Windows

Rosną udziały Windows 10 na rynku... ale chyba nie do końca o to chodziło Microsoftowi

Jakub Szczęsny
Rosną udziały Windows 10 na rynku... ale chyba nie do końca o to chodziło Microsoftowi
Reklama

Windows 10, jak tylko udostępniono go wszystkim zainteresowanym konsumentom szturmem zaczął zdobywać rynek, całkiem szybko "łyknął" Windows 8 i Windows 8.1, następnie Windows XP. Udowodnił tym samym fakt, iż poprzednie wersje systemu były nie tyle złe, co bardzo, bardzo źle odebrane. Niby są obiecujące liczby, niby jest z czego się cieszyć. Jednak nie do końca, Microsoft nie może sobie poradzić z jednym problemem. A tym problemem jest... jego własny produkt.

Na początek nieco liczb. Windows 10 radzi sobie całkiem nieźle po połowie roku na rynku

Windows Vista został przyjęty w sumie jeszcze gorzej, niż duet "ósemek". Do dzisiaj jestem zdania, że to, co zobaczyliśmy w Windows 10 powinno pojawić się nawet jeszcze wcześniej, niż Windows 8. Metoda wbijania do głowy kafelków konsumentom odbiła się gigantowi odruchem wymiotnym wśród konsumentów, którzy albo nie widzieli sensu w migracji na Windows 8, albo kupując nowe komputery downgrade'owali się do Windows 7. NetMarketShare wskazuje, że już za całkiem niedługo "ósemki" odejdą do historii i prawdziwa batalia toczy się właściwie między Windows 10 i Windows 7. I to naprawdę poważny problem.

Reklama

I choć Windows 10 z miesiąca na miesiąc zyskuje około jednego procenta rynku, wzrost udziałów hamuje i odbywa się głównie na rzecz dwóch poprzednich wersji Windows. "Siódemka" wydaje się być jak na razie nie do ruszenia i jak widać, konsumenci świetnie się czują z "przestarzałą" wersją okienek. Nie przeszkadza im to, że nie mają kafelków - liczy się dla nich to, że mają to, czego potrzebują, działa odpowiednio i... nie jest nowym Windowsem. Czas Windows 7 kiedyś minie, ale zanim to nastąpi, Microsoft będzie musiał się nieźle nagłowić, by skłonić konsumentów do przesiadki.

Windows 7 to przeżytek? Cóż... nie

Ostatnio dosłownie na chwilę skorzystałem z komputera z zainstalowanym Windows 7. Podszedłem do tego jak do jeża, okazało się, że nie jest tak źle. Pozwoliło mi to stwierdzić po pewnym czasie, że Windows 10 to kompilacja wszystkiego, co najlepsze z Windows 7 i Windows 8. Ale to działa w drugą stronę. Osoby, które korzystają z "siódemki" mogą nie poczuć realnej potrzeby przesiadki, albo argumentować brak chęci nieuzasadnionym w sumie strachem, że "dziesiątka" będzie działać gorzej. Niektóre ważne różnice widać na pierwszy rzut oka (szybkość, szybkość, szybkość - nawet na porównywalnym sprzęcie), nieco przystępniejszy (uwaga, to tylko opinia) interfejs. Konsumentów na ogół nie obchodzi bezpieczeństwo, więc nie ma sensu zwykłemu użytkownikowi na czym polega różnica w zabezpieczeniach Windows 7 i Windows 10.

Jedno pytanie zostaje otwarte. W jaki sposób Microsoft postanowi skłonić użytkowników do przejścia na Windows 10? Postanowi poczekać, aż ci się ostatecznie przekonają, a może zdecyduje się im "obrzydzić" w jakiś sposób starszą wersję systemu? Wszystko jest możliwe, a pewne jest jedno. Założony cel 1 miliarda maszyn z Windows 10 w ciągu dwóch lat od premiery Windows 10 jest do osiągnięcia przy bardzo spokojnej polityce odnośnie upgrade'ów. Nie wydaje mi się, żeby ktoś się specjalnie spieszył w takiej sytuacji. Windows 7 powinien zatem umrzeć spokojnie, bez jakichkolwiek większych kroków giganta.

Grafika: 1

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama