Sprzęt

Razer pokazał na CES takie petardy, że aż... okradziono mu stoisko

Maciej Sikorski
Razer pokazał na CES takie petardy, że aż... okradziono mu stoisko
Reklama

Targi CES 2017 dobiegają końca, dzisiaj w przekazach dominują podsumowania kolejnej edycji wielkiej imprezy. Czasem jest śmiesznie, czasem nudno, niektóre pomysły robią wrażenie i świat skupia na nich uwagę. Tak było np. z projektami amerykańskiej firmy Razer, prototypy urządzeń Ariana i Valerie rozbudziły pewnie wyobraźnię wielu graczy. Skusiły też złodzieja i na koniec wydarzenia w Las Vegas mamy mały skandal...

Razer jest pewnie dobrze znany sporej części naszych Czytelników. Głównie graczy, ale sprzęt tego producenta trafia też do osób, które z graniem mają niewiele wspólnego. Firma, która powstała jeszcze w XX wieku osiągnęła sporo na rynku akcesoriów komputerowych i jest dzisiaj świetnie kojarzona przez miliony klientów. Spora w tym zasługa jakości oraz innowacyjności. Najlepszym przykładem dwa pomysły, którymi korporacja pochwaliła się w Las Vegas: Ariana i Valerie.

Reklama

Ten drugi produkt to laptop... z trzema ekranami 4K. Wiem, niektórzy uznają pomysł za szalony, gdy usłyszą, że ta maszyna będzie ważyć ponad 5 kg, a przyjdzie za nią pewnie zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych. Uśmiechną się i poradzą, by puknąć się w głowę. Ale masa ludzi powie po prostu "wow". Nie tylko graczy - tak zareagują też różnej maści specjalisci, np. graficy komputerowi. Prawdziwy potwór skrywający wielki ekran o świetnej rozdzielczości. Z pewnością znajdzie się dla niego zastosowanie. O ile oczywiście sprzęt trafi na rynek...

Ariana to z kolei próba rozszerzenia rozrywki z ekranu na cały pokój gracza. Nad czymś podobnym pracują też inne firmy, także te duże, ale to Razer może być bliski sukcesu - jego projektor w nieodległej przyszłości powinien trafić na rynek. Pisząc krótko: korporacja nie przyjechała do LV z pustymi rękami. Ale niewykluczone, że wyjedzie ze stolicy hazardu uboższa o dwa urządzenia. Jeśli wierzyć branżowym doniesieniom, chodzi właśnie o wspomniane nowinki. O sprawie poinformował na swoim koncie na FB szef Razer, Min-Liang Tan.

Dla jednych to błaha sprawa: ot, z jakiegoś stoiska zniknęły dwa gadżety. Inni mogą jednak dostrzec powagę sytuacji: firma utraciła produkty, nad którymi pracowała pewnie przez kilka kwartałów, może nawet lat. Te urządzenia to nośnik informacji, która dla konkurencji ma wielką wartość. Towar warty grzechu, wydaje się mało prawdopodobne, by złodziej wybrał tę firmę i te urządzenia przypadkowo. Co ciekawe, Razer kilka lat temu padł już ofiarą podobnego przestępstwa - najwyraźniej ich prace cieszą się dużym uznaniem. A środki ochrony nie należą do najmocniejszych.

Czytając o kłopotach Razer, przypomniałem sobie, jak parę lat temu świat obserwował spór LG i Samsunga wokół... uszkodzonej pralki. Pracownik jednej z korporacji popsuł sprzęt drugiej i rozpoczęła się dłuższa batalia. Tragikomiczne, ale pokazuje to, że targi nie muszą być sympatycznym miejscem, w którym chodzi tylko o zabawę i wymianę wizytówek (a dla niektórych o zdjęcia z hostessami i darmowe gadżety). To miejsce, w którym walczy się o uwagę mediów oraz klientów, czasem kontrowersyjnymi metodami. To czas, gdy przyzwoitość może zostać zawieszona, a górę bierze chęć wybicia się na rynku. Nawet przez kradzież czyjegoś pomysłu.

Ciekaw jestem, czy uda się złapać człowieka (ludzi) stojącego za grabieżą na stoisku Razer? Czy uda się ustalić mocodawcę (o ile taki był - może to jakiś gracz, który nie mógł się doczekać wspomnianych produktów na rynku?), ale intryguje też wymiar strat, jakie z tego tytułu poniesie amerykańska firma? Ponownie okazuje się, że w IT ludzie mogą się do siebie uśmiechać, że atmosfera wydaje się luźniejsza, mniej formalna i bardziej przyjazna, ale ostatecznie to przecież biznes. I to biznes, w którym obraca się grubymi miliardami dolarów...


Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama