Laptop

„Najwydajniejszy notebook we wszechświecie”, ale ja nigdy go nie kupię

Karol Kopańko
„Najwydajniejszy notebook we wszechświecie”, ale ja nigdy go nie kupię
Reklama

I to wcale nie dlatego, że jest za drogi (chociaż 16 tys. za najbardziej wypasiony model drogą nie chodzi), ale dlatego, że nie widzę sensu w konstruk...

I to wcale nie dlatego, że jest za drogi (chociaż 16 tys. za najbardziej wypasiony model drogą nie chodzi), ale dlatego, że nie widzę sensu w konstrukcjach, które ze swej zasady mają łączyć mobilność z jako-taką wydajnością. A tymczasem Alienware proponuje nam 5-kilogramowe monstrum z kiczowatym designem.

Reklama

Swego czasu „furorę” w Google Play robiła aplikacja I am Very Rich, która oprócz tego, że zarzucała ekran cytatami milionerów, nie robiła zupełnie nic, a obciążała rachunek na kwotę 700 zł. Taka fanaberia dla tych, którzy nie mają co robić kasą.

Na podobną ocenę w mojej opinii zasługują najnowsze laptopy Alienware, oznaczone numerkami 17 i 18, odnośnie do wielkości zamontowanej matrycy. Najkrótsze ich określenie to wydajnościowe potwory. Na pokładzie mają najnowsze Haswelle od Intela (do 4,3 GHza na jednym z rdzeni i7) i 2-gigabajtowe karty graficzne Nvidii (GTX 765/770/780M). Te ostatnie po dwie, pracujące w SLI.

Alienware nie zapomniał jeszcze oczywiście o bajerach, takich jak karty dźwiękowe (to akurat może być przydatne), możliwe do spersonalizowania podświetlenie i „anodyzowane aluminium oraz stopy magnezu”, z których zbudowana jest obudowa.


Wszystko to jednak w najsłabszej konfiguracji (6,5 tys. zł) waży trochę powyżej 4 kg, za to w najmocniejszej 5,5 kg. Jak dla mnie dyskwalifikuje to automatycznie laptop z jakichkolwiek rozważań o możliwości kupna. Ale przecież Alienware nigdy nie robił sprzętów dla zwykłych zjadaczy chleba…

Jednak nawet Ci, nie-zwykli, zawsze mnie dziwili, wybierając tego producenta. Bo przecież między notebookiem takim, a klasycznym desktopem, można przy pewnych uproszczeniach postawić znak równości. I to, i to będzie stało na biurku i pożerało gigantyczne ilości prądu. A przecież klasyczny komputer wraz z odpowiednio dobranymi peryferiami (większy monitor!) zapewnia nieporównywalny komfort użytkowania. Zerknijcie tylko na zdjęcia, jakie gabaryty ma ten laptop!

A na dodatek, przy podobnej wydajności desktop, jest tańszy i nie wygląda tak dennie-efekciarsko. Co prawda Alienware cały czas kurczowo trzyma się swojej niszy, ale interesuje mnie czy wśród czytelników Antyweba są tacy, którzy skusili się kiedyś na jego zakup.

Reklama

Na koniec zahaczę jeszcze raz o design. Sukces minimalistycznych, a praktycznych laptopów Lenovo pokazał dobitnie, że klienci nie oczekują, że po każdym fragu w „CoDzie” laptop wygeneruje na obudowie tęczę, a szukają rozwiązań uniwersalnych. Laptopów, na których będzie można pograć, coś napisać, poczytać i bez zawstydzenia przynieść na spotkanie biznesowe.

Foto 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama