Artykuł sponsorowany

Walka o użyteczność, czyli rewolucja w świecie aplikacji mobilnych

Tomasz Popielarczyk
Walka o użyteczność, czyli rewolucja w świecie aplikacji mobilnych
14

W aplikacjach mobilnych zmieniło się niemal wszystko. Deweloperzy pracują inaczej – ułatwiają i przyśpieszają sobie pracę, używając nowych narzędzi oraz metod projektowania. Odmiennie wygląda też sam proces tworzenia programów na smartfony i tablety. Coraz większą popularność zyskują również aplikacje hybrydowe. W końcu otrzymujemy gotowy produkt, a ten nie tylko wygląda i działa lepiej, ale jest także bardziej podatny na ulepszenia i modyfikacje w przyszłości.  Na tym wszystkim korzystają jednak najbardziej użytkownicy.

Aplikacja mobilna jest obecnie podstawą każdej usługi. Nie ma znaczenia, czy mówimy tutaj o sklepie internetowym, porównywarce cenowej, startupie czy banku. W Google Play mamy już ponad 2,2 mln pozycji, w applowym App Store ponad 2 mln.

W ostatnich latach mogliśmy obserwować, jak ewoluował wygląd mobilnych systemów operacyjnych. Wraz z nim zmieniały się również aplikacje. W dzisiejszych interfejsach dominuje minimalizm, intuicyjna,relatywnie prosta struktura i tzw. flat design. Przykłady można mnożyć. Poniżej możecie zobaczyć zrzuty ekranu z kilku aplikacji mobilnych – te po lewej stronie mają kilka lat, a te po prawej kilka dni lub tygodni.

Warto zwrócić uwagę na nowy trend – przenoszenie interfejsu ze stron www wspierających Responsive Web Design (RWD) do aplikacji mobilnych. Nie wszyscy wiedzą, ale z tzw. hybrydowych rozwiązań korzystają także m.in. aplikacje Apple czy Amazona, a na polskim podwórku np. Allegro. Na takie rozwiązanie zdecydował się też ING Bank Śląski w swojej nowej apce Moje ING mobile. Oferuje ona wszystko to, co znajdziemy w systemie Moje ING na komputerze, korzystając z możliwości, jakie daje smartfon. Dzięki temu, doświadczenia użytkownika są spójne niezależnie od tego, w jaki sposób komunikuje się z bankiem. Sam program jest natomiast tworzony z wykorzystaniem technologii używanych do budowy aplikacji webowych, to czyni jego rozwój płynniejszym i prostszym. Deweloper nie musi wprowadzać tych samych zmian na wiele różnych sposobów (z użyciem różnych języków), a więc jego praca staje się prostsza. Taką aplikację też prościej przystosować do działania na wielu platformach – HTML5 i JavaScript są bowiem powszechnie wspieranymi i obsługiwanymi technologiami.

W następnych latach będziemy obserwować wzrost rynku mobilnych aplikacji webowych, co jest efektem popularyzacji techniki projektowania Responsive Web Design. W nowo projektowanych aplikacjach coraz efektywniej będą wykorzystywane animacje, GPS czy elementy rozszerzonej rzeczywistości – mówi Łukasz Czaczkowski, ekspert User Experience z firmy Edisonda, zaangażowanej w projektowanie systemu Moje ING.

Ewolucja aplikacji mobilnych nie odbywa się jednak wyłącznie na płaszczyźnie wizualnej. Istota aplikacji hybrydowych polega na tym, że równocześnie wykorzystują natywne funkcje smartfona. A tych ciągle przybywa. Do niedawna deweloperzy mieli do dyspozycji ograniczone możliwości. Dziś mogą posunąć się o krok dalej i wykorzystać np. czytnik linii papilarnych czy integrację ze smartwatchami. I tu znowu sięgamy do przykładów. Aplikacja Amazona pozwala zrobić zdjęcie kodów kreskowych, a nawet książek czy gier, ułatwiając użytkownikom wyszukiwanie produktów. Moje ING mobile na iPhone’a pozwala nam na logowanie się za pomocą odcisku palca (analogiczna funkcja pojawi się też za jakiś czas na Androidzie), korzystanie z powiadomień push, w przyszłości twórcy aplikacji mają udostępnić też schowek na zdjęcia paragonów, aplikację na inteligentne zegarki oraz płatności mobilne. Ta „wartość dodana” w postaci integracji z hardware urządzenia jest szczególnie ważna.

Główną zaletą aplikacji hybrydowych jest brak konieczności pobierania przez użytkownika kolejnych aktualizacji – uważa Łukasz Czaczkowski. Poprawki czy nowe funkcje są dostępne równocześnie z aktualizacją kodu źródłowego aplikacji. Dzięki temu pomiędzy kolejnymi wersjami aplikacji użytkownik przechodzi bardzo płynnie. Zastosowanie wspólnego kodu skraca także proces udostępnienie aplikacji użytkownikom, bez względu na rodzaj systemu operacyjnego.

Równie istotne jest to, czego zwykły użytkownik nie widzi, a więc kod aplikacji. Tutaj, jak dowiadujemy się z rozmowy z twórcami aplikacji ING, także dokonuje się rewolucja. Aplikacje oparte na technologii RWD pozwalają w większym stopniu uniezależnić się od gotowych frameworków i bibliotek wykorzystywanych na poszczególnych platformach. W rezultacie o wiele prościej jest aktualizować aplikacje, by późniejsze dodawanie nowych funkcji nie zmuszało użytkowników do czekania. A ci okazują się być niezwykle niecierpliwi i już po debiucie nowych funkcji w systemie zasypują deweloperów pytaniami o to, kiedy zostaną one zaimplementowane w aplikacjach.

Aplikacja mobilna, która od strony wizualnej jest spójna z serwisem www i oferuje te same funkcje,  dodatkowo potrafi wykorzystywać możliwości naszego urządzenia oraz pozwala na szybkie ulepszenia oraz aktualizacje – to już teraźniejszość, czego przykłady mogliście zobaczyć powyżej. Otwartą kwestią pozostaje, jaki będzie interfejs przyszłości. Czy za chwilę aplikacje mobilne staną się jedynie poleceniami wydawanymi wirtualnym asystentom napędzanym sztuczną inteligencją? A może przeniosą się do wirtualnej rzeczywistości, gdzie stopień interakcji nabierze zupełnie nowego wymiaru?

Szybki rozwój nowych technologii takich jak augemented reality, virtual reality, artificial intelligence, pozwoli na precyzyjniejsze wykorzystanie w obsłudze interfejsów szerokiej gamy naturalnych sposobów komunikacji np. gestów, mowy, mimiki – zauważa Łukasz Czaczkowski.  Przy takich założeniach obsługa aplikacji stanie się prostsza, a konieczność uczenia zminimalizowana. W konsekwencji interfejsy będą postrzegane przez nas, jako naturalny sposób komunikacji ze światem.

-

Tekst powstał we współpracy z ING

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu