Microsoft

Po miesiącu z Surface Book 2 trudno myśleć o innych komputerach

Tomasz Popielarczyk
Po miesiącu z Surface Book 2 trudno myśleć o innych komputerach
40

Udał się Microsoftowi ten Surface Book. Druga generacja komputera w grudniu była na naszych łamach testowana przez Jakuba. Do mnie trafił on pół roku później. Po spędzonym wspólnie miesiącu muszę przyznać, że trudno myśleć o innym sprzęcie z Windowsem.

Microsoft najwyraźniej postawił sobie za punkt honoru stworzenie MacBooka w świecie Windowsa. Porównanie to w przypadku Surface Booka jest często nadużywane, więc zamiast w nie brnąć przejdę od razu do rzeczy.

Pod koniec ubiegłego roku recenzowaliśmy Surface Booka 2 w wersji z 13,5-calowym ekranem. Jakub, który lubi bez opamiętania chwalić Microsoft (Wy też to zauważyliście?) dostał przykaz, żeby być bezlitosnym dla tego modelu. Co napisał?

Jeżeli robicie naprawdę poważne rzeczy na komputerze, macie na niego pieniądze i nie wyobrażacie sobie pracy bez Windowsa 10 – to prawdopodobnie najlepszy możliwy sprzęt, jaki możecie kupić. Świetnie działający rysik, bezkompromisowa wydajność, niesamowita jakość wykonania i naprawdę genialny ekran – to podstawowe wyróżniki Surface Booka 2. Ale to już standard u Microsoftu.

Oczywiście zwrócił też uwagę na wady. A tych było kilka: z głośnikami, z niewygodnym otwieraniem pokrywy itp. Większość to jednak były drobiazgi. Najwidoczniej ktoś w Microsofcie stwierdził, że fajnie by było, żeby nas na Antywebie jeszcze trochę pochwalili i pojawiła się propozycja pobawienia sprzętem. Przyjechał on do mnie kilka tygodni temu.

Jeżeli szukacie pełnej recenzji – tutaj jej nie znajdziecie. Odsyłam do testu Surface Booka 2 Jakuba, który włożył masę roboty w to, aby dokładnie i szczegółowo opisać ten sprzęt. Ja chciałbym się tutaj skupić na swoich wrażeniach i kilku przemyśleniach związanych z tym „cudem techniki z Redmond”.

Przyznam szczerze, że nie jestem fanem hybrydowych komputerów. Sam pracuję przed 27-calowym monitorem podłączonym do desktopa. W pracy mam monitor podłączony do gamingowego laptopa. Trudno mi wyobrazić sobie pracę na takim 13,5-calowym mikrusie. I to się nie zmieniło po tych kilku tygodniach użytkowania. Kiedy tylko mogłem, korzystałem z przejściówki i podłączałem komputer do monitora.

Z drugiej strony, na wszelkie wyjazdy redakcyjne, konferencje itp. Zabieram Zenbooka UX390, który jest jeszcze mniejszy (12,5 cala). Tutaj Surface Book okazał się dobrym zastępstwem, ale nie idealnym. Dlaczego? Aluminiowy Zenbook ma zaledwie 12 mm grubości i waży niespełna kilogram. Wykonany ze stopu magnezu (to zaskakująco przyjemne w dotyku tworzywo!) Surface Book ma 23 mm i waży 1,65 kg. To czuć w plecaku i czuć na kolanach. Kiedy robię kilkanaście kilometrów dziennie po targach, nawet pół kilograma więcej w plecaku robi różnicę.

Oczywiście, jeżeli zestawimy parametry obu sprzętów, Surface Book 2 wygrywa i miażdży mojego małego Zenbooka. Zresztą robi to też, jeśli chodzi o doświadczenia płynące z patrzenia w ekran. Ma lepszą baterię. No i, co trudno mi przełknąć, okazał się też mieć wygodniejszą klawiaturę. Piszę mi się na nim znakomicie i to jeden z najważniejszych powodów, dla których sprzętu MS będzie mi brakować.

Nie dziwi mnie to, że klawiatury Microsoftu zawsze były co najmniej przyzwoite – mam tutaj na myśli nie tylko te do tabletów Surface, ale (przede wszystkim) desktopowe modele ze stajni Microsoft Hardware. To kawał solidnego sprzętu do pracy biurowej.

Wracając do Surface Booka 2. Pierwsze, co chciałem z nim zrobić po podłączeniu to odłączyć ekran od stacji dokującej. I tu niespodzianka. Sprzęt był rozładowany (jakieś 12 proc. baterii), a w związku z tym oprogramowanie blokowało mi możliwość wypięcia tabletu. Dopiero po dłuższej chwili pod kablem, mogłem dezaktywować blokadę. Pierwsza myśl? Jakie to idiotyczne. Nie mogłem się nadziwić, że software steruje zatrzaskami i blokuje odczepianie ekranu. Z czasem się przyzwyczaiłem, ale w dalszym ciągu nie ufam temu rozwiązaniu z jakiś powodów (co jeśli z czasem po prostu nie zadziała, bo nie?).

Do tego wszystkiego dochodzi rysik wyceniany na 500 złotych… Należę do grona osób, które nigdy by nie wydały tyle pieniędzy na piórko i nie ma znaczenia, jakie by ono nie było (choć przyznam się, że kilka miesięcy temu wydałem podobną kwotę na wagę marki FitBit – do dziś czuję lekki wstyd, kiedy o tym opowiadam). Dołączony do zestawu testowego egzemplarz nie sprawił, że zmieniłem decyzję. Niemniej muszę przyznać, że to naprawdę interesujące narzędzie, które może okazać się niesamowicie przydatne w biznesie, a także w pracy artystycznej. Tutaj oczywiście pojawia się podstawowe pytanie – na ile graficy są gotowi zrezygnować ze standardowych tabletów graficznych na rzecz sprzętu Microsoftu (a może raczej należałoby zadać pytanie – na ile są bogaci?).

Jeśli chodzi o wydajność i kulturę pracy, Surface Book 2 mnie nie zaskoczył. To solidny sprzęt, w którym producent zadbał o odpowiednią cyrkulację powietrza. Tym samym nawet ukryty wewnątrz niskonapięciowy Core i7-8650U nie jest w stanie nagrzać obudowy na tyle mocno, by jej dotyk powodował dyskomfort. Ale to nie wszystko, bo dodatkowym atutem jest GeForce GTX 1050 z 2 GB GDDR5. Nadużyciem byłoby nazwanie go kartą do gier. To natomiast doskonała jednostka do bardziej wymagających scenariuszy podczas pracy z multimediami, grafiką czy dużymi dokumentami. Dzięki temu Surface Book 2 staje się sprzętem do Photoshopa, montażu wideo czy nawet projektowania 3D. Nie spodziewajcie się jednak absolutnej ciszy. Pod dużym obciążeniem sprzęt potrafi zaszumieć niczym suszarka.

Microsoft doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie tutaj powinien szukać klientów dla swojego ultra-drogiego sprzętu. Pracownicy kreatywni czy freelancerzy dla których każda stracona przez powolny i źle działający sprzęt godzina to strata pieniędzy znacznie łatwiej wytłumaczą zakup komputera za kilkanaście tysięcy złotych. Zresztą z tego powodu ich serca podbiły tablety z serii Surface, czym firma z Redmond nierzadko się chwaliła.

Przyznaję, że po miesiącu z Surface Bookiem 2 trudno się myśli o innych komputerach. Może nie jest to sprzęt idealny. Każdy znajdzie w nim jakieś wady. Mi przeszkadza software’owe sterowanie odczepianiem ekranu i ciężka oraz nieco toporna konstrukcja. Pozytywnie też nie nastraja fakt, że jest to sprzęt nienaprawialny – iFixit, który ocenia, jak łatwo można rozebrać i zreperować smartfony, tablety i komputery przyznał mu notę 1 na 10. Do minusów trzeba też dodać zasilacz. O ile samo magnetyczne złącze jest super, to już rozmiary kostki trochę przerażają. Czy nie dało się tego zintegrować z wtyczką, jak zrobił to np. ASUS we wspomnianym Zenbooku? Przecież mówimy o komputerze mobilnym.

Mimo to w obcowaniu z Surface Bookiem czuć pewną magię – od razu widać, że to sprzęt klasy premium, który ma do zaoferowania swojemu użytkownikowi bardzo dużo. Kilka trybów pracy, solidne podzespoły, fantastyczna bateria – to wszystko sprawia, że usprawiedliwienie wydania przynajmniej tych 10 tys. złotych na podstawową wersję wydaje się łatwiejsze. A skoro już kupuję komputer za takie pieniądze, rysik za 500 złotych to drobiazg, prawda? Dodaj do koszyka.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu