Netflix

Nigdy nie zgadniecie, kto jest największym wrogiem Netfliksa

Paweł Winiarski
Nigdy nie zgadniecie, kto jest największym wrogiem Netfliksa
31

Pewnie przychodzi Wam do głowy HBO. Pudło. To może Showmax - nie, no patrzmy globalnie. Amazon Prime Video? Też nie.

Uwaga, podpowiadam.

Zaczyna się na literę F.

Dalej nie wiecie?

Liter w nazwie jest 8.

Pewnie macie to na końcu języka...

Fortnite

Ha, kto by się spodziewał, że Netflix jako swojego największego konkurenta będzie widział jedną z najpopularniejszych gier ostatnich lat. No bo brzmi to trochę niedorzecznie - jak w zasadzie elektroniczna rozrywka może stawać w szranki z serwisem streamingowym. Już tłumaczę.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać Netflix nie walczy tylko i wyłącznie z pozostałymi serwisami oferującymi dostęp do treści wideo. To byłoby przecież za proste. Owszem, wprowadza nowe funkcje do swojego serwisu, dodaje nową zawartość, tworzy własne materiały żeby trzeba było je oglądać tu a nie gdzieś indziej. Nawet to przyzwolenie na dzielenie się kontami ma na celu przyciągnięcie ludzi własnie do tej platformy. Zapominamy jednak o jednej bardzo istotnej w dzisiejszych czasach rzeczy - ludzkim czasie. I tu, niestety dla Netfliksa, Fortnite jest prawdziwym przeciwnikiem.

W USA mamy około 10 procent czasu spędzanego przy telewizorze i połowę tej wartości jeśli chodzi o ekrany mobilne. Zdobywamy czas konsumentów zarówno na mobile, jak i przy telewizorach, zabieramy go innym konkurentom. Stajemy jednak w szranki (i przegrywamy) z Fortnite bardziej niż z HBO. Kiedy w październiku YouTube przez chwilę przestał działać, wyświetlenia i logowania u nas podskoczyły. Takich konkurentów są tysiące, a rynek jest bardzo zróżnicowany i stara się skupić uwagę konsumentów...

- twierdzą przedstawiciele platformy Netflix.

Z jednej strony ciężko zrozumieć tę zależność, w końcu to dwa zupełnie inne rynki. Co więcej, mam wrażenie, że fani gie są również fanami platform streamingowych i chętnie zostawiają w nich pieniądze. No bo jak się tyle gra w wirtualnych światach, jest się też fanem technologii jako takich, a Netflix to moim zdaniem jedna z najfajniejszych rzeczy jaką ostatnio dał nam internet. Relatywnie niewielka opłata, duża biblioteka (tak, tak - wiem, że mniejsza niż w innych krajach), czyli coś o czym ja za dzieciaka mogłem tylko śnić odnosząc w poniedziałek kasetę VHS do wypożyczalni. Oczywiście przewiniętą, ale obejrzaną przez weekend przynajmniej 3 razy, bo w telewizji nic nie leciało. Z drugiej natomiast strony doba nie jest z gumy i choć Fortnite to przede wszystkim młodszy odbiorca, grają w niego również dorosłe osoby, które mają pieniądze na opłacanie abonamentu usługi z materiałami wideo.

Zobacz też: Najlepsze seriale Netflix

Ale wiecie czego nie mają? Czasu. Sam łapię się na tym, że nie daję rady jednego wieczora połączyć grania ze znajomymi i oglądania kilku odcinków serialu. Coś zawsze musi wziąć górę, bo krótkie granie i jeden odcinek przed snem to jak łapanie kilku srok za ogon. Dziś na przykład podziękowałem za wieczór z PUBG żeby zapoznać się z pierwszym odcinkiem drugiego sezonu Star Trek Discovery i obejrzeć kilka pierwszych odcinków drugiego sezonu Punishera. Niby to tylko chwila, a potem jest 2 w nocy, a ja łapię się na tym, że spędziłem przed telewizorem kilka godzin. Patrząc na to z tej perspektywy, doskonale rozumiem, że to właśnie w Fortnite (i innych aktywnościach w sieci) Netflix widzi bardzo poważnych konkurentów. Bo wcale nie tak łatwo złapać uwagę widza, który mając ograniczony czas musi wybierać.

źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu