko po co?
Logicznym jest, że wyższe wartości to płynniejszy obraz, sens widzę tu jednak podczas grania na monitorach i to w dodatku w produkcje, gdzie fps-y są większe niż 60. A, że branża gier goni (często bezsensownie) za klatkami i odświeżaniem to rozumiem, że jeśli chodzi o gamingowe smartfony, pewne trendy są z zasady kopiowane. Specjalny tryb odświeżania można było odblokować w przeznaczonym do gier Asusie ROG Phone 3, który uruchamiał się kiedy jakaś produkcja miała odblokowane klatki i dała radę osiągać ich wysokie wartości. O ile jednak w grze ma to jeszcze sens, w normalnym użytkowaniu nie bardzo. A, jakby nie patrzeć, flagowiec to telefon do codziennego korzystania, przeglądania sieci, oglądania filmów czy słuchania muzyki. Po co ma więc mieć ekran z odświeżaniem 160 Hz? Nie mam zielonego pojęcia.
Powiem więcej - w codziennym użytkowaniu przeskok z 90 Hz na 120 Hz nie był dla mnie specjalnie zauważalny. Szczególnie, że taki na przykład Samsung sprytnie podciągnął to pod tryb adaptacyjny, który sam reguluje z jakim odświeżaniem wyświetlany jest obraz. Ale żeby było jasne, przeskok z 60 Hz na 90 Hz jest ogromny, a różnica zdecydowanie zauważalna.
Realme jednak usilnie chce chyba chwalić się takimi wartościami, bo w rozpisce flagowców na 2021 rok widnieje model X9 Pro z ekranem OLED 6,4 cala, rozdzielczością 1080 na 2400 pikseli, ale obok niego jest Realme Race Pro z ekranem OLED 6,8 cala, rozdzielczością 1440 na 3200 pikseli i szalonym odświeżaniem 160 Hz. Do tego Snapdragon 888, 12 GB pamięci RAM i bateria 5000 mAh. Już widzę jak po uruchomieniu 160 Hz procenty naładowania lecą jak szalone. Tyle dobrego, że sprzęt będzie obsługiwał superszybkie 125 Watowe ładowanie, bo bez niego mogłoby być ciężko.
Co ciekawe, ale i dziwne - Realme pakuje do Race Pro wypasione odświeżanie wyświetlacza, ale aparaty nie robią już wrażenia. Dość standardowe jak na rynek 64 Megapiksele to raczej niewiele jak na flagowca. Ale odkładając już na bok rozdzielczość matrycy, raczej nie przypominam sobie by którykolwiek ze smartfonów Realme nawet zbliżył się do czołówki mobilnych aparatów. Mówiąc szczerze, wolałbym więc żeby zamiast ekranu z odświeżaniem 160 Hz firma skupiła się na jakości aparatów, szczególnie we flagowcach.
Jakich zmian i nowości oczekuję po flagowcach w 2021 roku?
Ostatnio zastanawiałem się, czego w zasadzie oczekuję po tegorocznych flagowcach, czy w ogóle smartfonach w kolejnych latach. I wychodzi mi na to, że odświeżanie ekranu na poziomie 160 Hz nie jest jedną z nich. Dwa teleobiektywy w Galaxy S21 Ultra (zbliżenie optyczne 3x i 10x) są super, testując nowego flagowca premium od Samsunga szczególnie upodobałem sobie teleobiektyw x3, który w założeniu jest ekwiwalentem klasycznych 70 mm. Zbliżenie jest dość małe, ale efekty można uzyskać naprawdę przyjemne dla oka. O, takie:
Najbardziej czekam jednak na nowe, dużo wydajniejsze baterie dzięki którym mógłbym przez tydzień nie ładować smartfona. Chciałbym większej trwałości szkła stosowanego w najdroższych telefonach, bo cały czas mam opory żeby nie korzystać z ochronnego etui. Pozostaje jednak pytanie, ile osób w zasadzie potrzebuje topowych flagowców? Co trzeba robić na smartfonie żeby w pełni docenić te wszystkie funkcje, które oferują nam producenci jeśli zdecydujemy się na zakup najdroższego modelu urządzenia? Bo, tak zupełnie poważnie, dla naprawdę wielu osób smartfon za 2 tysiące złotych to i tak urządzenie, które w zupełności im wystarczy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu