Felietony

Na zakupy ze smartfonem i tabletem w wózku - testy interaktywnych marketów

Jakub Tepper
Na zakupy ze smartfonem i tabletem w wózku - testy interaktywnych marketów
Reklama

Zdobywanie kuponów za pomocą smartona i geolokalizacji do okolicznych, całkowicie realnych sklepów i punktów usługowych staje się coraz popularniejsze...


Zdobywanie kuponów za pomocą smartona i geolokalizacji do okolicznych, całkowicie realnych sklepów i punktów usługowych staje się coraz popularniejsze, ale nadal trudno nazwać to jakąś solidną integracją technologii z normalnymi, codziennymi zakupami. Sam najczęściej wykorzystuję iPhone'a jako listę zakupów, którą zapisuję sobie w którymś z dostępnych notatników. SK Telecom w Chinach rozpoczęło testy nowej technologii, której celem jest zintegrowanie żmudnej czynności jaką jest krążenie między regałami z częściowo wirtualną rzeczywistością. A przynajmniej smartfonem i tabletem.

Reklama

Klienci na początek pobierają aplikację "smart cart" na swój telefon. Już dzięki temu, nie będąc w sklepie, mogą sprawdzić aktualne obniżki, asortyment czy zrobić listę zakupów. Po wejściu do sklepu program ze smartfona synchronizuje się z tabletem zamontowanym na wózku. Dzięki wykorzystaniu geolokalizacji na ekranie wyświetlają się np. promocje dostępne w danej części sklepu. Po dojechaniu do kasy zaś tablet pokaże nam co mamy w koszyku i (potencjalnie) o czym zapomnieliśmy w stosunku do wcześniej sporządzonej listy.


To pewnie dopiero początek możliwości, bo można wyobrazić sobie i wiele innych zastosowań. Taki tablet to też niezłe miejsce dla reklamodawców. W chwili obecnej widzę jeden zasadniczy problem: jedną ręką trzymamy telefon, drugą pchamy wózek, a zakupy pakujemy... trzecią? Do tego patrzenie raz na jeden ekran, raz na drugi jest z pewnością mało wygodne. Transfer listy zakupów do tabletu i opracowanie np. najkrótszej trasy między półkami aby zakupić wszystkie żądane produkty byłoby znacznie korzystniejsze i przede wszystkim nie wymagałoby ciągłego trzymania w ręce słuchawki. Ale nie ma co się specjalnie ekscytować - zanim ten program wyjdzie z fazy testów i dojedzie do nas, zdążymy o nim pewnie zapomnieć. Niewątpliwym problemem nad Wisłą byłby także brak koszyków - po miesiącu mogłyby zostać rozkradzione. Ale prędzej czy później z pewnością doczekamy się wygodniejszych zakupów w hipermarketach, bez bólu głowy od bezcelowego krążenia między regałami. A póki co - zakupy przez internet to wyjście dla niecierpliwych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama