Znowu wypadamy kiepsko na tle innych państw europejskich i to nie tylko tych zachodnich, niektóre kraje z byłego bloku wschodniego pokazują nam, że może być lepiej. Tym razem chodzi o bezpieczeństwo na drogach, nasze wypada uznać za dość niebezpieczne, ludzie ze Szwajcarii czy Norwegii uznaliby je wręcz za śmiercionośne. Powody? Można wskazać cały szereg: od mentalności, przez stan dróg, po wiek i poziom bezpieczeństwa aut, którymi się poruszamy. Ze względów ekonomicznych jeździmy głównie starymi pojazdami o dużym przebiegu. A ja się rozpisuję o Tesli...
Polskie drogi wyglądają coraz lepiej. Mam tu na myśli jakość szos, stan nawierzchni. Przybywa tras szybkiego ruchu, ważne odcinki są remontowane, nierzadko nawet lokalne trasy prezentują się naprawdę dobrze. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że w porównaniu ze stanem sprzed 10-15 lat nastąpiła gigantyczna zmiana. A będzie jeszcze lepiej, wiele inwestycji jest realizowanych, inne dopiero się rozpoczną. Pomału do przodu. Zastanawia mnie, czy gdy już doczekamy tych nowych szos, spadnie liczba wypadków i ofiar śmiertelnych?
Polskie drogi nie należą do bezpiecznych
Pytam o to w kontekście raportu PIN opublikowanego przez ETCS (Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu). Nie pozostawia on złudzeń: polskie drogi są niebezpieczne. Nasz kraj jest w europejskiej czołówce np. pod względem liczby osób ginących w wypadkach liczonej na milion mieszkańców. Państwa, w których sytuacja prezentuje się gorzej, można policzyć na palcach jednej ręki. Gdy mowa o liczbie zgonów wyrażanej w odniesieniu do liczby przejechanych kilometrów, sytuacja wygląda jeszcze gorzej: przewodzimy stawce. W roku 2016 liczba wypadków w naszym kraju wzrosła w porównaniu do poprzedniego roku. Słabo. Do Szwajcarów, którzy mogliby być wzorem do naśladowania w tych zestawieniach, brakuje nam bardzo dużo.
Skąd tak kiepskie wyniki? Jak już pisałem, czynników jest sporo. Można wskazać na nieodpowiednie przepisy i niedostosowanie ich do danych tras. Swoje robi stan dróg, który nadal pozostawia wiele do życzenia, a remonty podnoszą ryzyko wypadków. Oczywiście wielkim problemem są alkohol i brawura - w miniony weekend, ten dłuższy, wybrałem się w trasę po naszym kraju i byłem przerażony tym, co zobaczyłem. Ludzie czasem tracą rozum. A im droższy samochód, tym głupsze pomysły i brak troski o innych uczestników ruchu drogowego. Zgroza. Skoro już o tych samochodach mowa.
Stare samochody dominują na szosach
Wraz z raportem ETCS warto zapoznać się z opracowaniem przygotowanym przez Santander Consumer Bank: Polak w drodze 2.0 — wydatki kierowców. Sporo ciekawostek. Potwierdza on m.in. to, że jeździmy starymi samochodami, kiedy je wymieniamy decydujemy się zazwyczaj na nowsze, ale nie nowe. I to jest problem. Średni wiek auta w Polsce to kilkanaście lat. Odznaczają się sporymi przebiegami, nierzadko są powypadkowe, nie znajdziemy w nich nowoczesnych rozwiązań, które chronią kierowcę, pasażerów, pieszych. Kłopot wynikający po prostu z biedy. Na tym polu odstajemy od Szwajcarów czy Norwegów: Polaka nie stać na nowy samochód. A jeśli już stać, to pieniądze wydaje pewnie na starszy model z wyższej klasy. Czasem dużo starszy.
Piszę o tym, by uzmysłowić wszystkim, że możemy pisać na AW o elektrykach, samochodach autonomicznych, pojazdach przyszłości, ale to dla nas odległa perspektywa. Świetnie czyta i pisze się o Tesli, nadal zamierzam to robić, ale ile osób w Polsce stać na samochód za pół miliona złotych? A jeśli już stać, to do zakupu zniechęca np. brak infrastruktury do ładowania akumulatorów. Można zatem wspominać o tych super bezpiecznych autach, lecz standardem nadal będą u nas starsze Ople, VW, Toyoty i Renault. Kupowane od Niemca, który płakał, gdy maszyna odjeżdżała na lawecie...
To oczywiście nie jest wyrzut - taki los narodu, który dopiero zaczyna się bogacić, jest na dorobku. Powtórzę jednak, że problem nie leży wyłącznie po stronie szos i samochodów. Nad swoimi nawykami i podejściem do poruszania się po drogach też musimy popracować...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu