Influencer to już nie nastolatek, który będzie współpracował z każdą firmą "za barter". Dziś nawet mali influencerzy mogą zarabiać naprawdę niezłe pieniądze.
Ponad tysiąc złotych za post - tyle zarabiają "mikro" influencerzy
Influencer to jeden z tych zawodów, które dziś są już normą, ale które jeszcze parę lat temu były nie do pomyślenia. Kto przed erą social mediów spodziewał się, że będzie można zarabiać na życie pokazując produkty marek i tak generowany przekaz będzie trafiał do ludzi, którzy obserwują go z własnej woli. A jednak - stało się. Dziś każdy może być influencerem i to nie dlatego, że pozwalają na to możliwości technologiczne, ale dlatego, że sam tytuł influencera rozwodnił się do tego stopnia, że nie trzeba już mieć obserwujących liczonych w setkach tysięcy czy milionach, by marki zdecydowały się w daną osobę zainwestować. Wystarczy kilka tysięcy osób, które lubią nasz profil, by zacząć wystawiać firmom naprawdę solidne rachunki.
1000 zł za post, 3000 za film na YouTube - tak zarabiają mali influencerzy
Ashley Jones to osoba, którą można by chyba nazwać "niczym nie wyróżniającą się influencerką". Dwudziestolatka ma 45 tys. obserwujących na Instagramie i 25 tys. na YouTube - nie są to liczby które zrobią na kimś wrażenie w Polsce, a co dopiero w Stanach Zjednoczonych. A jednak Ashley na zainteresowanie marek, które chcą z nią współpracować, nie narzeka. Zdecydowała się ona otwarcie porozmawiać z BusinessInsiderem o tym, ile firmy płacą jej za konkretne działania. I tak za wrzucenie materiału na swoje "story" na Instagramie inkasuje 100 dolarów (~370 zł), za pełen post już 3 razy tyle (~1112 zł). Bardzo podobne pieniądze zarabia za dwuminutową wstawkę na YouTube - od 1100 do 1500 zł. Najwięcej, bo aż 850 dolarów (3150 zł) bierze za pełen film na YouTube.
Oczywiście - ktoś zaraz powie, że takie stawki to chyba za oceanem, bo u nas w Polsce nie ma co liczyć na takie pieniądze. I nie może być w większym błędzie. Kiedy pracowałem w PR jedną z rzeczy, której akurat nie lubiłem robić, była właśnie współpraca z influencerami. Dokładnych danych oczywiście nie mogę podać, ale stawki podane przez Ashley w przeliczeniu na złotówki wcale nie odbiegają tak mocno od tego, co mają w swoich cennikach polscy instagramerzy i instagramerki. Głównie dlatego, że u nas 45 tys. obserwujących nie jest jeszcze traktowane w kategorii "mikro".
Czy takie stawki są zasłużone? Cóż. Ja zawsze w takich sytuacjach powtarzam, że każda rzecz kosztuje tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić. Facebook wydał na WhatsAppa 19 mld dolarów, bo wiedział, że ta inwestycja mu się zwróci. To samo robią firmy, które współpracują z influencerami - wiedzą, że zainwestowane w ten sposób pieniądze realnie podnoszą słupki sprzedaży. Dlatego też myślę, że w najbliższym czasie będziemy raczej słyszeć informacje o podwyżkach tych stawek, niż o ich obniżkach.
Chyba zacznę poważniej myśleć o odkurzeniu mojego instagrama...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu