Felietony

Tak to się dzieje, kiedy rządzącym wydaje się, że wiedzą najlepiej, co jest najlepsze dla obywateli

Grzegorz Ułan
Tak to się dzieje, kiedy rządzącym wydaje się, że wiedzą najlepiej, co jest najlepsze dla obywateli
Reklama

Ustawa antyterrorystyczna, antylichwiarska, o zakazie sprzedaży dowodów kolekcjonerskich, antyhazardowa, o zakazie handlu w niedzielę, o zakazie sprzedaży smakowych produktów tytoniowych - mógłbym tak wymieniać bez końca, ale łączy je wszystkie jedno - miały chronić obywateli. Chronią?

Pierwsza z brzegu ustawa antyterrorystyczna, która jak sama nazwa wskazuje, miała utrudnić życie terrorystom, między innymi przez blokadę anonimowego zakupowania kart SIM. Wprowadzono więc obowiązek rejestracji kart SIM. Coś, co było mega wygodne, klient podchodził do kiosku, kupował starter, wkładał do telefonu, doładowanie i działa, zmieniło się w udrękę i konieczność świecenia dowodem na lewo i prawo, narażając się na inne nieprzyjemności. Dobrze, że jeszcze nie skanują tych dowodów.

Reklama

Czy cel został osiągnięty? Nie. Ci, których obowiązek miał dotyczyć i utrudnić im życie, nadal bez problemu zaopatrują się w karty SIM. Wystarczy wpisać w Google - zarejestrowane karty SIM, te sprzedawane są przez internet w ilościach hurtowych. Efekt? Utrudnili życie nie tym, co chcieli.

Teraz weźmy coś ze środka - zakaz handlu w niedzielę. Rządzący uznali, że w niedzielę obywatele powinni spędzać czas w gronie rodzinnym, na spacerach czy w kościołach. Zakazali więc handlu we wszystkie niedziele, co nie spodobało się ani kupującym w te dni, ani przedsiębiorcom, ani w końcu samym pracownikom, którzy woleliby mieć dwie niedziele wolne, a w pozostałe dwie zarabiać dwa razy więcej. Nie lepsze rozwiązanie?

Innym zamysłem ustawy o zakazie handlu w niedzielę, były korzyści z niego wynikające dla małych sklepów osiedlowych czy warzywniaków, czyli małych rodzinnych firm. Czy cel został osiągnięty? Nie. Zyskała na tym głównie sieciówka i to nie rodzima, o tyle dobrze, że po części skorzystali na tym polscy ajenci.

Na koniec weźmy coś z końca - zakaz sprzedaży smakowych produktów tytoniowych, który zaczął obowiązywać od wczoraj. Wiem, że to unijny pomysł, ale nie zmienia to postaci rzeczy w kontekście narzucania obywatelom rozwiązań, które w zamyśle mają ich chronić. Jaki w tym był zamysł? Otóż unijni eksperci uznali, że zapachowe wyroby tytoniowe są zbyt atrakcyjne dla potencjalnych palaczy, że walory smakowe takich wyrobów sprawią, że szybciej zaczną je palić niż normalne papierosy.

Efekt? Nastąpił wysyp, czy to w internecie czy w sklepach stacjonarnych produktów, które te walory mają przywrócić w zwykłych papierosach. Wkładki do pudełek, które przenikają do papierosów i nadają im aromat mentolowy, kulki, filtry smakowe sprzedawane osobno czy inne cuda wianki. Cel osiągnięty? Nie.

Przykłady omijania różnego rodzaju zakazów czy nakazów można mnożyć bez końca i jedno jest pewne - to się nie sprawdza. Ludzie, którzy korzystają z pewnych rozwiązań czy kupują pewne produkty, chcą ze sobie znanych powodów to robić i zawsze znajdzie się ktoś, kto te potrzeby w ten czy inny sposób zaspokoi. Rynek nie lubi próżni i z utęsknieniem czekam na dzień, aż ci czy inni rządzący to zrozumieją i zaczną tworzyć prawo rzeczywiście dla dobra tych, którzy ich wybrali, a nie bez końca słuchać lobbystów i utrudniać życie nam, zwykłym obywatelom.

Foto Law and justice of Poland concept via Shutterstock.
Photo: Syda_Productions/Depositphotos.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama