Milion elektryków na polskich drogach już w połowie przyszłej dekady? Takie zapowiedzi pojawiły się kilka kwartałów temu i chociaż brzmiały mało prawdopodobnie, decydenci je powtarzają. Ministerstwa pracują nad rozwiązaniami, które mają nas szybko przybliżyć do wspomnianego celu. Idea słuszna, lecz przeszkody mogą się okazać zbyt poważne. Warto jednak zwrócić uwagę na korzyści edukacyjne.
Władze przyjęły Plan Rozwoju Elektromobilności. Polskę czekają poważne zmiany
Plan Rozwoju Elektromobilności został w ubiegłym tygodniu przyjęty przez Radę Ministrów. Tym samym zrealizowano zapowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Energii, którzy mówili o tym już od jakiegoś czasu. Trzeba przyznać, że plan jest bardzo ambitny, oznacza poważne zmiany na naszych drogach i w polskich miastach. Dotyczy to pojawienia się nowych pojazdów (hybryd oraz elektryków), rozwoju infrastruktury do ich ładowania, zwiększenia produkcji energii elektrycznej, ale też, a może przede wszystkim: zmiany podejścia Polaków do motoryzacji elektrycznej.
Wspomniany Plan ma być realizowany w trzech etapach. Pierwszy, tzw. przygotowawczy, potrwa do roku 2018. Chodzi w nim przede wszystkim o zwiększenie świadomości społecznej i zainteresowanie Polaków autami elektrycznymi. Zacznie się tworzenie odpowiedniej infrastruktury na większą skalę - bez niej trudno będzie przekonać klientów do zakupu elektryków: po co komu taki samochód, skoro nie można go w miarę szybko i bezproblemowo naładować? Mają też być prowadzone prace nad prototypem polskiego pojazdu eklektycznego. Działania na tym polu podjęła m.in. spółka ElectroMobility Poland SA, która niedawno ogłosiła start konkursu na samochód elektryczny.
Zamierzenia organizatorów zakładają stworzenie ekologicznego, nowoczesnego, auta miejskiego. Patronat nad konkursem sprawują: Ministerstwo Energii, Enea SA, Energa SA, PGE Polska Grupa Energetyczna SA i Tauron Polska Energia SA. [źródło]
Etap drugi to lata 2019-2020. Zakłada on dopracowanie modeli biznesowych, w ramach których ma być tworzona np. infrastruktura, przewiduje się także produkcję krótkich serii aut oraz opracowanie zachęt, które mają skłaniać do zakupu elektryków. Tu przykładem może posłużyć Norwegia - w tym kraju sprzedaż samochodów elektrycznych prezentuje się naprawdę dobrze. Bardzo ważnym elementem jest zapowiedziane promowanie nowego typu samochodów w szkołach: uczniowie mają się dowiedzieć, jakie są zalety motoryzacji elektrycznej i na czym polega Plan rozwoju eletromobilności.
Od roku 2020 realizowany będzie etap III. W tym czasie świadomość społeczna ma być już odpowiednio ugruntowana, nadejdzie moda na elektryki. Obok popytu pojawi się podaż, istnieć będzie także odpowiednia infrastruktura. Mowa o tysiącach punktów zwykłego ładowania i setkach szybkich ładowarek. Od tego momentu sprzedaż elektryków powinna szybko rosnąć i w połowie dekady po naszych drogach może jeździć aż milion aut elektrycznych. Podtrzymywane są zatem zapowiedzi sprzed paru lat.
Ambitnie. Naprawdę ambitnie. Skorzystać mają na tym polskie firmy, np. Ursus, beneficjentami będą polskie miasta, w których zmniejszy się zanieczyszczenie powietrza. Przybędzie elektrycznych autobusów, wraz z usuwaniem diesli z tej przestrzeni powinno się to przełożyć na mniejszy poziom smogu. Rozrusza się polska gospodarka i to w kilku sektorach, m.in. motoryzacyjnym i energetycznym. A przy tym zmieni się podejście Polaków do nowych rozwiązań - naprawdę dobrze się czyta, że Plan zakłada w dużej mierze działania na rzecz rozwoju świadomości społeczeństwa. To są plusy. A co z minusami? Tych niestety nie brakuje.
Ważną rolę odgrywać będzie czas. Wydaje się, że do połowy następnej dekady nie uda się zrealizować tych zapowiedzi - czasu jest zbyt mało. Kolejny kłopot to finansowanie. Bo można oczywiście przeczytać, że:
Rząd do 2020 r. na program rozwoju elektromobilności przeznaczy 19 mld zł. Zapowiedź ta padła w dniu zawarcia przez Polski Fundusz Rozwoju porozumienia w celu wsparcia tego sektora w Polsce [źródło]
Reklama
Ale pojawia się pytanie: skąd rząd weźmie na to pieniądze? Wątpliwości wzbudza tworzenie polskiego elektryka przez firmy, które nie mają doświadczenia na tym polu oraz przyszły popyt - czy Polacy będą faktycznie zainteresowani takimi autami? Obawy pojawiają się też w aspekcie przystosowania polskiego systemu energetycznego do zwiększenia zapotrzebowania na energię elektryczną. Czytamy, że wzrośnie popyt na energię, że zarobią na tym rodzime firmy energetyczne (a w raz z nimi np. kopalnie), ale jednocześnie od kilku lat głośno mówi się o tym, że polska energetyka niebawem może zacząć się krztusić. Milion elektryków raczej nie poprawi sytuacji.
Plan Rozwoju Elektromobilności wygląda ciekawie, ale na papierze. Kibicuję, bo to ciekawa rzecz, lecz zbyt dużo tu znaków zapytania. Polskie ministerstwa porywają się na bardzo duży projekt. I albo niewiele z tego wyjdzie albo usłyszymy za kilka lat głośny huk towarzyszący upadkowi. Chciałbym się mylić...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu