Odrobinę przesadzam. Historia mojego covera na laptopie jest bardzo prosta - takowy dostałem w ramach "pakietu employer brandingowego" w firmie, w której pracuję poza Antywebem. Fajny, z logo, zasłania to, co trzeba. Ale gdybym oglądał porno (na komputerze), najpewniej wolałbym, by kamerka akurat nie spoglądała na to jak "reaguję" na sceny przedstawiane w ślizganej produkcji.
Ten scam to jeden z powodów, dla których zasłaniam kamerkę w laptopie
Między innymi z obawy o to, że wzruszę się z powodu pizzy, która wystygła w czasie, gdy zapłata za dostarczenie posiłku odbywała się "w naturze". Dziwnie byłoby mieć wrażenie, że ktoś aktualnie mnie podgląda i widzi to jak ronię łzy nad zimną pizzą w oscarowym filmie na PornHubie, albo gdziekolwiek indziej. A tak poważnie - chodzi o scammerów, którzy bardzo lubią wzbudzać strach w swoich ofiarach - po to, aby wyciągnąć od nich pieniądze. Sprawa, którą za chwileczkę dla Was opiszę wykorzystuje wątek oglądania pornografii i oczywiście - okupu za milczenie.
The Next Web opisuje Norton, niewielkie miasto w stanie Kansas, które stało się celem ataków scammerów. Ci z kolei odzywają się do mieszkańców miejscowości i straszą ich opublikowaniem kompromitujących ich materiałów - chyba, że zapłacą okup w wysokości 800 dolarów w Bitcoinach. Co miałoby znaleźć się w tych materiałach? Na przykład zdjęcia przedstawiające masturbującą się ofiarę w trakcie oglądania pornografii. Nie znam chyba nikogo, kto chciałby, aby jego rodzina, znajomi, koledzy w pracy zobaczyli taką właśnie "sztukę".
Nie wiadomo na tym etapie, czy jest to akcja wycelowana jedynie w Norton, czy też ma ona znacznie szerszy zasięg. Wiadomo jednak, że tamtejsza policja już ostrzegła mieszkańców i poinstruowała ich o tym, że nic im nie zagraża i nie powinni wpłacać okupu.
Niemniej, odbiorcy złośliwej wiadomości mogli się nieco wystraszyć - nieznana osoba twierdzi, że ma dostęp do jej komputera i wie o tym, co na nim robi. I co gorsza, ma na to "kwity".
Cyberprzestępca najpewniej kłamie - liczy na to, że ktoś złapie się w pułapkę starą jak świat
Bądźcie spokojni, nie zobaczycie wkrótce żadnego z mieszkańców Norton w niedwuznacznej sytuacji. Mimo, że żaden z nich nie zapłacił do tej pory cyberprzestępcom: ci nie dysponują żadnymi kompromitującymi materiałami i nie roześlą ich do znajomych ofiar, jeżeli te nie zapłacą okupu. To zwykły blef, który powielano już wiele razy i nie jest to pierwszy incydent tego typu.
Nie bez powodu wspominam o tym, że podobnych spraw było więcej, bo w historii internetu mieliśmy do czynienia z podobnymi scamami, w trakcie których niektóre ofiary decydowały się na zapłacenie okupu - w kilka dni cyberprzestępcy w trakcie jednej z takiej akcji zarobili grubo ponad 10 000 dolarów.
Niemniej, teoretycznie cyberprzestępcy mogą mieć kompromitujące materiały i rzeczywiście wyrządzić nam szkodę. Przed oczyma w tym momencie mam jeden z odcinków serialu Black Mirror, gdzie przedstawiano bardzo podobną sytuację. Jestem w stanie wyobrazić sobie podobny incydent w świecie realnym...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu