Pamiętam pierwsze laptopy pojawiające się nieśmiało na salach wykładowych na początku XXI wieku.
Jeden operator komputera tarabaniący energicznie w klawiaturę potrafił sprawić, że skupienie pozostałych studentów (i prowadzącego) rozpływało się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Już kilkanaście lat temu pojawili się też śmiałkowie próbujący grać w StarCrafta, HoMM III czy inne Diablo 2. Oczywiście zamiast uważać na to, co dzieje się w sali wykładowej.
Współcześnie noszenie laptopów (i góry innej elektroniki) na uczelnię uważa się za normę, jednak są wykładowcy, którzy tego kategorycznie zabraniają. Twierdzą, że z robienia notatek na klawiaturze jest więcej problemów niż korzyści. Niektórzy potrafią nawet uzasadnić to licznymi badaniami naukowymi, jak miało to miejsce w niedawnym artykule The New York Times.
Zalety i wady
Komputery towarzyszą nam w życiu od najmłodszych lat. Mówi się o zapobieganiu cyfrowemu wykluczeniu, tworzy programy OLPC (one laptop per child) i nawet nasz rządowy program „Cyfrowa szkoła” wspominał o nich, jako o pomocach dydaktycznych. Studenci mogą szybciej notować i pobrać z sieci dodatkowe materiały.
Okazuje się jednak, że z badań jednoznacznie wynika, iż korzystanie z laptopa czy tabletu na wykładzie oznacza mniej nauki i gorsze oceny. Korzystanie z komputerów jako pomocy naukowych wyraźnie rozprasza uwagę. Wiadomo, że badanie wpływu notebooków na naukę jest trudne. Każda osoba może inaczej z nich korzystać, jednak istnieją sposoby na to, by ominąć problem stronniczej selekcji. Losowy podział na badane grupy potwierdził, że przy użyciu komputera przepisujemy, co ważne – bez zastanowienia, każde powiedziane słowo. Na papierze notujemy wolniej, zwięźle, ale z większym namysłem.
Sam zawsze starałem się robić własne notatki na wykładach. W pożyczanych i kserowanych zapiskach męczyłem się z odszyfrowaniem treści, przez charakter pisma znajomych bliski lekarzom. Równie mocno frustrowała konieczność ustalenia, które treści są tak naprawdę istotne w nauce.
Wydaje się, że studenci, jako dorośli ludzie, powinni mieć prawo do podejmowania samodzielnych decyzji. Istnieją jednak badania potwierdzające, że korzystanie z laptopa na wykładzie wpływa rozpraszająco także na otaczające nas osoby. Tak jak smog, tworzony przez kominy i rury wydechowe, wpływa na zdrowie ludzi chodzących po mieście. Jedni z badaczy zadali sobie nawet trud by obserwować podzielonych na grupy studentów przez cały semestr. Ci, którym nie pozwolono na korzystanie z laptopów czy tabletów, mieli na koniec zauważalnie lepsze oceny.
Pamiętajmy, że przepisanie brudnopisu do laptopa po zajęciach może pomóc w nauce. A gdy nie mamy ochoty tego robić, możemy zrobić zdjęcia telefonem. I zdecydować, czy nie chcemy ich obrobić przy pomocy takich aplikacji, jak Office Lens od Microsoftu.
Można sugerować, że warto by zbadać większą grupę, na kilku uniwersytetach, ale na chwilę obecną wszystko wskazuje na to, że wyniki badań można przenieść na spotkania biznesowe czy lekcje w szkołach. Są duże szanse na to, że wykorzystanie komputerów w trakcie zajęć przynosi więcej szkód niż korzyści. I chyba nie jestem jedyną osobą, która do takich wniosków dochodzi również bez czytania opracowań naukowych, „na chłopski rozum”.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu