Felietony

Prawda #2: Większy znaczy lepszy

Tomasz Krela
Prawda #2: Większy znaczy lepszy
Reklama

Czas uderzyć się w pierś i oświadczyć: ja, Tomasz „Krelke” Krela, przyznaję się do błędu – duży ekran smartfona to nie wada, tylko zaleta. Większy zna...

Czas uderzyć się w pierś i oświadczyć: ja, Tomasz „Krelke” Krela, przyznaję się do błędu – duży ekran smartfona to nie wada, tylko zaleta. Większy znaczy lepszy. Ostatnio testowane smartfony Samsunga – Note 3 i Galaxy S4, wywróciły cały mój misternie budowany mobilny świat. Pisząc całkiem serio – jak mam teraz żyć?

Reklama

Początki, czyli 3,7 cala będzie optymalne

Od mniej więcej dwóch lat, gdy na stałe zacząłem swoją przygodę ze smartfonami z Androidem, przerzucając się z Nokii E51 na Sony Ericssona Xperie Neo V, twierdziłem, że odpowiedni rozmiar telefonu ma ogromne znaczenie na komfort używania. Wybierając Neo V z ekranem o przekątnej 3,7 cala, byłem święcie przekonany, że taki rozmiar ekranu jest idealny, by z wygodą obsługiwać telefon. W tym samym czasie, w domu pojawiła się Xperia Arc S o ekranie charakteryzującym się przekątną 4,3 cala, która, moim zdaniem, miała dopuszczalne gabaryty, jednak nie była tak wygodna jak Neo V. Wszędzie, gdzie się dało, walczyłem niczym lew, promując tezę, że producenci mają gdzieś potrzeby użytkowników, a za rosnącymi ekranami smartfonów nie idzie wzrost wielkości naszych dłoni.


Pod koniec 2012 roku pojawił się u mnie drugi smartfon, z którego korzystam każdego dnia – HTC One X o ekranie 4,7 cala. Niby jeden cal, a różnica znaczna, jeśli chodzi o komfort używania telefonu. Niby One X przekonał mnie do większych wyświetlaczy, ale było to na tyle chwiejne przekonanie, że nadal wojowałem z 5 calowymi i większymi wyświetlaczami. One X to świetny smartfon, jednak posiada jedną podstawową wadę, której nigdy nie wybaczę jego projektantom. Przycisk włącz/wyłącz i odblokowywania telefonu jest umieszczony na górnej krawędzi smartfona, sytuacji nie ratuje nawet fakt, że znajduje się bliżej prawej krawędzi. Jest to skrajnie niewygodne rozwiązanie, do którego trzeba się niestety przyzwyczaić. Jak można wpaść na taki pomysł? Miał ktoś ten telefon w ręce przed rozpoczęciem produkcji?


Samsung Galaxy Note 3 i Galaxy S4, czyli pomiędzy miłością, a nienawiścią leży cienka granica

To nie tak, że nie miałem nigdy w ręku najnowszych smartfonów od Samsunga, Sony, HTC, LG, czy innych producentów. Owszem miałem i kontakt z 5 calowymi lub większymi monstrami budził u mnie tylko złe emocje. Jednak na przełomie ubiegłego i tego roku, otrzymałem do testów Samsunga Galaxy Note 3. Pierwsze wrażenia? Czy ja mam tym grać w ping ponga?!

Jednak po dobie, może dwóch, spędzonych z tym urządzeniem jako głównym smartfonem, z którego korzystam, zacząłem się zastanawiać, czy udzieliła mi się świąteczna atmosfera, czy jestem może chory, czy się zakochałem? OK, może zakochanie się to nie do końca odpowiednie słowo, wszak mamy do czynienia cały czas z urządzeniem. Jednak coś było na rzeczy. Postanowiłem przez kilka dni korzystać w większej mierze z Note 3 do większości czynności, do których zazwyczaj używałem laptopa.

Teoretyczni i praktycznie, wyposażony w rysik Note 3, może zastąpić w większości czynności komputer. Sam złapałem się na tym, że kolejny cal więcej w przypadku przekątnej ekranu, może być błogosławieństwem. Tym samym, po kilku dniach, gdy używałem intensywnie 5,7 calowego Note 3, do komputera podchodziłem tylko w przypadku, gdy musiałem mieć dostęp do danych, których nie przechowuję w chmurze. Jednak nawet to nie było regułą, bo od czego jest zdalny dostęp do pulpitu ;). Oczywiście nie zawsze życie zgodnie z duchem ery post-pc jest wygodne, ale na pewno możliwe.

Reklama

Nie oszukujmy się, Samsung Galaxy Note 3 nie jest urządzeniem idealnym, ba sam Android nie jest systemem idealnym. Jednak Samsungowi, na którego czasami słusznie (tak jak na innych producentów) wylewamy kubły zimnej wody, gdy ich PR i marketing szaleje, udała się nie lada sztuka. Nie chodzi nawet o samo przekonanie kogoś takiego jak ja - wroga coraz to większych smartfonów, ale o zaprojektowanie urządzenia w taki sposób, że nie odczuwa się tak bardzo mankamentów tak dużego ekranu. W przypadku, np. smartfonów Sony z serii Z, bryła telefonu jest na tyle niewygodna, że na dłuższą metę, dla mnie jako osoby z małymi dłońmi, byłoby to męczące. Note 3 pokazał, że większy znaczy lepszy. Okazało się, że smartfon/phablet o tak gigantycznych rozmiarach może być niezastąpiony.

Po paru tygodniach, powróciłem do zestawu Neo V oraz One X. Do testów otrzymałem Galaxy S4 i zegarek Galaxy Gear, o którym więcej przeczytacie w najbliższych dniach. Nie ma się co oszukiwać, S4 to nie Note 3. To urządzenie skierowane jest do innego odbiorcy z innymi potrzebami. Inaczej wykonane i w innej cenie, co jednak ma znaczenie. Flagowiec Samsunga wpisuje się idealnie w trend zeszłorocznych premier – 5 cali przekątnej ekranu to nowy standard. Czy tego chcemy, czy nie... jeśli chcieliśmy topową specyfikację, jesteśmy skazani na taki rozmiar.

Reklama

Wersje „mini” to jakiś żart, z jednym wyjątkiem

Do czasu, bo w głowach namieszała premiera od Sony – Xperia Z1 Compact. To pierwszy smartfon o niewielkich rozmiarach, a specyfikacji technicznej, nie odbiegającej znacznie od swojego pierwowzoru. Do tej pory każdy producent próbował sprzedać nam swój produkt w wersji mini, czy też kompaktowej. Niestety we wszystkich przypadkach były to zabiegi marketingowe, czasami wprowadzające kupujących w błąd. Jedyną cechą wspólną było wzornictwo oryginalnej i zminiaturyzowanej wersji.

Byłem przekonany, że warto odkładać pieniądze na zakup Z1 Compact, gdy ta pojawi się na polskim rynku. Miał to być smartfon idealny, w dodatku zgodny z moimi tezami, dotyczącymi wielkości ekranów w telefonach. Nic nie ujmuję smartfonowi Sony, to świetny produkt i zapewne warty swojej ceny.

Jednak Galaxy S4, a wcześniej Note 3 sprawiły, że teraz jestem pewny, że mój kolejny smartfon będzie miał co najmniej 5 cali. Zupełnie przypadkiem, muszę się pożegnać z przekonaniami, z którymi się obnosiłem od dłuższego czasu. Muszę przyznać, że czasami więcej znaczy lepiej, zwłaszcza w przypadku smartfonów. Oczywiście decydującą kwestię odgrywają takie szczegóły, jak przycisk odblokowujący ekran, w tym przypadku HTC One X będzie ciężko przebić – w negatywnym tego słowa znaczeniu. Bryła S4 lepiej leży w moich dłoniach i nie odczuwam dodatkowych 0,3 cala, wręcz przeciwnie - mogę operować wygodniej po większej powierzchni ekranu.

Większy znaczy lepszy

Tak jak napisałem, większy ekran to obecnie znacznie większy komfort konsumowania treści i korzystania ze smartfona. To może być wielozadaniowe i wygodne urządzenie, które w wielu przypadkach może zastąpić komputer. Czy to już era post-pc? Nie do końca, gdyż smartfon, phablet, czy tablet nie zastąpi całkowicie komputera – to tylko doskonałe dopełnienie zestawu elektroniki użytkowej w naszym domu. Dzięki przygodzie testowania phabletu, przekonałem się do tego, że mój kolejny smartfon, który mam nadzieję, zastąpi obecnie używane, będzie miał ekran o przekątnej 5 cali. Niezależnie od jakiego producenta będzie pochodził. Ważne, by był z głową zaprojektowany. Tak, by ułatwiać życie użytkownikowi, a nie je utrudniać. Na własnej skórze przekonałem się, że trochę więcej cali może znacznie ułatwić życie. Z niecierpliwością czekam na to co na europejskim rynku pokażą producenci planujący w tym roku na nim zadebiutować.

Smartfon skrojony na miarę!

Pytanie, na które nie znamy odpowiedzi, to kiedy smartfony przestaną rosnąć? Być może nigdy. Już teraz mamy na rynku tak wiele modeli o zróżnicowanych rozmiarach, że teoretycznie każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Najpierw telefony komórkowe były miniaturyzowane do granic możliwości, teraz sukcesywnie rosną. Historia zatoczyło koło. Marzę o sytuacji, gdy klient będzie mógł wybierać pomiędzy kilkoma smartfonami o różnych gabarytach, ale niemalże identycznych podzespołach. Tak, jak idziemy kupić do sklepu nową kurtkę, czy buty, tak powinniśmy móc kupić smartfon skrojony dla nas na miarę. To byłoby coś!
photo credit: Tim G. Photography via photopin cc

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama