Recenzja

Mario Party Superstars - recenzja. Znane i lubiane mini-gry wróciły na Switchu

Kamil Świtalski
Mario Party Superstars - recenzja. Znane i lubiane mini-gry wróciły na Switchu
Reklama

Gry imprezowe muszą zręcznie balansować między czymś, co wciągnie graczy na dłużej, a mechaniką którą można wytłumaczyć w kilkadziesiąt sekund. Jak to się udaje Mario Party Superstars na Nintendo Switch?

Z grami imprezowymi jest taki problem, że ile bym ich nie próbował przerobić — na imprezach idealnie sprawdzają się tylko bijatyki i Mario Karty. Mimo że lwia część moich przyjaciół z którymi na co dzień się spotykam jest graczami, nie chcą bawić się ani w Overcooked, ani inne — projektowane z myślą o kanapowej zabawie — tytuły. Nie było ich łatwo przekonać do wspólnego testu Mario Party Superstars i szczerze mówiąc? Po kilku godzinach zabawy - nie dziwię się, że dość szybko chcieli wrócić do ulubionych wyścigów.

Reklama

Zabawa w pojedynkę była nudna. W grupie było raźniej, ale do ideału daleko

Po wydanym w 2018 roku Super Mario Party przyszedł czas na kolejną odsłonę szalonych zabaw. I od razu powiem, że z braku laku - spędziłem z grą trochę czasu. Nudząc się i starając się czerpać frajdę sprawdzając kolejne konkurencje. Ale nie będę oszukiwał ani siebie, ani was. Można to potraktować jako demo, trening przed spotkaniami z przyjaciółmi czy ciekawostkę.

Sens zaczyna się dopiero, kiedy odpalimy ją w gronie rodziny i przyjaciół — jednocześnie może bawić się maksymalnie czterech graczy. I tutaj zabawa się rozkręca, a miłośnicy poprzednik odsłon znajdą tylko znanych im plansze — wszystkich pięć z nich pochodzi ze starych gier. Tradycyjnie przed każdą klasyczną zabawą wybieramy ile tur nas interesuje, opcjonalne modyfikatory i rozpoczynamy zabawę. Dużo więcej emocji wzbudzała zabawa w której rywalizują ze sobą dwie drużyny po dwóch graczy każda (Tag Match) o to, której uda się lepiej wypaść w tamtejszych mini-gierkach. Ale nie potrzeba wcale czterech żywych graczy, bo w razie potrzeby - brakujące ogniwo zastąpi sztuczna inteligencja. Nie zabrakło też lubianych zabaw w którym każdy rywalizuje między sobą.

Czym twórcy chcą zachęcić nas do powrotów?

Przez kwadrans bawiliśmy się w grupie całkiem nieźle, po 30 minutach mieliśmy dość, a po 45 minutach - odpaliliśmy nieśmiertelne Mario Kart 8: Deluxe. Ale mimo wszystko co jakiś czas wracałem do zabawy, by porobić dzienne wyzwania, a także odblokować więcej naklejek za zdobywane podczas rywalizacji monetki. Te można później wykorzystywać w formie reakcji, ale nie powiem, by dało mi to specjalnie dużo frajdy. Można też dokupić ścieżki muzyczne, wpisy w encyklopedii i kilka innych drobiazgów - dla fanów kolekcjonerstwa, może być w tym frajda. Ale nie ukrywam, że to jednak nie do końca moja bajka.

Mario Party Superstars rusza się i wygląda nieźle. I nareszcie nie potrzebujemy do niego joyconów

Stare plansze, nowy wygląd. Ale nie da się ukryć, że wszystko w Mario Party Superstars wygląda i rusza się naprawdę dobrze. Wiadomo że Switch nigdy nie był demonem szybkości i nie oferował mocy, która wgniatałaby w fotel - ale nie musi. Wszystko rusza się schludnie, wygląda dobrze - a gdzie tylko się da, Nintendo nałożyło swój magiczny puder by nie było widać niedoróbek. W kwestii muzyki mamy do wyboru starą i nową. Ale co ważne - w przeciwieństwie do wydanej przed trzema laty odsłonie serii, tutaj możemy cieszyć się zabawą także z Pro Controllerem. Zrezygnowano z zabaw w magiczne wibracje, które podobno miały robić wrażenie.

Czy warto kupić Mario Party Superstars?

Odpowiedź na postawione pytanie jest trudna - bo to tak naprawdę zależy od oczekiwań. Jeżeli jesteście fanami mini-gier i niezobowiązującej rozgrywki w gronie znajomych, rodziny i przyjaciół - to może być jedna z tych produkcji, do których będziecie wracać regularnie. Ja - średnio, zaś moje grono zdecydowanie lepiej bawi się przy amatorskich zabawach w bijatykach i nieśmiertelnych wyścigach z Mario i spółką. Mimo wszystko w tym - co by nie mówić - odgrzewanym kotlecie, jest nieco uroku. Jeżeli więc lubicie takie gry, rzućcie okiem - choć myślę że warto poczekać do pierwszych przecen.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama