Oczywiście wszystko zależy od tego jak korzystamy z przeglądarki. Jeśli w ulubionych masz kilkadziesiąt linków, do których potrzebujesz szybkiego i wygodnego dostępu czy otwierasz po kilkanaście zakładek, Colibri nie jest dla Ciebie. Choć jak dyskutowaliśmy o tej przeglądarce w redakcji, padło takie zdanie, że przydałby mi się limit jednej karty, zawsze otwieram do czytania dziesiątki artów. Colibri właśnie takie jest, pozwala się skupić tylko na stronie, którą otworzyliśmy, nic nie przeszkadza, nie kusi, by otworzyć kolejną. Jeśli więc macie stały zestaw stron, które odwiedzacie, a z zakładek korzystacie sporadycznie, Colibri będzie dla Was ciekawą alternatywą.
Czy Internet potrzebuje kolejnej przeglądarki? Colibri pokazuje, że tak
O Colibri, pierwszy raz pisaliśmy Wam po debiucie na mac OS, w miniony weekend twórcy tej przeglądarki udostępnili ją na system Windows (32-bit/64-bit), w drodze są mobilne wersje na Androida i iOS.
Do instrukcji obsługi Colibri wystarczył jeden slajd, który wita od razu po uruchomieniu programu. Wszelkie opcje zostały zostały umieszczone w pasku przeglądarki, każda z nich opatrzona skrótem klawiaturowym, które szybko można zapamiętać i przyspieszyć sobie obsługę programu.
Ustawienie są równie minimalistyczne, co sama przeglądarka, możemy w nich włączyć blokadę ciastek, wyłączyć funkcję śledzenia czy włączyć flasha.
Jak wygląda samo korzystanie z Colibri? Jeśli po uruchomieniu przeglądarki pierwsze, co uruchamiasz to wyszukiwarka Google, klikasz ikonę lupy w pasku i zaczynasz korzystać.
Jeśli masz swój ulubiony zestaw stron, przełącznikiem obok lupy wysuwasz panel z zapisanymi linkami (zapisujemy plusem na pasku przeglądarki bądź skrótem CTRL+D podczas przeglądania). Linki wyświetlają się według daty zapisu. Domyślnie pokazuje zapisane dzisiaj, można przełączyć na wyświetlanie zapisanych stron w tym tygodniu, miesiącu lub według najczęściej odwiedzanych.
Zapisane linki możemy również pogrupować według zdefiniowanych kategorii. W tym celu prawoklikiem myszy wybieramy wybraną kategorię i przenosimy do wybranej pozycji.
Colibri pozbawione jest też historii przeglądanych stron, w pasku wyszukiwania czy wpisywania adresu strony, wyświetlane są jedynie zapisane adresy, po wpisaniu trzech pierwszych liter.
A jeśli potrzebujemy na raz uruchomić kilka stron, nic nie stoi na przeszkodzie, by odpalić je w osobnych oknach i przełączać się pomiędzy nimi skrótami dostępnymi na Windowsie. Co do samego działania, jest wyraźnie szybsza od domyślnego Chrome, strony wczytują się błyskawicznie, nawet te mocno ociężałe, jak Onet czy inne podobne.
Problemy? Osobiście miałem problem z zalogowaniem się do Feedly, mimo udanej autoryzacji kontem Google, po powrocie do strony głównej nadal prosiło o zalogowanie się, podobnie w przypadku konta na Twitterze, gdzie mam dwuskładnikowe uwierzytelnianie. Nie miałem za to problemów z logowaniem do Slacka czy Facebooka, cięzko powiedzieć, gdzie leży problem, ale mam nadzieję, że szybko go rozwiążą. To świeża wersja beta, więc można na razie wybaczyć te niedociągnięcia.
Czy będę z niej korzystał? Zostawię ją do pisania tekstów w WordPressie, aby móc spokojnie skupić się na pisaniu bez rozpraszaczy, które czekają na mnie w domyślnym Chrome. Jeśli chcecie sami ją przetestować, w dolnej części serwisu Colibri znajdziecie formularz do wpisania adresu email, na który później przyjdą linki do pobrania aplikacji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu