Recenzja

Fioletowy smok powraca w wielkim stylu! Recenzja Spyro Reignited Trilogy (PS4)

Artur Janczak
Fioletowy smok powraca w wielkim stylu! Recenzja Spyro Reignited Trilogy (PS4)
2

Po bardzo dobrze przyjętej trylogii Crasha, firma Activision poszła za ciosem i zapowiedziała kolejną składankę. Długo trzeba było czekać na prawdziwy powrót smoka o imieniu Spyro. Seria zapoczątkowana przez Insomniac Games miała swoje wzloty i upadki, ale najmilej ją wspominam z czasów pierwszego PlayStation. Oczywiście, nie można zapomnieć o Skylanders, choć traktuje to bardziej jako spin-off niż pełnoprawną kontynuację. Wesoła postać ziejąca ogniem miała swoje pięć minut na szaraku i po dwudziestu latach powraca na dzisiejsze konsole za sprawą studia Toys for Bob. Czy, podobnie jak w przypadku pomarańczowego jamraja udało się przenieść tę magię z dzieciństwa, zmieniając jedynie kilka elementów oraz oprawę wizualną?

Spyro jeszcze bardziej kreskówkowy

Nawet w czasach PSX-a nikt nie miał złudzeń, że trzy części przygód fioletowego smoka są skierowane do nieco młodszego odbiorcy. Niemniej, pewne etapy i przeciwnicy zostali zaprojektowani w nieco bardziej dojrzały sposób, dzięki czemu nie tylko dzieci czerpały frajdę z grania w omawiane tytuły. Odnowiona trylogia poszła jednak w nieco innym kierunku. Dane postaci nie strzelają prawdziwą amunicją, poziomy są bardziej słodkie i urocze, a panujący gdzieniegdzie mrok został stonowany. Całość prezentuje się jak z bajek Pixara, ale na szczęście klimat pozostał. Deweloper mocno bazował na materiale źródłowym i starał się oddać jak najwierniejszą wersję.

Po kilku minutach czuć, że to nadal stary dobry Spyro, choć ładniejszy i bogaty w detale. Oprawa robi piorunujące wrażenie i aż chce się zaglądać w każdy kąt, aby sprawdzić, jak dane miejsca zostały przeniesione do dzisiejszych standardów. Zarówno smoki, jak i przeciwnicy doczekali się wielu różnych zmian, jeśli chodzi o wygląd. Teraz ratując swoich sojuszników łatwo dostrzec różnice. Koniec z podobnymi modelami, wszystkie “persony” wyglądają inaczej, są w różnym wieku, mówią w inny sposób i tak dalej. Tego typu smaczków jest naprawdę wiele. Rozgrywka doczekała się kilku usprawnień, jak chociażby obrót kamery, który przyporządkowano do prawej gałki analogowej. Mimo to, jeśli dużo graliście w oryginał, to szybko poczujecie się jak w domu.

Miły początek

Pewnie wielu z Was pamięta, że seria Spyro nigdy nie była zbyt wymagająca. Mogliście jednak zapomnieć, że jego pierwsze przygody w stosunku do takiego Crasha, to istny spacerek po parku. Nie ma tutaj nic, co mogłoby sprawić komuś więcej problemów. To platformówka, która ma przede wszystkim cieszyć z eksploracji, łatwego eliminowania zagrożeń i zbierania poukrywanych kryształów. Sam byłem lekko w szoku, gdy okazało się, że utrata życia była spowodowana jedynie moim błędem, a nie poziomem trudności gry. Znalazłem natomiast bug, który według mnie powinien być wyeliminowany. W jednej z lokacji ganiając złodzieja jajek, udało mi się zapędzić go w kozi róg. Ten normalnie powinien jakoś zareagować, wskoczyć wyżej tam, gdzie sam się dostać nie mogę. Gagatek postanowił, że będzie stał, śmiał się ze mnie i nie reagował na wszystkie ataki. Rozpocząłem poziom od nowa i niestety, nie był to pojedynczy przypadek. Cała reszta prezentuje się bez zarzutu. Dzięki większej czułości Spyro lepiej reaguje na komendy, lokacje latane nie są takie uciążliwe, a dziennik ze wszystkimi informacjami o smokach i znajdźkach pomaga przy zdobywaniu trofeów. Miło było wrócić do tego świata i poczuć dawne emocje.

Każda kolejna część oferuje coś nowego

Kiedy ukończy się pierwszą odsłonę mocno czuć, że kolejne części trylogii, to coś więcej niż tylko zwykłe kontynuacje. Insomniac Games nie chciało dostarczyć graczom tych samych gier z małymi zmianami w oprawie, więc serwowali coraz to większe zmiany. Dzięki temu ogrywając odświeżone przygody Spyro, szybko zauważycie, że im dalej, tym wszystkiego jest więcej. Dość liniowe i niewielkie lokacje z jedynki zostały zmienione na bardziej rozległe i o wiele bardziej rozbudowane. Dwójka i trójka oferują większy wachlarz pomysłów. Nagle postaci odbywają ciekawsze konwersacje, sam smok przemierza podwodne poziomy, jeździ na deskorolce, bierze udział w zupełnie nowych aktywnościach i może wykonywać zadania poboczne. Każda z części oferuje coś nowego i przechodzenie ich po kolei dostarcza masę frajdy. Widać, jak seria ewoluowała na różnych płaszczyznach. Już lata temu robiła wrażenie, a teraz efekt jest jeszcze lepszy. Nawet znienawidzony przeze mnie dawniej etap z grą w hokeja okazał się przyjemny i nie frustrował mnie jak za dzieciaka. Reedycji na tak wysokim poziomie ze świecą szukać.

Smok mówiący po polsku

Dużą nowością w całej trylogii jest jej polska wersja. Ta została wykonana na najwyższym poziomie. Dubbing wypada naprawdę rewelacyjnie. Dobrano odpowiednich aktorów, którzy potrafili wcielić się w dane role. Mimo że jestem fanem oryginału, postanowiłem pozostać przy rodzimym języku i nie żałowałem tej decyzji. Rodacy wiele razy udowodnili, że jeśli chodzi o produkcje kreskówkowe, to nie trzeba się martwić o jakość polonizacji. Nie natknąłem się na jakieś błędy czy wpadki. Całość wypada nie tylko dobrze, ale i bardzo naturalnie. O ile w jedynce rozmowy ze smokami mogą wydać się Wam czerstwe, to polecam sprawdzić oryginał. To po prostu przypadłość samej gry, gdzie warstwa fabularna i wypowiadane kwestie nie grały pierwszych skrzypiec. Zarówno druga, jak i trzecia odsłona to już inna liga i każdy powinien być zadowolony. Jeśli ktoś nie będzie w stanie zdzierżyć polskiej wersji, wystarczy zmienić język w ustawieniach konsoli. Niestety, nie da się tego dokonać z poziomu gry.

Trzy gry w jednym pudełku

Niestety, nie jest to do końca prawda. Decydując się na zakup wersji płytowej, musicie liczyć się z tym, że znajdzie tam jedynie pierwszą odsłonę. Dwie należy ściągnąć z cyfrowego sklepu. Ma to pewnie na celu utrudnić obrót używkami, ale moim zdaniem to kiepski ruch ze strony wydawcy. Żadna z produkcji nie wymaga połączenia z siecią i spokojnie można było całość zmieścić na jednym krążku. Trochę przypomniały mi się czasy przepustek do trybu multiplayer, z których na szczęście zrezygnowano. Nabywając trylogię w formie elektronicznej, problem ten Was nie dotyczy, ale jeśli ktoś, podobnie jak ja kolekcjonuje pudełka, to niestety musi liczyć się z dodatkowym pobieraniem. Pewnie za paręnaście lat w ogóle te dwie części nie będą dostępne, bo PSN lub XBL nie będą już działać, ale widocznie mało kogo to obchodzi. Minus dla Activision za takie podejście.

Takie remastery to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów, ale i młodszych graczy. Trylogia została wykonana na najwyższym poziomie. Oferuje ponad 30 godzin dobrej zabawy, a jeśli będziecie chcieli zdobyć wszystko, to czas może się wydłużyć nawet do 50. Trzy części Spyro żywcem wyjęte z przeszłości i ubrane w szaty Pixara. Nie obyło się bez kilku wpadek, ale to prawdziwa perełka praktycznie dla każdego. Zarówno dorośli, jak i dzieci będą się wspaniale bawić z fioletowym smokiem. Sam wracam do zdobywania kolejnych pucharków, bo po bardzo długiej przerwie mam apetyt na trzy platynowe trofea.

Werdykt: 9/10

+ wspaniała oprawa A/V

+ mocno bazuje na materiale źródłowym

+ nowe modele smoków

+ wciąga na całego

+ dobrze wykonany polski dubbing

+ drobne zmiany w sterowaniu

+ klimat z dawnych lat

+ trzy gry w jednym pudełku

- choć tak naprawdę jedna, bo dwie trzeba ściągnąć

- kilka błędów

- nieco bardziej dziecinna niż kiedyś

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu