Dwa tygodnie temu u moich drzwi znalazła się paczka z najtańszym telewizorem z serii Neo QLED Samsunga, którego najbardziej charakterystyczną i podkreślaną marketingowo cechą jest podświetlenie typu MiniLED. Ma to być alternatywa dla droższych, ale często problematycznych paneli typu OLED, która dzięki znacznie większej ilości diód podświetlających ma oferować czerń niewiele gorszą od wspomnianych paneli organicznych. Do testów otrzymałem najmniejszą, 55-calową wersję, jej sugerowana cena na stronie Samsunga to 5999 zł, w sklepach jest na dziś do dostania za 5299 zł.
Wygląd
Po wypakowaniu urządzenia z ekologicznego pudła, do którego Samsung dodał instrukcje jak zmienić go np. w domek dla kota, ukazała się bardzo minimalistyczna, prawie bezramkowa konstrukcja. Telewizor jest ekstremalnie cienki, w najgrubszym miejscu nie przekracza 3 cm. Brzegi telewizora zostały wykonane z metalu i są bardzo estetycznie wyprofilowane. Tył to „drapany” plastik z grupą prowadnic na kable w 1/3 wysokości.
Z tyłu telewizora kryje się też zestaw portów, w którym znajdziemy:
- 4x HDMI (1x HDMI 2.1, 1x HDMI 2.0 eARC, 2x HDMI 2.0)
- 2x USB-A 2.0
- Wyjście audio cyfrowe (optyczne)
- Wejście RF
- port Ethernet
Całość uzupełniają bezprzewodowe WiFi 5 oraz Bluetooth 5.2.
Jeśli wieszacie ten telewizor na ścianie, jego wygląd nie zdradza, że jest to najprostszy model serii, panel sprawia wrażenie obcowania z produktem klasy „premium”. Jeśli jednak chcecie postawić go na meblach... to nóżka ani nie wygląda zbyt dobrze, ani też nie spełnia wybitnie swojej roli. Metalowa stopa wygląda jak pociągnięta jakimś lakierem ochronnym w fabryce, a sam sposób montażu powoduje, że telewizor po dotknięciu będzie trochę się bujał. Jak ktoś ma dzieci lub zwierzaki... lepiej chyba nie ryzykować.
Minimalistyczny, ale bardzo ładny i całkiem funkcjonalny jest pilot, który wyróżnia się posiadaniem na tyle obudowy ogniwa słonecznego. Po naładowaniu do pełna (przy pomocy USB-C) jeśli będziemy odkładać pilota tyłem do góry, powinien wytrzymać bez konieczności ponownego ładowania co najmniej kilkanaście miesięcy. Jedyne co mnie irytyje, to przyciski konkretnych stacji VOD (aż trzy), sugerujące co mam oglądać. Nie rozumiem tej mody (niezależnie od marki) i wolałbym neutralne przyciski funkcyjne, do których mógłbym sobie przypisać to, co mi pasuje.
Jedyny fizyczny przycisk samego telewizora został ukryty w okolicy loga Samsung, w lewym dolnym rogu urządzenia. To rozwiązanie jest akurat zaprzeczeniem jakiejkolwiek ergonomii, nawet zakładając, że to tylko „wyjście awaryjne”. Do tego, przy montażu na nóżce, telewizor w czasie operowania nim po prostu nieprzyjemnie się buja.
Ekran
Testowany przeze mnie telewizor został wyposażony w najnowszą matrycę ADS o marketingowej nazwie Quantum Matrix z podświetleniem nazwanym Quantum Mini Led, o rozdzielczości 4K UHD (3,840 x 2,160 px). Panel jest 10-bitowy, a gamut kolorów pokrywa ponad 95% przestrzeni DCI-P3. Telewizor wyświetla obraz HDR (certyfikacja HDR10+), nie znajdziemy tu jednak obsługi Dolby Vision. Matryca ma bardzo szybki czas reakcji, dochodzący do 5 ms i jest odświeżana z częstotliwością 120 Hz.
Telewizor ma bardzo wysoką jasność, dobry (choć nie fenomenalny) kontrast i bardzo dobre odwzorowanie kolorów, z jednym wyjątkiem, do którego za chwilę dojdziemy. Filmy ogląda się bardzo przyjemnie, niezależnie czy źródłem będą platformy streamingowe, czy płyty Blue-Ray. Bardzo dobre są kąty widzenia, z boku obraz jest tak czytelny, jak i dobrze nasycony. Nie ma też problemu z refleksami, czego przyznam trochę się obawiałem, tuż po wyjęciu go z pudełka.
Co do ustawień ręcznych, szału nie ma (są tylko podstawowe), ale telewizor jest dobrze skalibrowany fabrycznie, a w dzisiejszych urządzeniach producenci i tak stawiają raczej na zaawansowaną automatykę, opartą o czujniki i algorytmy sztucznej inteligencji. Samsung chwali się, że w przypadku telewizorów tej serii mamy SoC z 16 sieciami neuronowymi.
Faktycznie trybów je wykorzystujących trochę jest, zarówno w zakresie obrazu, jak i dźwięku, które są dostosowywane do otoczenia. Sztuczna inteligencja odpowiada także za opcję przeskalowywania obrazu niższej rozdzielczości do UHD i trzeba przyznać, wychodzi jej to bardzo dobrze.
Kwantowa czerń? No w sumie...
Tutaj dochodzimy w końcu do najbardziej kontrowersyjnego elementu całego telewizora, czyli „kwantowej” czerni. Trzeba przyznać, że jest ona faktycznie... kwantowa. Zastosowanie matrycy typu ADS powoduje, że pomimo sporej liczby 576 stref wygaszania, czerń nie jest do końca czarna. Do tego, w miejscach gdzie ciemne partie obrazu sąsiadują z bardzo jasnymi pojawia się charakterystyczna, dość wyraźna, poświata.
Czy to na co dzień przeszkadza? Odpowiem również „kwantowo”, i tak i nie. 90% osób będących cenowym targetem tego telewizora problemu zapewne nie zauważy (poza momentem wyświetlania białego loga na ciemnym tle). Obraz ma na tyle wysoką jakość, że trzeba należeć do grupy tych osób, które naprawdę wiedzą na co patrzeć.
W moim przypadku, na scenach testowych widzę niedociągnięcia. Sam z pewnością celowałbym w wyższą półkę, ale z drugiej strony nie są to błędy na tyle duże, żeby psuły mi odbiór całości. Oczywiście powyższa ocena dotyczy obrazu po wyłączeniu cyfrowych polepszaczy obrazu, które początkowo dawały delikatnie telenowelowy efekt.
Czy są możliwe sytuacje, że ta cecha czerni popsuje obraz tak, że zauważy to zwykły użytkownik? Pewnie tak, ale po 2 tygodniowych testach myślę, że będą to bardzo sporadyczne przypadki. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że większość klientów kupujących na tej półce cenowej przeskoczy z kilkuletniego LCD z niebieską czernią, to raczej nie będą mieli się do czego przyczepić.
Niemniej podkreślę jeszcze raz, osoby wyczulone na jakość czerni powinny szukać wyższych modeli, albo z matrycami VA i większą ilością stref wyciemniania, albo OLED-ów albo poczekać na rewolucję microLED, która kiedyś tam nadejdzie. Jeśli przyjedzie do Was szwagier ze swoim OLED-em, postawi obok i udowodni, że Wasze czernie są gorsze, recenzent reklamacji nie przyjmuje ;)
Konsolowy prymus
Telewizor bez dwu zdań błyszczy za to w przypadku gier. Szybkość matrycy jest rewelacyjna, na Xboxie nie zauważyłem żadnych smużeń czy artefaktów etc. Samsung po uruchomieniu Xboxa automatycznie aktywuje się tryb Gry, optymalizujący pracę matrycy pod ten typ materiały wejściowego i dający dodatkowo różne bajery, takie jak możliwość włączenia szerszego kąta widzenia (kosztem wysokości obrazu), wyświetlania liczby klatek na sekundę itp.
Dźwięk
Telewizor testowałem cały czas na jego wbudowanych głośnikach i są po prostu w porządku. Fenomenalne? Oczywiście nie, nie oczekujcie, że basy was „położą”, ale generalnie dźwięk jest czysty, dobrze odwzorowany o neutralnym brzmieniu, a dialogi wyraźne. Telewizor można sparować z soundbarami Samsunga z serii Q-Symphony, aczkolwiek niestety nie miałem okazji takiego zestawu przetestować.
Skoro jesteśmy już przy dźwięku, to musimy przejść do rzeczy mniej przyjemnej, czyli sterowania głosem. Jest, korzysta z asystenta Bixby, więc można traktować jako nieistniejące w ogóle. Za pośrednictwem innych urządzeń tj. jak smartfon, da sparować TV z Asystentem Google lub Alexą, ale rozwiązanie natywne w Polsce jest bezużyteczne.
System
Poza Bixby ciężko natomiast znaleźć jakieś wady autorskiego systemu operacyjnego Samsunga, czyli Tizena 6. Wszystko jest ergonomicznie poukładane i intuicyjne w obsłudze. System działa szybko, elementy UI są responsywne, nie zdarzyło mi się w czasie testów, nawet najmniejsze zacięcię.
Całość jest też po prostu ładna wizualnie, no może poza Paskiem Gry, ale to już kwestia „degustibus”... System bezproblemowo integruje się z Xboxem i konsolę można bez problemu obsługiwać z pilota TV (poza graniem oczywiście). Także AirPlay działa „od strzała”, dzięki czemu komputer może służyć jako ogromny ekran do komputera (z Windows też oczywiście da się go używać podobnie).
Ciekawostką jest też tryb Ambient, który zamiast wyłączenia telewizora, przestawia go w energooszczędny tryb pozwalający wyświetlać na ekranie jakiś obrazy. Do dyspozycji są wysokiej jakości grafiki i zdjęcia przygotowane przez Samsunga, można też utworzyć własną galerię. O ile w przypadku matryc OLED takie rozwiązanie nie byłoby rozsądne, w przypadku LCD nie powinno wywołać konsekwencji. Aczkolwiek mi osobiście bardziej przeszkadza ciągłe świecenie ekranu, niż czarna tafla.
Podsumowanie
Nowy telewizor Samsunga to ciekawa, ale i kontrowersyjna pozycja na tym rynku. Gdyby nie to, że marketing technologii Mini LED opiera się na chwaleniu czernią i kontrastem, właściwie nie byłoby się, przy takiej cenie, do czego przyczepić. Jednak jego słaby punkt znajduje się dokładnie tam, gdzie dział marketingu widzi największą zaletę. Mam przez to wrażenie, że może pojawić się w jego kierunku sporo krytycznych uwag od osób liczących, że kupią jakość OLED za 2/3 ceny. Dla reszty klientów będzie to po prostu dobry wybór, telewizor jest ładny, szybki, dobrze skalibrowany i generalnie bardzo przyjemny w użytkowaniu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu