Oszukał Was kiedyś producent gier? Nie chodzi oczywiście o pudełko pełne kartofli zamiast płyty i instrukcji, ale o obietnice i zapewnienia, których n...
Oszukał Was kiedyś producent gier? Nie chodzi oczywiście o pudełko pełne kartofli zamiast płyty i instrukcji, ale o obietnice i zapewnienia, których nie udało się dotrzymać. Chciałbym, by takich sytuacji było jak najmniej - bo przykład DriveClub pokazuje, jak łatwo zabić świetą grę i świetny pomysł.
Najpierw kilka słów wprowadzenia. DriveClub to bardzo dobra i śliczna gra wyścigowa, która w ubiegłym roku trafiła na PlayStation 4. Miałem okazję sprawdzać ją przed premierą i jeszcze przed moim dołączeniem do Antyweb, pisać recenzję. Gra miała fajny pomysł - tytułowe kluby, które zrzeszały graczy. A żeby było ciekwiej, okrojona darmowa wersja miała trafić do wszystkich posiadaczy abonamentu PlayStation Plus. Ba, obiecywano ją już na starcie konsoli, pierwszego terminu nie udało się jednak dotrzymać.
Potem było już tylko gorzej. W dzień premiery padły serwery, na ich powrót czekaliśmy kilka tygodni. A darmowej wersji dla Plusa jak nie było, tak nie ma. Dodam, że minęło już ponad pół roku. Ja wierzę, że twórcy gry, firma Evolution Studios, pracują w pocie czoła nad swoją produkcją, nad serwerami i naprawdę chce wypuścić "darmówkę". Ale mleko się już wylało w październiku ubiegłego roku. I mówiąc szczerze chyba lepiej by zrobili całkowicie z tego pomysłu rezygnując.
A o sprawie Driveclub przypominam, bo dziś w sieci pojawiła się aktualizacja, która usprawnia działanie serwerów i przygotowuje grę do debiutu w PlayStation Plus. Tak przynajmniej wszystkim się wydaje, bo niby po co miałyby dalej trwać prace nad serwerami, skoro DriveClub działa już zasadniczo dobrze.
Patrzę też trochę na Wiedźmina 3, ale tu trudno mówić o obietnicach, dlatego jeszcze raz odeślę do fajne filmu Tomka Drabika, który ostatecznie pokrył się z wyjaśnieniami samedo CD Projekt Red. Ale twórców DriveCluba nie usprawiedliwia nic. Jak można było tak pokpić dużą premierę, naobiecywać graczom darmową grę, a nie potrafić nawet bez problemów wystartować z płatną, pełną wersją? Przypominają mi się pierwsze sieciowe zapisy do warszawskich żłobków. Podobno testowano system w kilku placówkach i działał świetnie. Brawa dla pomysłodawcy tych testów. Kilkanaście osób zalogowało się jednocześnie do systemu, by potwierdzić że działa stabilnie, po czym podczas zapisów ten sam system odwiedziło kilka tysięcy osób i wszystko siadło. Wybaczcie, ale nie trzeba mieć matury żeby przewidzieć taką wirtualną katastrofę.
Dlatego chciałbym wreszcie dożyć czasów, kiedy twórcy i wydawcy gier zaczną patrzeć na swoje słowa i obietnice realnie. Wolę usłyszeć od razu "obcinamy to, tamto i owamto, ale gra będzie działać jak ta lala" niż później niemiło się rozczarować, bo obiecywano złote góry, a dostarczono jedynie frustrację i utratę zaufania. Czasem naprawdę szkoda, bo sam mam wyrzuty sumienia, że przy DriveClub nie byłem w stanie ostrzec przed problemami osoby czytających moją recenzję. Sam wkurzyłbym się po zakupie niedziałającej gry i życzył pod nosem Winiarskiemu spalonej konsoli.
Drodzy wydawcy i PR-owcy. Możecie ubierać swoje informacje prasowe i zapowiedzi w kwiecisty język, wymyślać fantazyjne epitety dotyczące Waszych produktów. Ale jeśli macie choć cień pewności, że Wasz produkt nie zadziała tak jak powinien, nie wciskajcie klientom kitu. Bo to jest po prostu słabe.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu