Felietony

Mobilność nie idzie w parze z miniaturyzacją

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

13

Będąc nastolatkiem myślałem, że za jakiś czas wszystko będzie nie tyle mobilne, co zminiaturyzowane. Próbując niedawno wcisnąć smartfona do kieszeni w krótkich spodniach zdałem sobie jednak sprawę z tego, jak bardzo się kiedyś myliłem. Nigdy nie posiadałem takiego telefonu, ale doskonale pamiętam...

Będąc nastolatkiem myślałem, że za jakiś czas wszystko będzie nie tyle mobilne, co zminiaturyzowane. Próbując niedawno wcisnąć smartfona do kieszeni w krótkich spodniach zdałem sobie jednak sprawę z tego, jak bardzo się kiedyś myliłem.

Nigdy nie posiadałem takiego telefonu, ale doskonale pamiętam pierwsze komórki polskich biznesmenów. Wielkie cegły, którymi można było zrobić krzywdę. Mój pierwszy telefon, Nokia 5110 też nie należał do najmniejszych. Jednak w chwili, kiedy popularyzowała się malutka przecież Nokia 8210 miałem wrażenie, że świat zmierza do coraz mniejszych urządzeń.

Zobacz, jakie to jest małe!

Podobne wrażenie towarzyszyły mi kiedy zamieniłem Discmana na mały odtwarzacz mp3 od Creative’a. Choć wtedy byłem przede wszystkim pod ogromnym wrażeniem, jak można zmieścić tyle muzyki w tak małym gadżecie. Minimalizowało się prawie wszystko, oprócz ekranów. 14 cali w kineskopowym telewizorze w małym pokoju stawało się czymś niewystarczającym. Podobnie, jak 21 cali w „salonie”, na który przemianowaliśmy nasz stary, dobry, polski „duży pokój”. Może to właśnie ekrany i chęć oglądania obrazu na dużym wyświetlaczu sprawiły, że nagle miniaturyzacja urządzeń się zatrzymała?

Mały ekran jest za mały

Do najmniejszych urządzeń na pewno nie należał pierwszy iPad. I choć telefony wciąż w większości przypadków nie grzeszyły rozmiarami, to dopiero po kontakcie z tym urządzeniem zrozumiałem, że duży ekran dotykowy to ogromna wygoda. Moje dłonie nie są ani za duże, ani za małe - rozmiarem nie odstają od przeciętnych męskich dłoni. A jednak na małych wyświetlaczach smartfonów miałem pewne problemy z uruchamianiem programów i pisaniem. Fizyczne klawisze sprawdzały się w tym wypadku zdecydowanie lepiej, dlatego tak dobrze pisało mi się na bardzo ciepło wspominanym przeze mnie HTC Dream. Choć tam też przyciski nie grzeszyły przecież rozmiarem. Duży ekran pokazał mi, że urządzenie mobilne może w pewnych sprawach zastąpić laptopa.

I zaczęło się. Czasami zastanawiam się, czy jest jeszcze sens używać określenia phablet, skoro ekrany nowych telefonów potrafią mieć 5, a nawet prawie 6 cali. Pamiętacie humorystyczne zdjęcia i filmy, w których ludzie przykładali do głowy pierwszego Galaxy Note pokazując, jak zabawnie wygląda dzwonienie z takiego urządzenia? Ktoś z Was jest jeszcze zdziwiony widząc ludzi trzymającymi przy głowie te lub podobnej wielkości modele telefonów? Nie.

Gdzie te netbooki?

Minimalizację wciąż trochę widać na rynku laptopów. Boom na netbooki dawno minął, pewnie w dużej mierze dlatego, że faktycznie były to małe, ale trochę niewygodne urządzenia. Sam nie jestem w stanie pracować na komputerze mniejszym niż 13 cali, choć kiedyś w komentarzach wielu czytelników Antyweb dziwiło się, jak można wpatrywać się codziennie w tak mały ekran. Apple tworząc nowego Macbooka poszedł w 12 cali (i 11-calowe modele Air), ale tu walczono przede wszystkim o smukłość i małą masę sprzętu przy zachowaniu komfortu używania. Owszem, to wciąż relatywnie małe sprzęty, ale czuć, że miniaturyzacja w temacie samego rozmiaru osiągnęła już pewien poziom, poniżej której nikt nie chce schodzić.

Mobilność nie idzie natomiast w parze z miniaturyzacją jeśli spojrzeć na przenośne komputery przeznaczone do gier. Technicznie pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, ale Hyperbook pokazał przecież niedawno 13-calowca z osiągami pełnoprawnego laptopa do gier. Z drugiej strony testowane przez nas przenośne komputery do grania to wciąż duże i ciężkie urządzenia, gdzie duży ekran ma znaczenie. Bo i komfort grania na konkretnych rozmiarów wyświetlaczu jest większy.

Nie zapominam oczywiście o naprawdę małych komputerach, takich jak Intel Compute Stick czy Raspberry Pi, ale to urządzenia, które potrzebują oddzielnych ekranów. I to jedno z fajniejszych rozwiązań jeśli nie chcemy trzymać pod biurkiem wielkiej obudowy, a potrzebujemy mieć pod ręką podstawowe funkcje dużego komputera. Miniaturyzację świetnie oglądało się przy nośnikach pamięci, szczególnie patrząc również na zwiększanie się pojemności chociażby coraz mniejszych kart pamięci.

Czy pęd za miniaturyzacją zastał zatrzymany przez komfort użytkowania? Pewnie w dużej mierze tak. Nie wyobrażam sobie bowiem korzystania ze smartfona wielkości wspomnianej Nokii 8210. Ale może gdyby całkowicie zrezygnowano z fizycznych ekranów i zamiast nich zastosowano interaktywne holograficzne wyświetlacze? Wtedy może byłoby trochę luźniej w spodniach.

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu