Seria Monster Hunter istnieje od 2004, a pierwsza odsłona ukazała się na PlayStation 2. Mimo to kojarzy się głównie z handheldami, na które wyszła większość tytułów z dużymi kreaturami na okładce. Capcom przez długi czas omijał konsole stacjonarne Sony i Microsoft, ale w końcu się przełamał. Zapowiedziano MH World i świat trochę oszalał. Nie było już terenów odgrodzonych od siebie ekranem ładowania. Oprawa wydawała się nieco bardziej poważna, a sama rozgrywka bardziej przystępna. Gracze zakochali się w pierwszych materiałach, a po wersji demonstracyjnej nie mogli doczekać się premiery. Nowy Monster Hunter ukazał się 26 stycznia 2018 i od razu pochłonął wiele osób, w tym takich, które wcześniej z marką nie miały nic wspólnego.
Wersje na PSP i Nintendo 3DS nie zrobiły na mnie wrażenia. Sterowanie było toporne, samouczek dość ubogi, a cały klimat w ogóle nie przypadł mi do gustu. Poświęciłem im trochę czasu, ale dość szybko zrezygnowałem. Nie wiązałem z najnowszą odsłoną żadnych nadziei. Seria w końcu miała wkroczyć w nieco inny świat, ale nadal był to Monster Hunter, gdzie głównym zadaniem jest walka z przerośniętymi kurczakami i zbieranie po nich gratów. Moja ignorancja okazała się olbrzymia, gdyż ilość smaczków i mechanik towarzyszących nawet poprzednim częściom była całkiem spora. Moja wina, gdyż nigdy nie zagłębiłem się w to, co Capcom dostarczał od lat, ale wcześniej nie oddali graczom takiej odsłony. Przystępnej z masą mniejszych i większych instrukcji, taką oprawą i całym otoczeniem. Popełniłem błąd, skreślając Monster Hunter zbyt szybko, a World pokazał mi, że warto oddać swój czas i zagłębić się w świat, gdzie królami są potężne smoki.
Duża, bogata i rozbudowana
Polowanie na potwory nigdy nie było tak przyjemne. Wszystko zaczyna się dość niewinnie, od wypadku na statku. Potem docieramy do bazy, poznajemy sytuację i ruszamy na pierwszą prawdziwą podróż. Uzbrojeni w określony ekwipunek musimy stawić czoła różnym zagrożeniom. Nie wszystko jednak chce nas zjeść czy zabić. Świat tętni życiem, co można dostrzec na każdym kroku. Co chwila mijamy mniejsze i większe stworzenia, które próbują jakoś żyć w tym specyficznym miejscu, gdzie królami są gigantyczne jaszczurki, hybrydy dinozaurów oraz przeróżne smoki. Gracz docenia pracę włożoną w wykreowanie takiego uniwersum, bo cały czas ma się wrażenie, że wiele rzeczy zaprojektowano z dużą dokładnością w detale. Monster Hunter: World zachwyca od pierwszych minut, a potem jest już tylko lepiej. Pojedynek z Wielkim Jagrasem zapamiętam na długo. Najpierw trzeba było znaleźć jego ślady, potem go odszukać, aby na końcu stawić mu czoło. Rywal nie planował poddać się bez walki, a brak doświadczenia z mojej strony nie był atutem. Decydując się na olbrzymi miecz, musiałem ostrożnie wykonywać ataki. Staminy nie było zbyt wiele, a jaszczur do najwolniejszych nie należał. Nie umiałem korzystać z elementów otoczenia, stawiać pułapek, a o rozsądnym planie mogłem zapomnieć.
Kup Monster Hunter: World na PS4 lub Xbox One już teraz. Kliknij!
Easy to learn, hard to master
Starałem się więc uderzać precyzyjnie, uczyłem się jego zachowań i w odpowiednich momentach reagowałem unikiem. Nie zginąłem i poskromiłem bestię. Zanim się jednak udało Jagras zdołał uciec na drugi skrawek mapy, ale i tak go dorwałem. Satysfakcja była niesamowita. Czułem, że odniosłem sukces, ale widziałem też błędy, jakie popełniłem. Kiedy nadarzyła się okazja, wróciłem do pierwszej lokacji (Starodrzew) tylko po to, aby poznać to miejsce. Szperałem wszędzie, zbierałem każdą paprotkę, choć nie miałem pojęcia, czy dane przedmioty są w ogóle wartościowe. Wydawało mi się, że w pełni poznałem ten kawałek świata Monster Hunter. Był pewien niedosyt, ale trwał on krótko. Mijały godziny, a World odkrywał przede mną kolejne karty. Nie chodzi tylko o przeciwników, tylko o całą strukturę, mechaniki, zasady panujące w tym tytule. Tego jest naprawdę dużo. Twórcy natomiast wiedzieli, że dodawanie nowych rzeczy przez dłuższy czas ma sens. Aspektów, które są w stanie nas zaskoczyć, jest całkiem sporo, a po 100 godzinach nadal mam wrażenie, że wielu rzeczy nie wiem. Nie przeszkadza mi to kompletnie, bo czerpię mnóstwo radości z poznawania elementów całej układanki.
W Avans.pl kupisz Monster Hunter: World już za 200, 56 PLN. Sprawdź!
Solo czy w zespole, zabawa jest przednia
Capcom naprawdę dobrze przemyślał swoje dzieło. Oddał w nasze ręce produkt, który jest przystępny i szalenie wciągający. Każdą bronią walczy się inaczej, stwory mocno różnią się od siebie. Nie można na hurra rzucić się na rywala i tylko okładać go dzidą niczym w Skyrim. MH: World wymaga myślenia, zachęca do współpracy i nie śpieszy się z pokazywaniem nowych rzeczy. Gra dostarcza wskazówek, czasami i pełnych rozwiązań, ale w dużej mierze, to od nas zależy, jak ostatecznie poradzimy sobie z kolejną misją. Te można wykonywać samemu, można również wystrzelić flarę i wezwać inne osoby lub od razu dołączyć do zadania z grupą graczy. Nikt nie zmusza nas do jednego poprawnego działania. Część misji wolę robić w pojedynkę, inne dają więcej frajdy w zespole. Sporo nauczyłem się od bardziej doświadczonych osób, mających naprawdę wysokie poziomy. Nikt natomiast nie miał pretensji, nie pisał głupot na czacie i nie uciekał przedwcześnie. Trochę rzadkie zjawisko, ale większość napotkanych ludzi była skupiona na celu zadania. Nie utrudniali, nie przedłużali, a porażka przytrafiła się nie raz, również z mojej winy.
Nowe podejście do serii okazało się strzałem w dziesiątkę!
Monster Hunter: World to naprawdę ciekawa produkcja. Włączam ją prawie codziennie choćby na godzinę, aby złapać na przykład Pukei-Pukei, bo dzięki temu ulepszę swój łuk. Biegam po różnych strefach w poszukiwaniu składników do mikstur, kupuję kolejne elementy uzbrojenia lub biorę udział w wydarzeniach. Jakimś cudem ani razu nie odczułem znużenia. Nie mam jakiegoś wysokiego poziomu, mój Koleżkot zna się głównie na usypaniu potworów, a dotarcie do samego końca przygody nie jest obecnie moim głównym celem. Dołączam do znajomych, robię z nimi już dawno zaliczone zadania i świetnie się bawię. Nadal walczę dużym mieczem, ale zmieniam go również na łuk lub dwa krótkie noże. Testowałem młoty, działka i długie ostrza. Tego typu narzędzia nie są dla mnie, ale pokazują, jak rozbudowany pod względem rozgrywki jest ten tytuł. Dorzućmy do tego crafting ekwipunku, gotowanie, łowienie ryb, hodowlę roślin i wiele więcej. Najnowsza odsłona Monster Hunter oferuje wiele i warto dać jej szansę. Miewa problemy z płynnością, nie prezentuje poziomu graficznego z najlepszych PC i czasami potrafi irytować, ale to naprawdę solidna gra na długie godziny.
Wybierz się na polowanie do świata Monster Hunter! Kliknij!
Mocno liczę, że Capcom planuje rozwijać tę odsłonę. Jestem gotów wydać dodatkowe pieniądze na większe DLC. Deweloperowi udało się stworzyć podstawę pod coś, co można rozbudowywać o wiele rzeczy, nie tylko nowe potwory. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zagrać, to zachęcam do tego aby to zmienić. Jak nie teraz, to w niedalekiej przyszłości. Ludzi nie brakuje, a wspólne polowanie na potwory przyniesie Wam dużo radości. Ja wracam do zbierania kolejnych klejnotów i skórek, aby w końcu mieć upatrzony zestaw. Do zobaczenia w Monster Hunter World!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu