Od premiery oryginału na PlayStation 3 i Xbox 360 minęło prawie siedem lat. Trochę trudno uwierzyć, że pierwsza przygoda w Lordran miała miejsce tak dawno. Od tamtej pory pojawiło się przecież Dark Souls II, Dark Souls III i Bloodborne. O kolejnych odsłonach na ten moment nic nie wiadomo, ale wszystkie wiodące platformy, poza Nintendo Switch, które musi poczekać, doczekały się odświeżonej wersji pierwszego DS-a. Remastered nie wprowadza szeregu zmian i bliżej mu do odgrzanego kotleta niż w pełni odrestaurowanej produkcji. Jest to natomiast najlepsza edycja, w jaką można zagrać na konsolach. Miło było wrócić do świata, gdzie Blighttown nie jest już pokazem slajdów, a przy ognisku można chociażby zmienić przymierza.
Trudne początki
Moja przygoda z Soulsami rozpoczęła się od Demon’s Souls. Nie byłem jednak gotów na to, co przygotowało From Software. Szybko sobie odpuściłem, a tytuł ten musiał poczekać kilka lat, aż w końcu go ukończę. Inaczej było z Dark Souls. Grę otrzymałem do recenzji, więc nie mogłem od tak zrezygnować. O ile początek wydawał się w miarę prosty, nie licząc wizyty na cmentarzu, a także pod Firelink Shrine, tak dalej poziom trudności cały czas rósł. Moje przyzwyczajenia z innych produkcji były największym problemem. Tutaj nie można lekceważyć nikogo i niczego. Nieważne jak jest się silnym, to i tak da się wpaść w pułapkę, popełnić błąd lub spaść w przepaść.
Kończy się to zgonem i powrotem do ogniska, ale bez zdobytych dusz i z twarzą postaci, której nawet matka by nie poznała. Mimo wszystko, im dalej, tym satysfakcja rosła. Na YouTube nie było jeszcze wtedy gotowych rozwiązań, zestawów dla danych klas, czy też propozycji, jak rozwijać swojego herosa. Trzeba było samemu testować i liczyć się z konsekwencjami własnych wyborów. Miało to swoje dobre i złe strony. Uczucie niepewności to stały element zabawy, który potęgował wrażenia płynące z rozgrywki. Czy wersja Remastered jest w stanie dostarczyć coś podobnego?
Miły powrót do Lordran
Trochę się obawiałem tego remastera. Głownie ze względu na to, że nie zmieniono w nim aż tak wielu rzeczy. W końcu mowa tutaj o grze, która miała swoją premierę lata temu, a świat jednak poszedł trochę naprzód. Na szczęście, wszystko się zmieniło, gdy włączyłem Dark Souls na Xbox One. Wspomnienia szybko wróciły, podobnie jak niesamowity klimat. Ten dreszczyk, kiedy roznieca się ognisko w Firelink Shrine i patrzy się na pierwszą lokację, do której zaraz się udamy. Nie chcąc iść w pełni na łatwiznę, zdecydowałem się na rycerza. Chłop wykonuje uniki w ślimaczym tempie, więc główną formą jego obrony jest tarcza i parowanie ciosów przeciwników.
Szybko się okazało, że Remastered prezentuje się naprawdę okazale i wcale nie czuć, że ma się do czynienia z siedmioletnim tytułem. Polska firma QLOC w odpowiedni sposób odświeżyła dzieło From Software. Grafika jest trochę lepsza, zwiększono rozdzielczość (1080p na zwykłym Xbox One), zmieniono oświetlenie i dodano kilka nowych efektów wizualnych. Postacie i przeciwnicy wydają się bardziej bogaci w detale, niektóre eksplozje wydają się bardziej efektowne, a błyskawice na młocie Smougha prezentują się jeszcze lepiej. Niby mało, ale uwierzcie mi, to w zupełności wystarcza. DS stoi fenomenalnym projektem lokacji, które nie wymagają żadnych zmian. Ingerencja w ten świat mogłaby zostać źle zinterpretowana przez fanów i utraciłaby jakąś cząstkę siebie.
Nie tylko 1080p i 60 FPS-ów
Nie oznacza to jednak, że jedynie lekko podciągnięto grafikę. Jeżeli graliście w oryginał na PS3 lub X360 to na pewno pamiętacie taką lokację, jak Blighttown. Tak, to właśnie tam Dark Souls potrafił zwolnić do 15 klatek na sekundę. Makabryczne miejsce, nie tylko za sprawą swojego wyglądu, ale właśnie przede wszystkim, za ten pokaz slajdów. W końcu, na konsolach można tam normalnie się poruszać. Nie odczułem, aby Remastered zwalniał tam i trzymał raczej te 60 FPS-ów, jak przez resztę zabawy (oryginał nie dawał rady nawet tych 30 trzymać). Czasami jakieś małe spadki wystąpiły, ale nie były one na tyle znaczące, aby jakkolwiek popsuć naszą rozgrywkę. Poziom ten znali do tej pory jedynie posiadacze PC, a teraz równie płynną animację mają także fani sprzętów Sony i Microsoft. Jest to o tyle znaczące, że DS jest grą, która nie wybacza błędów, a zacięcia powodowały, że postać źle reagowała na nasze komendy. Teraz takich nieprzyjemności już nie ma. Dark Souls Remastered doczekał się również kilku innych usprawnień.
Chyba jedną z najważniejszych są serwery dedykowane. Koniec z resetowaniem gry, czy też całej konsoli. Teraz dołączenie do kogoś lub chcąc powalczyć w PvP możemy to wykonać bez większych problemów. Nic nie stoi również na przeszkodzie, aby połączyć się z wybranym użytkownikiem, gdyż remaster pozwala na ustawienie hasła. Dzięki czemu żaden obcy gracz nie przedostanie się, a my możemy cieszyć się rozgrywką wraz ze znajomymi. Limit osób na jedną sesję został zwiększony z czterech do sześciu. Czy takie rozwiązanie jest dobre? Ciężko obecnie stwierdzić. Podobno deweloper bazował na opiniach fanów. Jedni narzekają, drudzy są zadowoleni. Sam zaś nie miałem przyjemności uczestniczyć w tak licznej grupie.
Najlepsza wersja Dark Souls na konsole
Bazując na rozwiązaniach z nowszych odsłon, także i jedynka pozwala teraz na użycie wielu przedmiotów do zdobywania dusz. Nie trzeba tego dokonywać pojedynczo, jak wcześniej. Jeżeli chcemy odejść od danego przymierza lub do jakiegoś dołączyć, wystarczy wybrać taką opcję w jednym z pobliskich ognisk. Wcześniej należało się udać do konkretnych postaci. Te oczywiście choć raz odwiedzić trzeba, ale później cały proces jest już uproszczony. Zdobyte przedmioty nie są już przypisywane z automatu do menu skrótów, przez co mamy większy wpływ na to, z czego w danej chwili ma korzystać nasz bohater. Oprócz tego, nie zabrakło opcji zmiany przycisków, więc jeżeli komuś nie odpowiada oryginalne sterowanie, to bez większych przeszkód może je przystosować pod siebie. Dla osób, posiadających większe ekrany, zaimplementowano funkcję zmniejszenia interfejsu.
Remaster zawiera również wcześniej wydane DLC, Artorias of the Abyss, dzięki któremu mamy dostęp do sześciu nowych lokacji, a także czterech bossów, nie występujących w podstawowej wersji gry. Trochę szkoda, że deweloper nie zdecydował się na coś więcej. Nawet jedna nieznana dotychczas kraina, czy dodatkowy tryb mogłyby jeszcze bardziej zachęcić do zakupu. Nie zrozumcie mnie źle. Dark Souls samo w sobie oferuje naprawdę wiele i dodanie czegoś na siłę mogłoby nieco pogorszyć zabawę, ale jakiś mały bonus przygarnąłbym z otwartymi rękoma. Pozostaje cieszyć się tym, co dali, a jest tego trochę.
Prawdziwy Must Have
Dark Souls: Remastered to obecnie najlepsza wersja na konsole. Nieważne czy gracie pierwszy, czy też może n-ty raz. To najbogatsze i najbardziej dopracowane pierwsze soulsy, jakie można otrzymać na PS4 i Xbox One. Do tego cena w okolicach 125-149zł nie wydaje się straszna, jak za odświeżony tytuł. Ja bawiłem się świetnie i uważam, że to jedna z najlepszych gier w ogóle. Możliwe, że gdzieś tam spotkamy się na serwerze i będziemy walczyć ramię w ramię. Pozwólcie, że wrócę do tego mistycznego świata, gdzie zagadek multum, a lore nigdy nie przestanie zaskakiwać.
Werdykt: 9/10
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu