Po Godzinach

Polskie wydawnictwa nie chcą moich pieniędzy. Książki i komiksy wciąż kupuję za granicą

Kamil Świtalski
Polskie wydawnictwa nie chcą moich pieniędzy. Książki i komiksy wciąż kupuję za granicą
Reklama

Rynek e-booków w Polsce regularnie się rozwija. Ale do ideału jeszcze długa droga, o czym przekonałem się na przykładzie szeroko reklamowanej książki.

Nie powiem bym kupował dużo książek i komiksów. Dużo - nie, ale regularnie - tak. Staram się śledzić rynek, zapowiedzi i być w miarę na bieżąco. Raz idzie mi lepiej, raz gorzej — ale prędzej czy później nadrabiam zaległości i sterty "wirtualnych kartek". No bo tak — czytam głównie na Kindle'u, opcjonalnie - iPadzie. I choć od wielu lat polskie wydawnictwa cały czas zmierzają ku lepszemu w kwestii cyfrowych wydań, to ostatnie tygodnie pokazują mi, jak bardzo jesteśmy w tyle. I z całą moją chęcią wspierania lokalnych firm — moja niechęć do czytania na papierze (i problemu z późniejszego wyzbywania się zbędnej makulatury, której za darmo nawet biblioteki nie chcą już przyjmować) jest większa.

Reklama


Rozumiem opóźnianie cyfrowych premier. Nie rozumiem ich braku i jakiejkolwiek komunikacji

Wszyscy wiemy, że e-booki są piracone na potęgę. Biorąc pod uwagę nieustanne promocje może to niektórych dziwić, no ale jest jak jest. Dlatego wydawnictwa często w pierwszym rzucie stawiają na drukowaną wersję książki. Nie mam do nich pretensji, wszyscy chcą zarobić - rozumiem to. Nie rozumiem jednak jak w 2021 roku wydawnictwa mogą nie komunikować co z e-bookiem (co więcej — w kanałach social media nie odpowiadać na pytania z nim związane). Taka historia spotkała mnie ostatnio przy okazji premiery książki Matta Alta — Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat. Budżet reklamowy był na tyle solidny, że po którymś trafieniu na reklamę (po pierwszych kompletnie ją zignorowałem, okładka wyglądała jak poradnik dla 12-latków) zainteresowałem się tematem. Trafiłem wówczas na wywiady i podcasty z udziałem autora, a dodatkowo znajomi którzy czytali wersję anglojęzyczną - polecali serdecznie. Nadszedł dzień polskiej premiery i... e-booka brak. Strona produkty Wydawnictwa Znak milczy, UpolujEbooka nic nie wie. Zapytałem więc w kanałach social media - cisza. Minęły ponad dwa tygodnie od premiery, nic się nie zmieniło - dłużej nie czekałem, od anglojęzycznego e-booka dzieliło mnie raptem pare kliknięć i kilkanaście dolarów. No to czytam.


Tutejszy brak komunikacji mnie przytłoczył. Przywykłem do tego, że muszę poczekać dłużej — polski rynek e-booków to brak DRM, przez co wydawnictwa robią co w ich mocy, by wilk był syty i owca cała. Często od razu wiadomo czy/kiedy można spodziewać się elektronicznego wydania, a jeśli nie ma takiej informacji na stronie - dość szybko można te informacje uzyskać pytając bezpośrednio. Najwyraźniej nie w Znaku.

Komiksy to zupełnie inna bajka. Tych w Polsce nie kupuję... prawie wcale

Mam taką zasadę związaną z kupowaniem papieru, że robię to tylko wtedy, gdy oferuje mi coś więcej niż wersja elektroniczna. Dlatego dla rozmaitych albumów, pięknie wydanych książek kucharskich czy dużego formatu komiksów do których lubię wracać - zawsze znajdę miejsce na półce. Takim tytułem jest dla mnie dzieło Katsuhiro Otomo - Akira. W ubiegłym roku JPF zaczął wydawać bardzo fajnie wydaną edycję specjalną komiksu w formacie B5 - ale dość szybko pożałowałem, że nie postawiłem na wydanie zagraniczne. Polskie wydawnictwo to dla mnie koncertowy pokaz niekończącego się pasma opóźnień. Tymczasem amerykańskie wydanie w analogicznej formie (3 tomy w jednym) jest już na rynku od ponad dwóch dekad. Owszem, teraz jest droższe, ale jest - ukazywało się regularnie. Polskie wydanie drugiego tomu ukazało się w maju ubiegłego roku. Data premiery trzeciego wciąż nie jest znana.


Ale Akira jest dla mnie pozycją wyjątkową. Większość komiksów traktuję jako jednorazówki i, podobnie jak książki, wolę w wydaniu elektronicznym. Tutaj jest znacznie gorzej niż z e-bookami. Jako że głównie sięgam po te azjatyckie, właściciele praw autorskich wymagają zabezpieczeń. Spoko - da się załatwić; oczywiście automatycznie wyklucza to wydania na Kindle'a z pominięciem Amazona, przynajmniej w wygodnej formie. Czołowe polskie wydawnictwa obrały inną strategię — większości swoich tytułów... nie wydają w ogóle. Coś niby zaczyna się zmieniać — ale w JPF temat raczkuje (jest kilka tomów Ataku Tytanów, cały Dragon Ball i pierwsze dwa tomy powieści "All You Need is Kill"), Waneko i Yatta radzą sobie w porządku (chociaż najbardziej interesujących mnie komiksów Osamu Tezuki, zgodnie z przewidywaniem, brak), natomiast moje ulubione Hanami... nie wydaje wcale. Szkoda, mają w swoim katalogu wiele fantastycznych tytułów. Ale podobnie jak w przypadku  braku dostępności treści innych wydawnictw w wersji cyfrowej - wszystkie je kupuję za granicą. W Comixology, na Amazonie czy bezpośrednio u Dark Horse.

Reklama

Smutny krajobraz rynku. Cały czas wypatruję zmian, a w międzyczasie... wybieram wydania zagraniczne

Od kilku lat e-booki są dla mnie czymś naturalnym i nie widzę powrotu do papierowych wydań tak długo, jak nie muszę. Są tytuły stare które nigdy nie doczekały się takiej formy, rozumiem. Natomiast w przypadku wydawanych na bieżąco książek, komiksów czy nawet magazynów — nie widzę żadnego usprawiedliwienia. Dlatego póki co - sięgam po wydania zagraniczne. Skoro lokalni wydawcy nie chcą moich pieniędzy, ich sprawa.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama