LG i Samsung to zdecydowanie rywale. W sumie druga z firm wychodzi zwycięsko z tego pojedynku, ale pierwsze nie zamierza się poddawać. O ile w wielu segmentach radzą sobie nawet porównywalnie, o tyle w kategorii smartfonów seria Galaxy dosłownie nokautuje linie produktów konkurenta. Na szczęście wreszcie LG ma szansę z powodzeniem walczyć o klientów, szukających high-endowego modelu.
Projekt od zera
Pierwotnie LG G7 miał zostać zaprezentowany za kilkanaście dni w Barcelonie, na targach MWC 2018. Mimo że trwały już zaawansowane testy, to zarząd firmy zdecydował, że wycofa się z tego projektu i zacznie wszystko od nowa. Zważywszy na sprzedażowe porażki od kilku lat, trudno się temu dziwić. W sumie po udanym LG G2, producent nie umie znowu znaleźć przepisu na świetnego flagowca, którego każdy chciałby mieć. Owszem, ma serię V, ale w jego portfolio brakuje bezpośredniego rywala dla Galaxy S autorstwa Samsunga.
Można było się spodziewać, że nie będziemy musieli długo czekać na wieści o nowej wersji high-enda. Warto wspomnieć, że jego oficjalna premiera miałaby odbyć się w czerwcu. Mam nadzieję, że przez ten czas zostanie dokładnie przetestowany, a firma szybko wystartuje z kampanią reklamową, niezbędną dla topowego modelu, oraz z samą sprzedażą. Myślę, że przeczekanie czasu największego zainteresowania rywalami, takimi jak Samsung Galaxy S9 czy Xiaomi Mi 7, wyjdzie im tylko na dobre.
Coś ciekawego
Po LG V30, wyposażonym w 6-calowy wyświetlacz POLED, myślałem, że producent pozostanie przy organicznych panelach, ale okazuje się, że ma problem z ich dopracowaniem. Cóż, ekrany z tego modelu czy Pixela 2 XL do najlepszych nie należą... Według raportu Venture Beat, LG G7 ThinQ otrzyma 6,1-calowy wyświetlacz FullVision o proporcjach 18:9 w technologii MLCD+. Dodaje ona względem konwencjonalnych rozwiązań, dodatkowy biały subpiksel (RGBW), dzięki czemu będzie mógł zapewnić maksymalną jasność na poziomie 800 nitów i o 35% niższe zużycie energii niż zwykły IPS. Zapowiada się ciekawie.
LG G6 stanowił nauczkę, że nie warto bawić się w implementowanie starszego układu. Tym razem Koreańczycy wykorzystają już najnowszy dostępny procesor, Snapdragon 845, którego wydajność będzie znakomita, a zostanie uzupełniony 4 GB RAM, co dla niektórych może być zawodem. Jeżeli tylko system będzie dobrze zoptymalizowany, brak dodatkowych 2 GB nie będzie w ogóle odczuwalny. Na nasze dane pojawi się natomiast 64 GB pamięci wbudowanej UFS.
Multimedialny
Oczywiście w następcy G6, o nazwie kodowej Jude (LG zawsze używa do tego źeńskich imion), nie zabranie podwójnego aparatu. Podobno będą to dwie matryce 16 Mpix, jedna z przysłoną f/1.6, a druga wyróżni szerokokątnym obiektywem - oczekiwania względem jakości zdjęć są spore. W końcu G4 i G5 radziły sobie świetnie, a nagle G6 niemiło zaskoczył gorszymi fotografiami po zmroku. Jeżeli LG chce rywalizować z Samsungiem, nie może tu nikogo zawieść.
Wyświetlacz będzie wspierał standard HDR10. Nowością w serii G będą głośniki stereo, ale w sumie to nie powinno nikogo dziwić, ponieważ w 2018 roku każdy flagowiec ma już je oferować. Ot, taki wymóg rynku. Nowy high-end, podobnie jak linia V, będzie mógł pochwalić się również wodo- i pyłoodpornością oraz militarnym certyfikatem wytrzymałości.
Taki telefon bym kupił
Oprócz już wspomnianych elementów, nowy model zaoferuje także bezprzewodowe ładowanie i rozpoznawanie głosu, a rozbudowanego asystenta głosowego i aparat z algorytmami sztucznej inteligencji odziedziczy bezpośrednio po LG V30 2018. Dodając do tego nowy wygląd, szykuje się naprawdę dobra propozycja. Mam nadzieję, że producent nie ustali zbyt wysokiej ceny, która mogłaby skutecznie zniechęcić do zakupu wiele osób. Szczerze mówiąc, Samsung może się bać, chociaż nigdy nie wiadomo, co finalnie LG wprowadzi do sprzedaży. Oby nie zaczął znowu tworzyć kilku wariantów, z których te najuboższe trafiłyby do globalnej dystrybucji. Porażka G6 powinna stanowić dla nich cenną lekcję.
źródło: Venture Beat
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu