Nauka

Skąd wzięło się życie na Ziemi? Mamy na to pewien pomysł

Jakub Szczęsny
Skąd wzięło się życie na Ziemi? Mamy na to pewien pomysł
Reklama

Czy drobne wyładowania elektryczne, powstające przy rozbijaniu się fal o skały, mogły dać początek życiu na naszej planecie? Naukowcy twierdzą, że tak. I trudno odmówić im tutaj racji.

Ziemia sprzed kilku miliardów lat to dzikie oceany, wysokie fale i nieustanne rozpryski wody. To właśnie ów pozornie chaotyczny obraz, jak wynika z najnowszych badań naukowców z Uniwersytetu Stanforda, mógł mieć ogromne znaczenie dla powstania życia. Badanie opublikowane w magazynie "Science Advances" bierze na tapet zagadkę powstania pierwszych związków organicznych niezbędnych dla życia.

Reklama

Od pioruna do mikrowyładowania – co z tym początkiem życia?

Od słynnego eksperymentu Millera-Ureya z 1952 roku dominowała teoria, że pierwsze związki organiczne powstały dzięki potężnym błyskawicom uderzającym w oceany. W ostatnich latach coraz częściej jednak wskazywano na słabości tej teorii – błyskawice były zbyt rzadkie, a oceany zbyt rozległe, by proces ów był w pełni efektywny. W odpowiedzi na te wątpliwości naukowcy ze Stanforda przedstawili ciekawą alternatywę – mikrowyładowania, albo jak kto woli: "mikropioruny".

Chodzi dokładnie o drobne wyładowania elektryczne powstające między naładowanymi kropelkami wody. Zjawisko takie może występować wszędzie tam, gdzie dochodzi do intensywnych rozprysków wody – przy skałach, wodospadach, czy podczas burzliwej pogody. Naukowcy zaobserwowali, że większe krople wody uzyskują dodatni ładunek elektryczny, podczas gdy mniejsze – ujemny. Gdy krople zbliżają się do siebie, przeskakują między nimi małe iskry, niewidoczne dla ludzkiego oka, lecz mające spore znaczenie w zakresie chemii.

Zespół naukowców przeprowadził eksperymenty z użyciem superszybkich kamer, które wykazały istnienie tych drobnych wyładowań. Następnie, rozpylając wodę w mieszaninie gazów, jakie były obecne na wczesnej Ziemi — metanu, dwutlenku węgla, azotu i amoniaku — badacze zaobserwowali powstawanie związków organicznych: cyjanowodoru, glicyny oraz uracylu — a są to przecież składniki DNA i RNA. Chyba trudno o lepszy dowód na słuszność tej teorii, prawda?

Czy mikrowyładowania mogą być odpowiedzią na pytanie o początki życia?

Wszystko to otwiera nowe możliwości interpretacji powstania życia na Ziemi. Małe wyładowania mogły występować regularnie i masowo, zapewniając stabilne środowisko dla reakcji chemicznych prowadzących do powstania pierwszych organicznych "cegiełek życia". Pioruny uderzające w oceany mogły być zbyt rzadkie i za mało efektywne, aby uzyskać pożądany (z punktu widzenia powstania życia) efekt.

Rzadko podejrzewamy o to wodę, aczkolwiek może być ona niezwykle reaktywna, szczególnie w postaci drobnych kropelek. Natomiast mikrowyładowania mogły być kluczowym mechanizmem prebiotycznej syntezy, który omija ograniczenia klasycznego eksperymentu Millera-Ureya.

Zasadniczo, nie wyklucza to całkowicie słuszności wcześniejszych teorii, niemniej eksperyment dostarcza nowego spojrzenia na złożone procesy chemiczne, które mogły prowadzić do powstania życia. Potencjalne implikacje tego odkrycia są niemałe – nie tylko dla nauk przyrodniczych, ale także dla astrobiologii, poszukującej odpowiedzi na pytanie o życie poza Ziemią. Czy takie mechanizmy mogły zadziać się także na innych planetach?

Czytaj również: Czy na Marsie istniało życie? Tu znajduje się odpowiedź

Reklama

Czy właśnie odkryliśmy sekret narodzin życia?

Mamy przed sobą ważny przełom w odkrywaniu pochodzenia życia na Ziemi. Odpowiedzi na fundamentalne pytania nauki często kryją się w najprostszych zjawiskach, które łatwo przeoczyć. Mikrowyładowania, trudne do wychwycenia, mogły odgrywać niesamowitą rolę w budowaniu fundamentów życia, które znamy dziś. I kto wie, być może od takiego jednego mikrowyładowania zależało powstanie podwalin dla wszystkiego, co nas otacza. Niewiarygodne, prawda?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama