Choćbyśmy byli nie wiadomo kim i choćbyśmy korzystali z najnowocześniejszych systemów bezpieczeństwa - nigdy nie będziemy absolutnie chronieni przed atakami. Takie można odnieść wrażenie po incydencie, w ramach którego dane osobiste oraz dokumenty należące do niemieckich polityków wyciekły do sieci.
Niemcy mają problem. Wrażliwe dane polityków wyciekły do sieci
Nie jest obecnie wiadome to, w jaki sposób w ogóle te informacje znalazły się w internecie - albo doszło do intencjonalnego przejęcia tych danych, albo doszło do przypadkowego wycieku. Tym zajmują się w Niemczech odpowiednie służby i w ciągu najbliższych dni mają zostać przekazane mediom pierwsze ustalenia dotyczące tego przypadku. Brak pewnych informacji wzmaga spekulacje: wśród podejrzanych są środowiska ultraprawicowe oraz związane z nimi grupy wpływów, a także (a jakże!) Rosjanie, którzy mogą pochwalić się naprawdę niezłymi ekspertami w dziedzinie cyberbezpieczeństwa.
Ponadto, poprzednie działania Kremla, m. in. w zakresie kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych oraz podejrzanie wysoka aktywność szpiegów Federacji Rosyjskiej w najważniejszych światowych mocarstwach ma być istotnym czynnikiem warunkującym podejrzenia wycelowane w popleczników Putina.
Wyciek danych objął swoim zasięgiem również Kanclerz Niemiec - Angelę Merkel, jednak wstępna analiza wskazuje, że nie doszło do udostępnienia szczególnie newralgicznych informacji. Co ciekawe, właściwie każda partia zasiadająca w wyższej lub niższej izbie parlamentarnej (Bundesrat / Bundestag)... poza AfD należącej do frakcji głęboko prawicowej. Według ekspertów jest to bardzo mocna przesłanka ku temu, by sądzić iż wyciek danych wcale nie był przypadkowy i miał na celu zdestabilizowanie sytuacji politycznej w Republice Federalnej Niemiec.
Ważne sprawy Niemiec nie są zagrożone
Przynajmniej tyle wynika z dotychczasowych informacji prasowych - o wyciek spokojny może być m. in. minister obrony RFN. Nie trzeba tłumaczyć, że wyciek danych z tego sektora działalności kraju mógłby być szczególnie bolesny. Co bardzo istotne, źródło wycieku zdaje się być dokładnie takie same, z jakim Niemcy mieli do czynienia w trakcie incydentu z zeszłego grudnia, kiedy to do sieci wypłynęły dane dotyczące niemieckich celebrytów.
Badacze wskazują na fakt, iż konto na Twitterze, na którym doszło do wycieku informacji powiązane było chociażby z anonymousnews.ru - medium rosyjskiego pochodzenia, które w bardzo podejrzany sposób wspiera środowiska alternatywne w ważnych krajach na całym świecie. Politolodzy natomiast wyjaśniają, że największe korzyści z takiej akcji mogłyby uzyskać organizacje, które sympatyzują z raczej prawicowymi partiami, które nie są zadowolone z obecnego kierunku polityki Angeli Merkel, krytykowanej zresztą za nierozsądne działania wobec problemu migracji oraz politycznej poprawności. W tym momencie więc, zaangażowanie w sprawę środowisk prokremlowskich jest bardzo prawdopodobne, ale z ostatecznym osądem należy poczekać do momentu, w którym eksperci ujawnią przynajmniej szczątkowe dowody świadczące za takim scenariuszem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu