Recenzja

Recenzja Samsung Galaxy S20 Ultra. O krok od perfekcji

Paweł Winiarski
Recenzja Samsung Galaxy S20 Ultra. O krok od perfekcji
52

Przywykłem już do tego, że każdy kolejny Samsung Galaxy S jest lepszy od poprzedniego. Czasem firma robi większe skoki, czasem mniejsze, ale regularnie usprawnia swoje flagowce by były lepsze od ubiegłorocznych modeli. W przypadku Galaxy S20 Ultra jest trochę inaczej, bo to zdecydowanie najlepsza, najmocniejsza i niestety najdroższa “S-ka” w historii. Momentami aż do przesady, choć do ideały wciąż trochę brakuje.

Lubię patrzeć jak zmienia się polityka firm produkujących smartfony i jak starają się dostosować do panujących trendów. I wydaje mi się, że Samsung podpatruje trochę chińskiego Huawei’a, dodając kolejne modele do swoich popularnych serii.

W tym roku przecież koreański producent z rezygnował z płaskiego, małego następcy Galaxy S10e, obok zwykłego S20 i S20+ postanowił natomiast sprzedawać Galaxy S20 Ultra. Przekonajmy się czy faktycznie jest taki ultra jak mówi nazwa.

Wygląd i wykonanie Samsung Galaxy S20 Ultra

Wizualnie Galaxy S20 Ultra nie różni się zbytnio od zwykłych modeli S20. A jeśli już, to jest brzydszy ze względu na większą wysepkę na aparaty, na której dodatkowo koniecznie trzeba było się pochwalić stukrotnym zoomem. Po części to oczywiście wina dość nijakiej, szarej wersji kolorystycznej jaka trafiła do mnie na testy, natomiast moim zdaniem telefon z tyłu wygląda po prostu brzydko, jednocześnie nudnie i sztampowo. No i przez tę dość mocno wystającą wysepkę telefon gibie się położony na płaskiej powierzchni. Skoro o tym elemencie mowa, to nieśmiało sugeruję rozważyć jakąś dodatkową ochronę - aparaty mocno wystają, a pokrywające je szkło nie należy do najtrwalszych. Dbam o testowe telefony, czasem nawet bardziej niż o swój, a mimo to robiąc zdjęcia zauwżyłem, że na szkle pojawił się mały odprysk.
Jeśli chodzi o złącza jest mocno w 2020 roku, bo podobnie jak w S20 i S20+ nie ma tu portu słuchawkowego mini jack 3,5 mm, wszystkie klawisze umieszczono po prawej stronie.

Ekran Samsunga Galaxy S20 Ultra to jakiś kosmos

Zdecydowanie ładniej i ciekawiej jest z przodu. Tym razem mała, niepsująca wygląda i nie wpływająca negatywnie na korzystanie ze smartfona dziurka na przedni aparat została ustawiona centralnie - i co ważne, jest tylko jedna. Porzucono też pomysł mocnego zakrzywiania wyświetlacza, przez co telefon zdecydowanie lepiej leży w dłoni i nie naciskałem już przypadkiem dłonią jakichś dziwnych rzeczy. A to zdarzało się niestety zarówno w S10, jak i Note 10 - krawędź prawej dłoni wywoływałą często funkcje, których nie chciałem i zawsze musiałem przyzwyczaić się do trochę innego trzymania smartfona. Zmiana bardzo na plus. Niestety smartfon jest ciężki. 222 gramy czuć zarówno w dłoni, jak i w kieszeni a przez swój rozmiar możecie mieć problem w transporcie w spodniach, nawet tych szerszych. No, ale czujcie się ostrzeżeni, poza tym każdy kto decyduje się na tak duży smartfon doskonale wie czego się spodziewać.

Skoro o ekranie mowa, to najlepwszy wyświetlacz jaki kiedykolwiek widziałem w smartonie. Absolutnie mnie w sobie rozkochał od pierwszego wejrzenia aż do ostatniego dnia testów i jego będzie mu po oddaniu smartfona najbardziej brakować. Wracając do swojego iPhona 11 miałem dosłownie łzy w oczach.

To Dynamic AMOLED o przekątnej 6,9 cala, z rozdzielczością 1440 na 3200 pikseli i odświeżaniem na poziomie, 120Hz. Tak, nie 90, a 120. Niestety przy maksymalnej rozdzielczości trzeba korzystać z 60Hz, ale jakoś idzie to przełknąć. Bo kto normalny chciałby omijać opcję 120Hz skoro przy takim odświeżaniu telefon działa szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać? Powrót do normalnego telefonu z odświeżaniem 60 hz tak bardzo boli, że trudno to sobie wyobrazić. Trzeba jednak pamiętać, że po wyciągnięciu z pudełka trzeba będzie te 120Hz ustawić samemu - daję znać, żeby ktoś nie był zaskoczony.

Sam ekran natomiast rewelacja i żyleta. Kapitalne czernie, kolory, kąty widzenia, kontrast, nic lepszego jeszcze nie widziałem. Idealny do oglądania zdjęć i multimediów. oraz oczywiście do grania. Czytnik linii papilarnych ponownie umieszczono pod ekranem i mam wrażenie, że działa nawet lepiej niż w S10, S10+ i Note 10. Mam też nadzieję, że Samsung odpowiednio zabezpieczył go przed problemami jakie w ubiegłym roku zafundowały im nieoryginalne folie na wyświetlacz. Dość sprawnie działa również rozpoznawanie twarzy - nie jest to może FaceID z iPhonów i kwestie bezpieczeństwa takiego sposobu odblokowywania smartfona wciąż nie są jednoznaczne, ale system działa szybko i raczej się nie myli.

Bateria w Samsung Galaxy S20 Ultra

Największą obawą jaką miałem w stosunku do odświeżania ekranu na poziomie 120Hz była oczywiście bateria i czas pracy na jednym ładowaniu. Uspokajam więc, jest bardzo dobrze. Bateria ma 5000 mAh i przy 120Hz spokojnie starcza na jeden dzień intensywnej pracy. Mniej intensywnie? W takim razie liczcie na dwa dni, które jak najbardziej są w zasięgu. Jeśli natomiast z jakichś niewyjaśnionych przyczyn zdecydujecie się na 60hz, zyskacie mniej więcej dwie godziny dodatkowego czasu pracy. To też cenna informacja, może bowiem wydłużyć działanie w ekstremalnej sytuacji, gdy nie macie dostępu do ładowarki lub powerbanka i czujecie, że może Wam wystarczyć prądu.

Od 0 do 100% naładujecie smartfona w około 55 minut 25 watową ładowarką z zestawu. Ale smartfon obsługuje jeszcze szybsze ładowanie 45 watów, choć tu niestety trzeba sobie już dokupić odpowiednią ładowarkę. Przy tej cenie telefonu spodziewałbym się raczej mocniejszej ładowarki w zestawie - jestem zwyczajnie rozczarowany, że Samsung niczym Apple postanowił jeszcze dodatkowo zarobić na ludziach, którzy wydają na ich premium sprzęt grube tysiące złotych. Mamy oczywiście indukcyjne ładowanie 15 watowe oraz 9 watowe ładowanie zwrotne żeby podładować sobie na przykład słuchawki jeśli mają taką opcję. Jest ona jednak standardowo wyłączona i musicie ją samodzielnie uruchomić w ustawieniach baterii. Bez problemu ładowałem w ten sposób swojego iPhona 11 i AirPodsy Pro, więc nie sugerujcie się tym, że reklamach pojawiają się tylko nowe Galaxy Buds.

Podzespoły i wydajność Samsung Galaxy S20 Ultra

Zgodnie z oczekiwaniami, Samsung Galaxy S20 Ultra nie idzie na żadne kompromisy w temacie wydajności. Autorski Exynos 990 w połączeniu z 12B pamięci RAM LPDDR5 i do tego szybka pamięć UFS 3.0 nie pozostawiają wątpliwości - to rakieta. Syntetyczne testy kręcą świetne wyniki, sprzęt nie przycina ani w codziennym użytkowaniu, ani w grach. Do tego te wspomniane 120Hz odświeżania ekranu potęgują jedynie wrażenie obcowania z niesamowicie szybkim i wydajnym smartfonem.

Telefon po wyciągnięciu z pudełka działa na Androidzie 10 i One UI w wersji 2.1. Ja akurat nie mam tej nakładce systemowej nic do zarzucenia - jest ładna, przejrzysta i działa szybko. Nie zauważyłem też żadnych zwiech lub problemów, ale oczywiście dwa tygodnie testu to za mało by powiedzieć, że smartfon z tym oprogramowaniem działa idealnie. Szczególnie, że miałem prywatnie dwa Samsungi i pewne problemy wychodziły po czasie lub po jakiejś aktualizacji. Na chwilę obecną, w moim egzemplarzu, wszystko działało jednak świetnie.

Aparaty w Samsung Galaxy S20 Ultra

Wyróżnikiem S20 Ultra względem pozostałych modeli S20 oraz generalnie konkurencji są dwie rzeczy. Matryca głównego aparatu, której rozdzielczość wynosi 108 Mpix robi wrażenie przede wszstkim na papierze i raczej nie sądzę byście sami korzystali z niej zbyt często. Zdjęcie w 108 Mpix ma około 20 megabajtów, co już samo w sobie może stanowić problem przy przesyłaniu na przykład do serwisów społecznościowych. Problemem może też tu być autofocus, który generalnie potrzebuje jeszcze jakichś aktualizacji żeby działać idealnie. Bo nie działa, szczególnie przy tych 108 mpix. Zdjęcia robione tak dużą matrycą to jednak spore możliwości manewru jeśli chodzi o późniejsze kadrowanie lub wydruki, więc trudno mieć o takie rozwiązanie pretensje. Szczególnie, że nikt nikogo nie zmusza do używania tych 108 Mpix. Plus dostajemy naturalny efekt bokeh jeśli zbliżymy obiekt do obiektywu. Ma to też oczywiście swoje minusy, bo nie złapiecie przy tych ustawieniach idealnej ostrości na wszystkich planach i zawsze coś dalej będzie minimalnie nieostre.

Zapytacie na pewno jak ten stukrotny SpaceZoom, który tak dumnie widnieje na wysepce z tyłu. Niestety 100x jest praktycznie nieużywalne i traktujcie je jako ciekawostkę. Ale ja się nie czepiam, bo wszystkie zbliżenia do 30 włącznie można śmiało wykorzystywać i chylę czoła Samsungowi, że zaryzykował. Świetnie temat podsumował MKBHD w swoim materiale porównując możliwości zoomowania Galaxy S20 Ultra do głośników. Te mogą nie satysfakcjonować słuchacza jakością dźwięku przy maksymalnej głośności, ale przecież świetnie radzić sobie choćby na połowie ustawienia. Więc tak, pośrednie zbliżenia są imponujące i dają fajne rezultaty, setkę włączcie sobie po prostu z ciekawości, bo ciężko na takim zbliżeniu wyłapać jakiś detal ujęcia.

Normalne zdjęcie:

10x zoom

30x zoom

100x zoom

Generalnie zdjęcia wychodzą świetne, mają bardzo dobre nasycenie kolorów i balans bieli, naprawdę ciężko się tu do czegokolwiek przyczepić. Mówię zarówno o fotkach w dzień jak i w nocy gdzie długi czas naświetlania robi robotę. Czasem aż za bardzo, bo efekt jest nienaturalny względem tego co widzimy własnymi oczami, ale fajnie, że można z takiej fotki wyłapać masę detali. Jest też fajna funkcja “jedno ujęcie”, w której poruszamy smartfonem w szerszym planie, a sztuczna inteligencja sama decyduje jakie zrobić zdjęcia i nagrać filmy, a my możemy sobie wybrać później najlepsze ujęcia. Pewnie nigdy bym z tego nie korzystał w takim codziennym użytkowaniu, ale pomysł mi się podoba.

Aparat Galaxy S20 Ultra potrafi też nagrać wideo w rozdzielczości...8K. Fajny bajer na papierze albo przy wyciąganiu zdjęcia z takiego materiału ale po pierwsze 8K bardzo ucina kadr, po drugie stabilizacja jest tu praktycznie nieobecny i można nagrywać tylko w 24 fpsach. Więc tak, jako ciekawostka spoko, do użytku raczej się nie przyda.

Co innego 4K 60 fps ze stabilizacją, gdzie materiały tak zarejestrowane prezentują się rewelacyjnie i myślę, że większości osób wystarczą by zostawić w domu jakikolwiek inny sprzęt do nagrywania filmów. Jakiś czas temu byłem zmuszony nagrać materiał na AntywebTV iPhonem 11 i byłem bardzo zadowolony z efektu. Myślę, że Samsungowi Galaxy S20 Ultra też byłbym w stanie zaufać w takiej sytuacji, kręci naprawdę dobre filmy i nieźle stabilizuje. Nie idealnie, ale zdecydowanie satysfakcjonująco.

Sample nagrań zarówno w rozdzielczości 8K, jak i 4K znajdziecie w recenzji wideo Samsunga Galaxy S20 Ultra dostępnej na naszym kanale.

W 4K filmy nakręci również aparat do selfie więc mega plus. Generalnie selfiaki wychodzą z Galaxy S20 Ultra świetnie i nie ma się tu do czego przyczepić.

Czy warto kupić Samsung Galaxy S20 Ultra?

Jeśli macie 5999 złotych, to warto. To zdecydowanie jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) smartfon z Androidem na rynku. Na papierze niczego mu nie brakuje, w praktyce jednak nagrywanie wideo w 8K i stukrotny zoom to tylko bajery, które jakoś tam pchają branżę do przodu, ale nie są na tyle dopracowane, by mówić o ideale. Doceniam jednak, że Samsung zaimplementował w tym modelu takie funkcje. Jest tu też obsługa 5G, którego nie mogłem niestety sprawdzić. Cena jest niestety kosmiczna i ciężko mi w związku z tym polecić ten telefon komukolwiek normalnemu. Dlaczego? Bo zwykły użytkownik nie wykorzysta jego możliwości i w zupełności wystarczą mu tańsze smartfony. W końcu za 4 tysiące złotych kupicie zwykłego Galaxy S20 możecie też dołożyć do plusa. A tam też jest ekran o częstotliwości odświeżania 120 Hz, który moim zdaniem jest największym atutem tej serii telefonów. S20 Ultra nie jest idealny, ale na pewno jest świetny, to najlepszy i najbardziej dopracowany model koreańskiego producenta i Samsung nie ma się czego wstydzić. Powiem więcej, konkurencja musi go w tym roku gonić, bo to naprawdę topowy Android i jeśli nie patrzeć przez pryzmat ceny to ciężko znaleźć w tej chwili coś lepszego.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu