Felietony

Pierwszy raz zrobiłem zakupy przez telefon, by dostać rabat. Oczywiście: coś poszło nie tak

Kamil Świtalski
Pierwszy raz zrobiłem zakupy przez telefon, by dostać rabat. Oczywiście: coś poszło nie tak
7

Dziś historia o zakupach przez telefon w XXI wieku. Były perturbacje, ale wszystko skończyło się happy-endem. Ciekawe doświadczenie — choć wolałbym, by inne sklepy nie brały przykładu z takiego systemu udzielania rabatów.

2020 rok, a ja pierwszy raz robiłem zakupy przez telefon. Skuszony ogłoszeniem na stronie produktu w sklepie Euro RTV AGD ("Zadzwoń po rabat") chwyciłem za telefon, wybrałem numer i po chwili rozmowy z konsultantką otrzymałem 200 złotych rabatu. Był tylko pewien haczyk: to nie był żaden kod rabatowy — a zniżka naliczana przez mojego rozmówcę. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybym miał konto w ich sklepie internetowym, ale nie miałem. A miła pani powiedziała że to żaden problem, wystarczy że podyktuję jej wszystkie dane. Po zakończeniu rozmowy miałem otrzymać tymczasowe hasło do konta, gdzie planowo miałem sfinalizować transakcję. Ale, jak pewnie się już domyśliliście, coś poszło nie tak.

Wiadomość mailową miałem otrzymać kwadrans po zakończeniu rozmowy. Nie przyszła ani po kwadransie, ani po godzinie — postanowiłem więc skorzystać z opcji resetowania hasła, także bez skutku. W międzyczasie otrzymałem wiadomość SMS o treści:

Zamowienie nr () nie zostalo oplacone. Ponowny dostep do platnosci mozliwy jest w Koncie Klienta

Problem polegał jednak na tym, że nie miałem konta klienta. No ale miałem numer zamówienia, także raz jeszcze zadzwoniłem na infolinię. Zgodnie z moimi obawami - coś poszło nie tak z adresem e-mail. Jedną literówkę rozwiązywałem kilkadziesiąt minut z przemiłą konsultantką, której wyrozumiałość, cierpliwość i zapobiegawczość pozwoliły mi sfinalizować zakup. Bo po drodze pojawiły się jeszcze nieoczekiwane przeszkody.

Nie można było po prostu wszystkiego wykasować, bo zamówiłem ostatnią sztukę — więcej w magazynie nie było

Jak się pewnie domyślacie, operatorka nie miała uprawnień pozwalających jej po prostu poprawić literówkę w adresie mailowym. Ale po odnalezieniu mojego zamówienia zrobiła wszystko co w jej mocy by mi pomóc, za co jestem ogromnie wdzięczny. Najprostszym rozwiązaniem problemu wydawało mi się więc: skasowanie zamówienia (i zlecenie skasowania konta z błędnym adresem), samodzielne założenie konta w Euro (by uniknąć podobnej sytuacji), a konsultantka zadba tylko o to, by był naliczony stosowny rabat. To jednak nie wchodziło w grę, bo... wcześniej zamówiłem ostatnią sztukę. Trzeba było zatem rzeźbić w tym, co już mieliśmy. Oczywiście stara metoda płatności nie wchodziła w grę — no bo jak, skoro nie mogę się zalogować na konto. Trzeba było więc zmienić sposób dostawy (z opłaconej wcześniej przesyłki odbieranej w paczkomacie, na przesyłkę doręczaną do domu i płatną kartą przy odbiorze). Udało się też zmienić adres e-mail z potwierdzeniem zamówienia (dzięki której upewniłem się, że dane wysyłki są poprawne). Jako że sieć liczy sobie za każdą małą rzecz (szybsza wysyłka, ustalenie godzin w której zostanie dostarczona paczka) — u mnie, jako że wpadka była z ich strony — wszystko obyło się bez dodatkowych opłat. I faktycznie — zamówiona w niedzielne popołudnie paczka była u mnie już we wtorek w godzinach przedpołudniowych dostarczona przez obsługę sklepu. Zapłaciłem za wszystko kartą, a po powrocie do domu natychmiast wystosowałem maila z prośbą o skasowanie konta na adres e-mail z literówką, w końcu było tam przypisanych trochę moich danych.

Odpowiedź nadeszła po tygodniu, ale niekoniecznie takiej treści, jakiej bym oczekiwał.

Szanowny Kliencie,

dane zostały zmienione na poprawny adres e-mail.

W przypadku dodatkowych pytań proszę o kontakt.

Takie rozwiązanie byłoby dla mnie niezwykle satysfakcjonujące dziewięć dni wcześniej. Napisałem zatem, że nie taka była moja prośba — i raz jeszcze proszę o skasowanie konta i powiązanych z nim danych. Tym razem wiadomość nadeszła dzień później — konto skasowane. Uff!

Ciekawy sposób na udzielanie rabatów. Było trochę nerwów, ale opłacało się. Tylko już nigdy nie chciałbym tego powtarzać

Jak już wspominałem — to był pierwszy raz, kiedy robiłem zakupy przez telefon. Zdarzyło mi się przed laty zamówić coś listownie, ale telefonicznie — nigdy. Telezakupy Mango Gdynia oglądałem tylko przed kreskówkami i nigdy nie korzystałem z oferty, a później... później miałem już internet. Nowa promocja sieci sklepów Euro zachęca do kontaktu telefonicznego. I cóż mogę rzec — no w moim przypadku warto było z tej opcji skorzystać. Aparat fotograficzny który kupowałem wszędzie kosztował tyle samo — a tylko oni mieli opcję dodatkowego rabatu. W sumie udało mi się ugrać 200 złotych, co uważam za naprawdę fajny wynik. Była przygoda, było trochę stresu, jest nauczka na przyszłość i nadzieja, że więcej sklepów na taką formę rabatu nie wpadnie. Ale przede wszystkim jest też ogromna wdzięczność dla konsultantki, która dzielnie walczyła o to, by moje zamówienie zostało zrealizowane i nie przepadło. Dziękuję!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu