Felietony

Prasa? Czytałem, czytam i będę czytał

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Pomimo tendencji spadkowej, jeżeli chodzi o wyniki sprzedażowe prasy, mam ogromną nadzieję, że na przestrzeni najbliższych pięciu czy dziesięciu lat n...

Pomimo tendencji spadkowej, jeżeli chodzi o wyniki sprzedażowe prasy, mam ogromną nadzieję, że na przestrzeni najbliższych pięciu czy dziesięciu lat nadal będzie można sięgnąć po słowo drukowane. Całkowicie rozumiem pobudki jakimi kierują się osoby czytające prasę na tabletach, smartfonach czy komputerach, ponieważ sam wybrane tytuły czytuję właśnie w taki sposób. Tradycyjne czasopismo czy magazyn traktuję jednak jako pewien rodzaj odskoczni od ciągłego wpatrywania się w ekran i bycia online.

Reklama

Podobnie jak wiele osób, które uwielbiają usiąść w ulubionym fotelu z kubkiem herbaty lub szklanką czegoś mocniejszego i zanurzyć się w lekturze książki, tak i ja lubię, nawet z kilku(nasto)dniowym opóźnieniem, zapoznać się z informacjami z niektórych dziedzin, którymi się interesuję. Mówię tu chociażby o magazynie National Geographic czy miesięczniku PSX Extreme, który w specyficzny, acz przyjemny sposób potrafi podsumować wiadomości z ostatnich 30 dni z tematyki gier i taka forma przyswajania informacji mi najbardziej odpowiada. Nie oznacza to oczywiście, że newsy na temat gier są przeze mnie pomijane, gdy przeglądam przeróżne portale internetowe, lecz moje szerokie spektrum zainteresowań po prostu nie pozwala na to, by móc codziennie pochłaniać takie ilości wiadomości na każdy temat spoglądając na jeden (komputer) czy to drugi (tablet) ekran. Bardzo podobnie sytuacja rysuje się jeżeli chodzi o tematykę poruszaną przez magazyn National Geographic i kilka innych wydawnictw.

Jest jednak jeszcze jeden powód dla którego taka sytuacja ma miejsce. Chodzi o to, że wspomniane dwa tytuły oraz kilka innych potrafi odnaleźć się w dzisiejszych realiach, kiedy to wszelakie informacje na dowolny temat mamy niemalże na zawołanie, relacje z wydarzeń prowadzone są w czasie rzeczywistym, a ogromną popularnością cieszą wideorecenzje niemalże wszystkiego - bo są najwyraźniej w świecie łatwiejsze w odbiorze. Redakcje są w stanie umieścić w swoich tekstach coś, czego na próźno można szukać w wypisywanych na biegu newsach w Sieci - nie twierdzę, że artykuły nie powstają pod chociażby delikatną presją czasową, ale przynajmniej nie jest ona tak odczuwalna. To popularne “coś” przyciąga na tyle, że nie czuję ogromnej potrzeby zapoznania się na przykład z recenzją gry dwa, czy trzy dni po premierze, lecz nawet dwa czy trzy tygodnie później. W pewnym stopniu wynika to również z tego, że nie jestem “hardcore’owym” graczem, ale powodów takich odczuć doszukiwałbym się zupełnie gdzie indziej. Właśnie we wspomnianym klimacie i atmosferze, które odczuwa się kartkując kolejne strony najświeższego numeru.

Osiągnięcie czegoś takiego jest niezwykle trudne, a wnioskuje to po moim pobycie w saloniku prasowym, gdzie spędziłem kilka dni temu naprawdę sporo czasu. Naturalnym odruchem było spojrzenie także na dział z gazetami o tematyce technologicznej, z którymi, ku mojej uciesze, jest nadal całkiem nieźle. W oczy rzuciło mi się jednak kilka nieudanych prób przyciągnięcia czytelników tematami z okładek, które, przynajmniej moim zdaniem, wcale nie powinny się tam znaleźć. Nie będę wymieniał konkretnych nazw wydawnictw, skupię się jedynie na niepokojącym mnie trendzie, który raz po raz pojawia się na półkach działów z prasą. Mam tu na myśli chęć tworzenia swoistych poradników na przykład na temat portali społecznościowych. W środku możemy znaleźć opisy podstawowych czynności związanych z obsługą konta, jak również i tych nieco bardziej zaawansowanych, o których większość użytkowników może nie mieć pojęcia. Sama idea rzeczywiście może być słuszna, tym bardziej że coraz większa liczba osób decyduje się na “zaistnienie” w Sieci. Gdzie, jak dobrze wiemy, czeka wiele pułapek i bardzo łatwo jest na początku popełnić błąd, który może nas sporo kosztować. Wydaje się więc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ponieważ w zasięgu ręki uzytkownicy mają kompletny poradnik tłumaczący zasady działania każdego z najczęściej odwiedzanych serwisów. Wielka szkoda jednak, że już w kilka dni czy tydzień po jego publikacji staje się on nieaktualny i to właśnie on może stać się przyczyną do wprowadzenia użytkownika w błąd. Najprostszym przykładem może być chociażby opis zmiany ustawień prywatności konta na Facebooku, które to nie zostają uaktualniane w regularnych odstępach czasu, lecz kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Osoba nie będąca na bieżąco najpierw zirytuje się brakiem spójności opisu znajdującego się w gazecie z tym co znajdzie na ekranie komputera, a następnie zbulwersuje się wyrzuconymi w błoto pieniędzmi. Obydwie strony więc nic nie zyskują, ponieważ mało prawdopodbne jest, że taka osoba nastepnym razem zdecyduje się na zakup podobnego poradnika.

Nie chcę, by tradycyjna prasa zniknęła z półek, dlatego staram się ją wspierać jak tylko mogę i cieszę się, że nadal mogę to robić bez żadnego przymusu. Nadal wydawane są czasopisma, do których z przyjemnością powracam i wiem, że każdy kolejny zakup to udana inwestycja i zapłata za czyjąś pracę. Chciałbym więc, by ci którzy decydują się na (skazaną przez wielu na porażkę) walkę z treściami w Internecie, po prostu tego nie robili. Jeżeli jednak podejmują taką decyzję, to muszą być pewni, że pomimo nawet delikatnego opóźnienia, są w stanie dostarczyć w jakikolwiek sposób bogatsze treści niż te, które oferują dziesiątki czy nawet setki portali istniejących w Sieci. Równie dobrym rozwiązaniem jest też chęć przekazania czytelnikom czegoś, czego nie znajdą buszując po portalach i serwisach, choć jak dobrze wiemy jest to nie lada zadanie.

W tym miejscu chciałbym też pogratulować i podziękować redakcjom czytanych przeze mnie czasopism za włożony trud i wykonywanie swojej roboty w czasach, gdy utrzymanie przy życiu takiego “zabytku” jak gazeta to nie lada wyczyn.

Źródło grafiki.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama