Gry

Recenzja World of Warplanes – coś dla niewielu, nic dla całej reszty

Kamil Ostrowski
Recenzja World of Warplanes – coś dla niewielu, nic dla całej reszty
Reklama

World of Tanks to w tej chwili jedna z najpopularniejszych gier free-to-play na świecie. Chociaż wydawało się to nieprawdopodobne, to dosyć proste „cz...

World of Tanks to w tej chwili jedna z najpopularniejszych gier free-to-play na świecie. Chociaż wydawało się to nieprawdopodobne, to dosyć proste „czołgi” przyciągnęły do siebie dziesiątki milionów graczy z całego świata. Białoruska firma Wargaming.net nie traci pędu i stara się poszerzyć zakres działalności. Po gąsienicach przyszła pora na skrzydła samolotów. Czy zabawa jest równie wciągająca?

Reklama

Na pierwszy rzut oka widać, że World of Warplanes to w zasadzie World of Tanks, ale z samolotami. Wita nas, podobnie jak we flagowej pozycji studia hangar, w którym przechowujemy swoje statki powietrzne. Każdy z nich możemy ulepszać, opracowując i montując lepsze części: karabiny maszynowe, silniki, poszycia. Dzięki temu zyskujemy znaczącą, ale nie decydującą, przewagę na polu bitwy. Kiedy odblokujemy odpowiednią ścieżkę ulepszeń, możemy opracować nowy model maszyny, będący na wyższym poziomie. W ten sposób niejako „wspinamy się” po drabince modeli samolotów – zaczynamy od stareńkich dwupłatowców, a kończymy na pierwszych prototypach odrzutowców.


Kiedy już przeniesiemy się na pole bitwy, czeka nas niemałe zdziwienie. Sterujemy tylko myszką. Teoretycznie przyciskiem „W” możemy włączyć na kilka sekund „dopalanie”, które przydaje się przy wznoszeniu, albo w ogniu walki, kiedy próbujemy zgubić ogon, ale w praktyce szybko przełączyłem sobie tę funkcję na środkowy przycisk gryzonia. To rozwiązanie sprawia, że World of Warplanes staje się bardzo dostępne i lekkie, nie angażuje na tyle, żeby szybko męczyć. Poza tym kursorem wskazujemy kąt wychylenia, a lewym przyciskiem strzelamy. Prawym (albo domyślnie klawiszem „B”) możemy zrzucać ładunki wybuchowe, o ile sterujemy bombowcem.

Same potyczki są krótkie, trwają kilka minut. W tej chwili dostępny jest tylko jeden tryb – bitwa, w której musimy po prostu zestrzelić wszystkich przeciwników, albo zdobyć i utrzymać przewagę (już wyeliminowani przeciwnicy, a do tego zniszczone struktury naziemne wroga). W rzeczywistości niemal zawsze dochodzi do zestrzelenia samolotów oponentów.


Bitwy niestety z czasem stają się dosyć monotonne. Nie mogę jednak odmówić World of Warplanes, że przeżyłem kilka wzniosłych momentów, kiedy zostawałem asem przestworzy i strącałem jeden statek powietrzny po drugim. Problem w tym, że bez gry zespołowej bardzo ciężko jest wdrażać jakąkolwiek taktykę. Jeżeli mamy kogoś na ogonie, prawdopodobnie zostaniemy zestrzeleni. Jeżeli to my komuś „siedzimy” to zdobędziemy trafienie.

Sęk w tym, że w powietrzu ciężko jest zgubić wroga. Twórcy na niektórych mapach umieścili chmury, w których da się skryć, ale brakuje urozmaiceń. Przydałoby się więcej wysokich konstrukcji (latanie między żurawiami na jeden z map jest ekstra), albo fantazyjnych formacji skalnych. Okej, wiem że ucierpiałby na tym lekko realizm, ale z pewnością nadałoby to nieco dynamiki. Samoloty też nieco za szybko tracą punkty życia. Często możemy zostać zniszczeni w ciągu paru sekund, co nie daje nam czasu na reakcję czy zaplanowanie sposobu, żeby zgubić pościg.

Reklama


Dodatkowym problemem jest fakt, że samoloty są po prostu ciężkie. Wszelkie ewolucje, które tak chętnie podziwialiśmy na filmach, wykonuje się z gracją emerytowanej, otyłej i lekko wstawionej baletnicy. Z tego powodu, najważniejsza jest, jak już wspomniałem pozycja – umiejętności zręcznościowe schodzą na dalszy plan, a przecież nie o to chyba chodzi w produkcji traktującej o asach przestworzy. Najskuteczniejszą techniką, którą stosuje większość pilotów, jest przez to ustawienie wysokiego pułapu i nurkowanie, w celu zestrzelenia pojedynczego celu, a następnie żmudne odzyskiwanie wysokości.

Reklama

Graficznie World of Warplanes też nie zachwyca – o ile jeszcze modele samolotów są całkiem ładne (doceniać trzeba historyczną zgodność i odwzorowanie statków powietrznych), tak powierzchnia ziemi wygląda co najwyżej poprawnie. Krótko mówiąc, gra wydaje się dosyć sterylna.

Problemem jest też niewielka liczba map i, jak wspomniałem, tylko jeden tryb gry. Dosyć szybko wkrada się nuda. Jakby tego było mało, żeby grać bez płacenia, czekają nas setki godzin „grindowania”. Ulepszenia są dosyć drogie, a kolejne samoloty odblokowuje się bardzo mozolnie.


Na marginesie. Specjalnie z okazji recenzowania World of Warplanes zainstalowałem i chwilę pograłem w War Thunder. Druga z produkcji jest już na pierwszy rzut oka lepsza, a przynajmniej mi przypadła bardziej do gustu. Mamy tryb zręcznościowy i realistyczny, historyczne bitwy, a sam model latania jest po prostu przyjemny. Wykonujemy akrobacje, gubimy pościg, szalejemy za drążkiem - krótko mówiąc, czysta przyjemność. Jedyną wadą, jest dosyć nieczytelny interfejs w hangarze. Być może znawcy tematu znajdą znaczące zalety, które przemawiają na korzyć World of Warplanes, ale niestety - ja ich nie widzę.

Czy warto spróbować zagrać w World of Warplanes? Szczerze mówiąc, mnie ten rodzaj zabawy nie przekonał. Na wyższych poziomach zaawansowania samolotów gracze zaczynają bawić się bardziej składnie, ale bez własnej ekipy mecze to chaos i liczenie na łut szczęścia, co jest bezpośrednim wynikiem kulawej mechaniki, nie pozostawiającej wiele miejsca na indywidualne umiejętności pilota. Osoby zafascynowane walką powietrzną z pewnością znajdą tutaj coś dla siebie, ale pod trzema warunkami: o ile nie odrzuci ich fakt, że w World of Warplanes trzeba zainwestować mnóstwo czasu, o ile nie zirytuje ich niewielka różnorodność map i wreszcie - z jakichś powodów nie chcą, bądź nie mogą grać w War Thunder. Jestem jednak pewien, że podobnie jak World of Tanks, produkcja Wargamingu przyciągnie całą rzeszę „niegraczy”, dla których będzie to jedna z niewielu styczności z grami wideo. Jako zabawa na kilkadziesiąt minut dziennie, dla pasjonata samolotów z epoki „okołodrugowojennej” World of Warplanes jest niezłym tytułem. Niemniej, nie wróżę tej produkcji sukcesu równie dużego, jak pierwszej produkcji Białorusinów, chociażby ze względu na aktywną konkurencję.

Reklama

Wszystko to oczywiście może się jeszcze zmienić. W przeciwieństwie do produkcji "zamkniętych", czyli posiadających single player i multi, World of Warplanes jest pozycją MMO. Twórcy z całą pewnością będą analizować wszystkie krytyczne głosy i opracują stosowne poprawki, które być może diametralnie odmienią aktualny wizerunek gry. Tajemnicą nie jest, że podobnie jak World of Tanks, "samoloty" są pozycją, która ma zarabiać na mikropłatnościach. To wymusza na programistach ciągłe rozwijanie i poprawianie swego dzieła. O ile teraz warto zainteresować się War Thunderem, o tyle za jakiś czas World of Warplanes może stanąć do równej walki z dziełem Gaijin Entertainment.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama