Felietony

Obym tylko nie został bohaterem mema

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

35

Trafiając dzisiaj na portale internetowe, można zauważyć galerie memów. Pojawiają się przy różnych okazjach, mają związek z wydarzeniami politycznymi, sportowymi, obyczajowymi – wystarczy, że jakiś temat przez chwilę przyciągnie uwagę internautów i można być pewnym, że zaraz poznamy nowe memy. A wsp...

Trafiając dzisiaj na portale internetowe, można zauważyć galerie memów. Pojawiają się przy różnych okazjach, mają związek z wydarzeniami politycznymi, sportowymi, obyczajowymi – wystarczy, że jakiś temat przez chwilę przyciągnie uwagę internautów i można być pewnym, że zaraz poznamy nowe memy. A wspomniane portale to wykorzystują, zbierają obrazki i nabijają sobie odsłony. Jest śmiesznie, ale nie dla wszystkich.

Kiedyś pisałem już, że rosnąca popularność memów to zastanawiające zjawisko – powrót do kultury obrazkowej. Po kilku tysiącach lat rozwoju pisma zataczamy koło i wracamy do korzeni… Niektórzy stwierdzą pewnie, że przesadzam i nie ma powodu, by czepiać się tej formy komentowania rzeczywistości: jest śmieszna, czasem wręcz błyskotliwa. Z pomocą obrazka i kilku słów można zabawnie podsumować jakieś wydarzenie. Skoro jest wesoło i ludziom to odpowiada, to po co się czepiać?

Otóż problem tkwi nie tylko w powrocie do „kultury obrazowej”. Polega też na tym, że memy dla jednych są zabawą, ale dla innych to przekleństwo. Parę dni temu, podczas weekendowych wygłupów usłyszałem, że zaraz ktoś zrobi mi zdjęcie i stanę się pośmiewiskiem Internetu: memy będą z tobą robić. I muszę przyznać, że to podziałało niczym zimny prysznic. Przecież faktycznie może do tego dojść. A z tym zjawiskiem nie wygram, nie usunę go z Sieci, nie ucieknę przed tym. Co jakiś czas mogę natomiast oglądać swoje zdjęcie z nowym dopiskiem i jakimiś przeróbkami.

Pół biedy, gdy ofiara memów to ktoś powszechnie znany: piłkarz, aktor albo polityk. Ich odporność jest pewnie większa, jednocześnie są od tych drwin w pewien sposób odizolowani. Nie twierdzę, że to dla nich żaden problem, a z drwin nic sobie nie robią, ale wyrządzają im mniejsze szody niż pani Nowak mieszającej pod numerem piątym w małym mieście, Krzyśkowi z klasy IIa szkoły X oraz panu Wiesławowi ze wsi Y. Jeżeli oni staną się bohaterem memu, ich życie może się stać koszmarem.

Piszę to całkiem serio, zastanawiam się nad losem pewnej kobiety z Radomia, młodego człowieka, który w sylwestra spędził w towarzystwie Lary Croft czy pana z obfitym wąsem, który pełni chyba służbę w policji. Oni zderzyli się z olbrzymią falą kpin i nic (podkreślę: nic) nie mogą z tym zrobić. Gazetę czy stację telewizyjną możesz pozwać, jeśli wygrasz, przeproszą i przy dobrych wiatrach zapłacą odszkodowanie. Szkody są, lecz można je minimalizować. A w Sieci? W Sieci cię zmiażdżą i nie masz szans w starciu z tym medium, nie schowasz się, nie usłyszysz nigdy przepraszam.

Z takich problemów nie zdajemy sobie sprawy dopóki nas nie dotkną. Zresztą, to dotyczy każdego problemu. Śmiejemy się z tych dowcipów obrazkowych, ale w głowie powinna się przynajmniej raz pojawić myśl, że za jakiś czas i ty możesz stać się bohaterem takich żartów. I ludzie nie będą mieli litości, mogą z ciebie drwić na dużą skalę, lecz najbardziej zaboli lokalnie, gdy facet sprzedający w Żabce będzie się przyglądał i zastanawiał, czy to ciebie zna z memów, jakie ostatnio zaserwował mu jakiś portal albo kolega z pracy. Przerażająca wizja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

problemmem