Najpierw w esploratorze, teraz na pasku zadań. Czy Windows 10 będzie wkrótce przypominał darmowe gry mobilne, gdzie co chwilę wyskakują jakieś banery i pop-upy z ofertami nie do odrzucenia? Jak na razie w grę wchodzą jedynie reklamy usług i produktów Microsoftu, ale czy gigant na pewno nie przekroczy pewnej granicy?
Nie wygląda to zbyt dobrze. Gdybyśmy mówili o systemie dostępnym zupełnie za darmo, takie praktyki musielibyśmy zrozumieć. Nawet gdybyśmy nie chcieli. W przypadku Windows 10 sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Owszem, był on oferowany w formie darmowej aktualizacji dla użytkowników Windows 7 i Windows 8.1, ale spora część użytkowników nabyła Windows 10 wraz z maszyną lub po prostu kupując licencję. Wkrótce "okienka" mogą zacząć wyglądać jak choinka...
These Edge notifications are all over the place now. Never seen this one before pic.twitter.com/4gsoxEYgHk
— Tom Warren (@tomwarren) 31 października 2016
Po zachęceniach do wykupienia subskrypcji Office 365 w celu zwiększenia przestrzeni w chmurze OneDrive, Microsoft namawia użytkowników Windows 10 do skorzystania z przeglądarki Edge. Wiązałoby się to ze zdobyciem darmowych gier i filmów. Oprócz tego, Microsoft Edge "już obsługuje rozszerzenia!", a także "jest szybszy i bezpieczniejszy". Ostrzeżenie o drenowaniu baterii przez Google Chrome nie mogło się nie pojawić.
Rezydenci Stanów Zjednoczonych najprawdopodobniej będą musieli radzić sobie również z bloatwerem w postaci aplikacji Sling TV oraz gier Candy Crush i Pasjans. Coś, co do tej pory charakteryzowało maszyny od przeróżnych producentów, wkrótce może stać się standardem w systemie nabywanym w inny sposób, bezpośrednio od Microsoftu.
Fraza "czysty Windows" może niedługo zmienić swoje znaczenie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu