Burzliwym tematem stała się ostatnio reforma sądownictwa, nie brakuje pomysłów na to, jak zmienić ten segment państwa, by żyło się nam lepiej. Nie słyszałem jednak, by skupiano się w znacznym stopniu na aspekcie technicznym problemu, na wprowadzaniu nowinek, które mogłyby ułatwić wszystkim udział w rozprawach. Tymczasem w dalekich Chinach Internet ma być narzędziem, które przyspieszy proces i sprawi, że strony nie będą musiały się przemieszczać. Pomysł brzmi naprawdę dobrze.
Sąd online - pojawią się pewnie głosy, że to nie przystoi, bo osłabia powagę urzędu, że akurat ta sfera naszego życia nie powinna się przenosić do świata cyfrowego. Nawet, jeśli w grę wchodzi przede wszystkim łączenie stron sporu. Ja do grona takich ortodoksów nie należę: kiedyś na potrzeby procesu musiałem kilka razy przejeżdżać pół kraju i nie wspominam tego zbyt miło. Jestem przekonany, że moglibyśmy wszystko załatwić za pośrednictwem Sieci. Może nie wtedy, bo przeszkodę stanowiłyby pewnie ograniczenia techniczne, ale dzisiaj sprawy mają się zupełnie inaczej.
Piszę o sprawie, ponieważ w Chinach ruszyły rozprawy online. Nie chodzi tylko o nie: strony mogą przesyłać za pośrednictwem Internetu pozwy, wszelkie dokumenty, wnosić opłaty. A gdy strony będą musiały stanąć przed sądem, dojdzie do wideokonferencji. Nie trzeba się przemieszczać, można być w każdym miejscu Chin lub świata - wystarczy mieć komputer/smartfon i dostęp do Internetu. A jeśli ktoś nie posiada takich narzędzi, ma szansę skorzystać z urządzeń udostępnianych w budynkach sądu. Wyrok? Też jest ogłaszany online. Część rozpraw będzie nawet streamowana, więc każdy może się im przyjrzeć.
Ten eksperyment dotyczyć będzie spraw cywilnych, pewnie skupi się na sporach, których podłożem jest Internet: pierwsza rozprawa dotyczyła pozwu o bezprawne wykorzystanie treści w serwisie online, wniosła go autorka tekstów. Jaki jest cel wdrażania nowego narządza? To proste: ma poprawić jakość życia. Ludzie nie będą musieli pojawiać się w sądzie osobiście, zaoszczędzą czas i pieniądze, rozprawy staną się bardziej transparentne, możliwe, że więcej rozpraw dojdzie do skutku, Oczywiście pojawią się głosy sprzeciwu: bo jakość połączenia może być kiepska i utrudni komunikację, bo ludzie przybywający w jednej sali szybciej mogą dojść do porozumienia, bo sąd traci możliwość odczytywania mowy ciała, a ta przecież jest istotna...
Rozumiem argumenty, ale jakoś do mnie nie trafiają. Jestem zwolennikiem wprowadzania cyfrowych rozwiązań do wielu sfer naszego życia: skoro sprawdzają się w handlu czy bankowości, to czemu inaczej miałoby być w przypadku administracji? Problem stanowi medycyna online, w tym przypadku nie jestem entuzjastą (póki co), bo to może przynieść więcej szkód niż pożytku, lecz sąd nie znajduje się w tym samym "koszyku". Nie dziwi mnie zatem, że w kolejnych krajach takie rozwiązanie jest testowane - prócz Chin dzieje się to ponoć w Kanadzie i na Wyspach Brytyjskich. Co więcej: wideokonferencje są też stosowane w Polsce. Co prawda rozprawy nie są jeszcze prowadzone na odległość, ale świadkowie czy biegli mogą być już przesłuchiwani z pomocą połączenia wideo. Tyle, że i tak muszą się pojawić w budynku sądu w innym mieście. Rozwiązanie pomocne, lecz mocno ograniczone.
Pozostaje trzymać kciuki za to, że władze pójdą po rozum do głowy i przyjrzą się taki pomysłom, spróbują je wdrożyć na polskim podwórku. Oczywiście nadal będzie to dotyczyć głównie spraw cywilnych, pewnie pojawi się masa problemów i uwag, ale finalnie możemy coś zyskać. W państwie XXI wieku sąd powinien działać online...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu